sobota, 16 maja 2015

III miejsce ~ Julson " Listy do uczuć "

link do bloga autorki : http://abrazame-y-veras-leonetta.blogspot.com

Żadna rzecz się nie powtarza dwa razy. 
Prawdziwa miłość jest tylko jedna,
a ja swoją straciłam.


Był moją miłością.

    - Kocham cię - słyszę nagle, że wypowiada najpiękniejszą harmonię słów w moją stronę, a moje serce płonie z miłości i czuję jak rozpalam się od środka. 
    - Ja Ciebie też - tylko tym słowom udało się przechytrzyć bolesną, niewidzialną gulę i dlatego jakimś cudem wydostały się na zewnątrz. Niestety gula zdenerwowała się i przybrała na wadze. W końcu nie mogłam wytrzymać i z moich oczu zaczęły wydostawać się łzy przepełnione miłością i szczęściem, nie bólem.

Był moim szczęściem.

         Tańczące ognie świec, płonęły na stole próbując przedrzeć swój blask przez ciemność panującą po kątach jadalni.
        Przede mną siedział On; władca mojego serca i pogromca wszystkich snów. Nie odzywaliśmy się do siebie; żadne z nas nie chciało popsuć tej magicznej chwili, tej elektryczności otaczającej cały pokój. Uniosłam wzrok z nad talerza i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Czując nieśmiałość, uśmiechnęłam się pod nosem ukazując swoje idealnie śnieżnobiałe uzębienie.
         Oboje spragnieni swą obecnością, głęboko wdychaliśmy powietrze. Tak idealnie rozumieliśmy się bez słów.
   - Violu - mówi cicho i nagle wstaje. Podchodzi do mnie. Posyłam mu pytające spojrzenie. 
         W odpowiedzi klęka przede mną. Zaraz... Co?! 
   - Nie wyobrażam sobie życia z inną kobietą i innego mężczyzny u twojego boku. Chcę się tobie oddać. Chcę cię uszczęśliwiać i kochać do końca życia - oznajmia patrząc mi prosto w oczy. Oszołomiona zakrywam usta dłonią. - Wyjdziesz za mnie? - ukazuje przede mną czerwone pudełko. Otwiera je, a ja mogę dostrzec pierścionek, jednak to nie ma znaczenia. Liczy się tylko On i jego zamiary. 
    - Tak - wyduszam z siebie i rzucam mu się na szyję, płacząc po raz kolejny ze szczęścia.

Był moją przyszłością.

    - Ile chcesz mieć dzieci? - pyta, kiedy wtulam się w jego tors. Uśmiecham się pod nosem. 
    - Dwoje - odpowiadam. -  Skąd takie pytanie? 
    - Tak nagle mi się nasunęło do głowy - odpowiada krótko.
    - A ty? Ile chciałbyś mieć dzieci? - zadaję to samo pytanie i spoglądam na niego, wyczekując odpowiedzi. 
    - Z tobą? - prycha. - Jak najwięcej - nachyla się i delikatnie muska moje usta.

Był moim schronieniem.

    - Zabiję drania! - wrzeszczy, tłucząc pięścią o stół. - Pożałuje tego, obiecuję!
    - Leon... - kwilę, zalana łzami. - Teraz nie potrzebuję tego, ale ciebie.
    - Kochanie, gdyby on ciebie skrzywdził... To mogło się źle skończyć - kręci głową i zatapia moje ciało w swoich umięśnionych ramionach. Wtulam się mocno, nie mając zamiaru go puścić. Tutaj czuję się najbezpieczniej. 

Był moim sensem życia.

Życie nic nie znaczy. Wystarczy taka katastrofa lotnicza i giniesz.
Już go nie ma.
Odszedł.
Na wieki.
Porwał go wir czarnej otchłani, która mnie z czasem też zabierze. To wyjątkowe porwanie; bezkarne.
Ale on wraca.
Wraca co noc, kiedy przytulam się do poduszki, na której spał.
Wraca co ranek, kiedy patrzę na nasze wspólne zdjęcie stojące na komodzie obok łóżka.
Wraca za każdym razem,  kiedy otwieram garderobę i widzę j e g o rzeczy.
Do diaska! Wraca w każdej sekundzie dnia, bo gdzie nie spojrzę jest o n!
Tylko dlaczego, kiedy chcę do niego podejść, on znika?
Dlaczego kiedy tak bardzo chcę jego wsparcia, to On właśnie jest powodem mojego smutku?
Dlaczego mogę usłyszeć jedynie jego głos w głuchej otchłani sekretarki telefonicznej?
Dlaczego ja się zestarzeję, a on już nie? On wiecznie będzie tym 27-latkiem, który c z e r p a ł  radość z życia.
To takie niesprawiedliwe.

~.~

Drogie Szczęście!Piszę do Ciebie ten list, ponieważ... sama nie wiem dlaczego. Choć muszę mieć jakiś powód, bo każda czynność go ma.Co dzień płaczę, bo straciłam najważniejszą osobę w życiu.Nie chcę żyć, bo moje istnienie straciło sens.Widzisz, wszystko ma swój powód, a ja jestem tego najlepszym dowodem. Tylko jaki powód w odejściu miał Leon? Widocznie nigdy nie otrzymam odpowiedzi na to pytanie, ale kto wie... Może kiedyś, kiedy ja również odejdę spotkam po wielu latach Leona i spytam się go o to. Stęskniłam się. I może to właśnie jest powodem pisania przeze mnie tego listu. Dlaczego odszedłeś razem z Leonem? Ty akurat nie mogłeś zostać? Szczerze powiedziawszy zapomniałam już jak to naprawdę jest być szczęśliwym, jak żyć pełnią życia. Odwiedź mnie, na sekundę, na dosłowną chwilkę.Chcę chociaż ten jeszcze jeden raz poczuć się szczęśliwa. Będę czekać, bo jedynie chyba to tylko mogę zrobić.Violetta

~.~

    - Córciu, martwię się o Ciebie - słyszę przejęty głos matki w słuchawce telefonu. 
    - Na serio, nie masz o co - zapewniam ją. To takie irytujące. 
    - Oczywiście, że mam. Martwię się o najmniejszy twój problem kochanie, jestem twoją matką - mówi troskliwie. Gdyby mama znała moje wszystkie problemy, już dawno dostała by zawału. Teraz jest ich zdecydowanie za dużo. 
    - Mamo, wiesz jak go kochałam - tłumaczę ściszonym głosem. Nienawidzę o tym mówić, nienawidzę! Już dość o tym myślę, dlaczego mam jeszcze o tym rozmawiać? - Nie pamiętasz już, jaka byłaś przybita po śmierci taty?
    - Wiem, co czujesz, ale musisz w końcu stanąć na równe nogi, skarbie. Od śmierci Leona minęły już dwa lata, całe życie przed tobą. Miałaś tyle planów, nie możesz sobie zmarnować przyszłości.
    - Wszystkie te rzeczy zostały już dawno zmarnowane, mamo.
    - Nie masz racji. Możesz robić to co chciałaś wcześniej, tylko tym razem bez Leona.
    - Mamo, to nie będzie to samo.
    - Ja wiem, ale masz zamiar siedzieć tak całymi dniami za tym biurkiem w szkolnym sekretariacie? - rzuca tym razem głośniej. Gdyby był tutaj Leon...
    - Nie chcę o tym rozmawiać. Zadzwoń do mnie jak znajdziesz inny temat do rozmowy, okay? To moje żałośnie beznadziejne życie i to ja będę decydować co z nim zrobię! - bańka siły pęka i wszystkie złe emocje wydostają się na wierzch. - Cześć, mamo - rozłączam się i rzucam telefon na kanapę. 

~.~

Drogi Smutku!Wiem, że jesteś teraz obok mnie, ale nie wiem jak powiedzieć Ci to prosto w twarz, dlatego postanowiłam napisać do Ciebie list.Nie mam pojęcia, dlaczego aż tak bardzo mnie polubiłeś i każdego dnia, o każdej porze dotrzymujesz mi kroku.Niestety ja nie darzę Cię aż tak wielką sympatią; masz bardzo dziwny sposób okazywania uczuć, przez co cały czas jestem smutna i nie mam na nic ochoty.Dlatego pozwalam Ci ode mnie odejść. Zostaw mnie w spokoju,Violetta

~.~

    - Moim zdaniem powinnaś iść do psychologa - stwierdza mama, a temperatura na moim termometrze złości wzrasta do 40 stopni. 
    - Mamo, nie rozumiem dlaczego tak uważasz, ze mną jest wszystko w porządku! - wręcz krzyczę do telefonu.
    - Kiedy ostatni raz spotkałaś się z jakimiś przyjaciółmi? - ni stąd, ni zowąd zadaje pytanie, na które doskonale zna odpowiedź.
   - Przecież wiesz, że od pogrzebu z nikim się nie spotykałam - burczę pod nosem, zirytowana następnej wzmiance słów o drugim, najgorszym dniu w moim życiu. Chociaż taki to przeżywam chyba codziennie. 
   - A kiedyś nie mogłaś wytrzymać bez nich dnia! 
   - Chcę, aby mnie zapamiętali jako wesołą Violettę, z którą urwał im się kontakt, a nie jako Violettę, która nie mogła się pogodzić ze śmiercią swojego męża do końca życia! 
   - Czy ty sama siebie słyszysz? Ja uważam, że nie. Córciu, pójdź raz, to ci dobrze zrobi - zachęca mnie uparcie. - Proszę, tylko raz.
   - Zobaczę, co się da z tym zrobić. 

~.~

Droga Samotności! Od dwóch lat tworzymy zgraną parę, co? Muszę Ci jednak powiedzieć, że niestety... Ale nasza współpraca dobiega końca. Chciałam Ci (nie)podziękować za te dwa lata, w których byłaś ze mną.Powinnam Ci się do czegoś przyznać, bo nie chcę mieć przed Tobą tajemnic. Po kryjomu spotykałam się z Towarzystwem.Odwiedź mnie jeszcze czasami, ale nie za często.Violetta.

~.~

    - Violetta, tak dawno Cię nie widziałam! - pisnęła podekscytowana Ludmiła zatapiając mnie w niedźwiedzim uścisku. -Tak mi Ciebie brakowało!
    - Lu, mi Ciebie też - wyznaję cicho, a w moim gardle tworzy się bolesna gula, która pęka, a do moich oczu zaczynają napływać łzy. 
    - Cii... Violu, już dobrze. - Przyjaciółka delikatnie gładzi mnie po włosach. 
    - Przepraszam, ja.. ja...
    - Wiem - przerywa mi. - Już dość się nacierpiałaś, teraz obiecuję, że będzie tylko lepiej.
         Ale tak nie było.
         Nie spotkałyśmy się już nigdy więcej.

~.~

Droga Samotności!
Rozumiem, że się za mną stęskniłaś, ale nie musiałaś wracać.
Tak naprawdę nie chciałam żebyś mnie odwiedzała.
Idź sobie,
Violetta

         Cholera, chyba naprawdę powinnam pójść do tego psychologa.

~.~

       Cicho stąpając po podłodze, podchodzę do okna. Powoli odgarniam poszarzałą, już dawno nie praną firankę, aby móc lepiej dostrzec widoki. 
        Szaro-białe kłębki chmur krążą po niebie i wydaje się, jakby zaraz miały ronić łzy. 
        Na drzewach zostało już tak mało liści, że można je policzyć na palcach u jednej ręki. Trawy, nie można nazwać trawą. Jedynie wyniszczonym zielskiem pomieszanym z błotem. 
        Tam, gdzie jeszcze podczas całego lata słyszało się chór bzyczenia pszczół, dziś nastaje głucha cisza. Nie ma ani jednego kwiatka, ani jednego listka, łodyżki, a co mówić pszczoły.
         Wszystko umarło, ale na wiosnę znów zmartwychwstanie, wraz z powrotem słońca. 
         Zawsze sobie wyobrażałam, że na jesień (prawie) zawsze jest deszcz, ponieważ tęskni za słońcem. 
         Czy jestem taką chmurą czekającą na Leona? Być może. Tylko ja czekam, wiedząc, że to nigdy nie nadejdzie.

~.~

Droga Miłości!
Pamiętasz mnie jeszcze? Szczerze mówiąc, mam taką nadzieję.
O czym ja mówię? Nadzieja? Przecież to jasne, że gdyby nie nadzieja... No cóż. Prawdopodobnie nie pisałabym teraz tego listu. To jest teraz takie jakby moje wsparcie.
Ostatnio byłam u psychologa, ale kogo to obchodzi? No cóż... Nie wiem czy znajdzie się taka osoba.
Piszę do Ciebie ten list z prośbą, bo...
Ty jesteś moją nadzieją... nadzieją na to, że będzie lepiej.
Rozumiesz mnie? Ja siebie nie bardzo.
Proszę, odwiedź mnie. Mam już dosyć takiego życia,
Violetta

~.~

        Chwytam zeszyt i długopis. Po chwili słowa "same" piszą się na kartce:

Jak wytłumaczyć to, 
że nie mogę przestać myśleć o tobie,
O nas dwoje, 
Jak uciec
Od piosenki, 
Która mówi o tobie 
Jeśli jesteś moją piosenką*

         W każde następne zdanie wkładam więcej pasji, co nowe słowo było pisane szybciej. Duchem znikam z tego świata, liczy się tylko muzyka...

~.~

   - Jak się czujesz z odnalezieniem swojej pasji? - zadaje mi pytanie pani psycholog. 
   - Czuję, że malutka część pustki panującej w środku  wypełniła się. Głuchą ciszę przerwał przerwało echo dźwięków gitary. Nadzieja niewiarygodnie wzrosła - mówię z zachwytem. - Jakaś mała iskierka radości na nowo zapłonęła. 
    - Cieszy mnie to - stwierdza posyłając mi serdeczny uśmiech. - Widzę, że twoja terapia nareszcie zaczyna działać. Wiesz co lubię najbardziej w tej pracy? - pyta nagle. W odpowiedzi kręcę głową. - Ludzi, którzy w jakiś sposób dzięki mnie stają się szczęśliwi. 
   - Takich jak ja - kwituję. Tylko, że ja nie jestem jeszcze w pełni szczęśliwa.
   - Dokładnie tak - potwierdza. - Zobaczysz, ty też dołączysz do grona tych osób, które mają teraz normalne życie.
   - Mam taką nadzieję - przyznaję nieśmiało. - Nigdy nie potrafiłam pani czegoś powiedzieć... 
   - Mów śmiało - dodaje mi słowa otuchy. - Czego takiego mi nie powiedziałaś? 
   - Czasami piszę listy do miłości, szczęścia, tęsknoty i tak dalej - zaczynam wymachiwać rękoma na wszystkie strony, ułatwiając sobie tym tłumaczenie. - Często wyrażam w nich swoje niezadowolenie. 
   - A ja się dziwiłam dlaczego nie popadłaś w żaden nałóg - wykrzykuje radośnie. - Matko, już myślałam, że jestem kiepskim psychologiem. Czy dzięki temu czujesz ulgę?
   - W jakimś stopniu tak.
   - Violetta, może inni myślą, że jesteś słabą osobą, ale nie mają racji - kręci głową. - Jesteś niesamowicie silna i na serio dziwię się, że i tak przez to przeszłaś. Mogło być naprawdę gorzej. Mogę spytać w jaki sposób wysyłasz te listy?
   - Palę je, a następnie popiół dam ponieść w wietrze - wzruszam ramionami. 
   - I rób tak dalej.

~.~

Droga Tęsknoto!
Zdałam sobie z czegoś sprawę.
Smutek, złość, samotność; te uczucia mnie kiedyś opuszczą, a ty... A ty wciąż będziesz mnie nawiedzać, tak jak zawsze.
Mocny z ciebie rzep na psim ogonie, co?
Chcę Ci powiedzieć, że szczerze Cię nienawidzę.
(Nie)udanego życia ze mną,
Violetta
~.~

   - Mam zaszczyt gościć dzisiaj w studio niezwykle utalentowaną wokalistkę! Chyba każdy już ją zna. Violetta Castillo to zdecydowanie najlepsze odkrycie roku. Jej debiutancki album "Tęsknota" pobija wszelkie rekordy! - mówi prezenter do kamery z udawanym uśmiechem. Słyszę tę śpiewkę już... setny raz? - Witaj, Violetto. Dziękuję za przyjęcie zaproszenia do mojego programu. 
   - A ja dziękuję za zaproszenie - mówię życzliwie. Ostatnio myślałam, że w końcu pod tą skorupą nieszczęścia znalazłam siebie; pomyliłam się. Ta cała sława, album, wywiady... To nie Violetta Castillo, która jeszcze 3 lata temu płakała w poduszkę z powodu utraty narzeczonego. Może to życie nie było kolorowe, ale prawdziwe. 
   - Jak się czujesz z tym, że twój album "Tęsknota" stał się taki sławny? - pyta. Och, okropnie. Wszyscy na świecie słuchają właśnie najgorszego okresu w moim życiu. Wspaniale, prawda? 
   - Nie spodziewałam się tego - odpowiadam z udawanym entuzjazmem; tę czynność mam już doskonale opracowaną. - Nigdy w życiu bym tego nie przypuszczała. 
   - Dlaczego akurat taki tytuł, a nie inny? - zadaje pytanie, a we mnie zaczyna się coś gotować. W myślach liczę do dziesięciu. 
   - Tęsknota to coś, co będzie mi towarzyszyło do końca życia.
   - Tęsknota za czym? 
   - Za przeszłością - uśmiecham się słodko i upijam łyk wody. Niech nie myśli, że wyciągnie ze mnie więcej. Nie będę się żaliła o Leonie przed kamerami. 
   - Krążą podsłuchy, że twój narzeczony zginął w katastrofie lotniczej - posyła mi zwycięski uśmiech. Skąd. On. To. Wie?! - Czy z tym wydarzeniem wiąże się całe wydarzenie? A może było coś innego? Może wiedziałaś, że od razu będziesz sławna i to tęsknota za dawnym życiem? 
   - Wiesz co? - wstaję i chwytam szklankę wody. Tego za wiele, gościu popamięta wywiad do końca życia! - Wal się - wylewam na niego zimny płyn i z triumfalnym uśmiechem wychodzę. 

~.~

Drogi Leonie!
W końcu mam odwagę napisać ten list. Dlaczego wcześniej jej nie miałam? Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć jak na przykład ty teraz: Dlaczego zginąłeś i zostawiłeś mnie samą?
Odkąd odszedłeś zostałam pozbawiona kolorów życia, wszystko stało się szare i ponure. Wiatr jakby rozwiał moją radość, miłość, sens życia... Może ich nasionka wyrosły gdzie indziej?
Całymi dniami siedziałam w domu, żałośnie płacząc i pisząc listy. Choć pani psycholog sądzi, że "i tak dobrze to przeszłam". Może w sumie coś w tym jest, ale i tak nie wyobrażam sobie tego gorzej. Życie to piekło, tylko co takiego ja zrobiłam złego, aby do niego trafić?
W końcu żeby poczuć się lepiej zaczęłam pisać piosenki, bo tak naprawdę tylko to mi zostało do zrobienia.
Dzięki nim poprawił mi humor, nadzieja na lepsze życie wzrosła, a ja w końcu zaczęłam czuć, że żyję. Ciepłe kolory nareszcie zaczęły przebijać się przez odcienie szarości, a na niebie zaświeciło słońce, rozumiesz?
Wszystko układało się dobrze, aż pewnego okropnego dnia wpadłam na pomysł żeby opublikować jedną z moich piosenek w internecie... Głupia byłam! Udostępniłam innym swoje życie!
Niestety odniosła ona wielką popularność, aż zgłosiła się do mnie wytwórnia, a ja popełniłam następny, największy błąd w moim życiu; podpisałam z nimi kontakt. I tak oto moje wszystkie uczucia słuchają teraz miliony osób.
 Mam przyjaciół, a czuję się samotna. Powinnam być szczęśliwa, a jest wręcz przeciwnie.
Sprzedałam swoje własne życie, jestem okropna.
Chciałam Ci tylko powiedzieć, że niedługo się spotkamy-nareszcie!
Do zobaczenia
Violetta
~.~

VIOLETTA CASTILLO NIE ŻYJE
Dziś w nocy znaleziono ciało piosenkarki Violetty Castillo w jej mieszkaniu. 
Policja podaje, że popełniła ona samobójstwo. Więcej szczegółów dowiemy się  po sekcji zwłok artystki.
Violetta Castillo miała 30 lat, znana była ze swojego albumu "Tęsknota", który przyniósł jej ogromną sławę.
Składamy serdeczne kondolencje jej najbliższym.
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

LEON VERDAS
13.05.1985 - 03.10.2012
VIOLETTA CASTILLO
17.06.1985 - 03.10.2015

*****
Serdecznie zapraszam do komentowania OS'a Juslon ;*

9 komentarzy:

Każdy komentarz to dla mnie zachęta ;)
Madzia Vilovers