czwartek, 18 sierpnia 2016

Chapter 27 ~ Księżniczko

Tłumię strach. Kiedy podejmuję decyzję, udaję, że on nie istnieje.




Diego
- O czym chcesz rozmawiać? - Pytam widząc mojego brata, w moim gabinecie. Wrócił. Pytanie, kiedy i dlaczego? Po co? Wyraźnie dał nam znać, że jego rodzina nic dla niego nie znaczy.
- Dobrze, wiesz o czym. - Odpowiada spokojnym tonem, w jego głosie można wyczuć wydech. 
- To ty jesteś na mnie zły, a nie odwrotnie. - Uprzedzam Leona. Niech wie, że ja nie żywię urazy.
- Diego.. - Wymawia moje imię, które oboje bardzo dobrze znamy, ale on zawsze lubił każdą poważną rozmowę tak zaznaczyć, by jego rozmówca czuł od niego przyjacielski gest.
- Leon, to ty musisz to zrozumieć. - Zaczynam podniosłym tonem. Nie ja całe życie będę winny.
- Dasz mi w końcu dojść do słowa? - Pyta z lekką nutką złości, którą od razu opanowuje.
- A nie mówisz.-Oznajmiam z sarkazmem. - No dobra. - Mówię widząc jego wyraz twarzy.
- Chciałbym cię z całego serca przeprosić, za moje zachowanie.  Nie powinienem ta reagować.
Kretyn ze mnie i tyle, ale jednak mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. - Odpowiada ze skruchą.
- Ja ci dawno wybaczyłem, tylko czekałem aż wrócisz. - Lekko uśmiecham się w jego stronę.
- Naprawdę? - Pyta niedowierzająco.
- Czemu mi nie wierzysz? Ja nie żywię długo urazy. - Wyznaję z nadal goszczącym u mnie uśmiechem.
- Myślałem, że mi tego nie wybaczysz. - Burczy pod nosem szatyn.
- Nie jestem taki straszny. Jesteś dla mnie bardzo ważny, bracie. - Klepię po po ramieniu.
- Ty dla mnie też, Diego. - Uśmiecha się szczerze.
- Nie wiesz jak bardzo cieszę, że cię widzę. Jak było we Włoszech? - Pytam z ciekawością. Chcę wiedzieć co działo się tam u mojego brata.
- Świetnie mi się tam pracowało. Zaproponowali mi nawet tam pracę na stałe, bo spodobała im się
moja sumienna praca względem ich kliniki. - Oznajmia z radością. Widać ma szczęście w życiu.
- To dobra nowina. Mam nadzieję, że przyjąłeś ofertę. - Mówię z wielkim oczekiwaniem na to co powie.
- Niestety nie. - Kręci przecząco głową. Dlaczego? Czy on nie rozumie, jak wielką szansę stracił?
- Jak to? To dobra dla Ciebie propozycja. - Mówię niezadowolony.
- Violetta. Nie mogę jej zostawić na dłużej, a bynajmniej już nie chcę, być tak daleko od niej oddalony. Nie zniósłbym tego dłużej. - No i mamy powód. Miłość. To ona zrobiła z moim bratem tyle.
- Wróciliście do siebie? - Pytam z nadzieją, że odpowie twierdząco.
- Tak, aktualnie od wczoraj jesteśmy znów razem. - Uśmiecha się jak głupi. Zakochany, po prostu.
- Moje gratulacje, co się tym nie chwaliłeś? - Udaję z lekka obrażonego.
- Najpierw chciałem się pogodzić z własnym bratem. - Mruczy pod nosem.
- Kurcze..Jak ja się cieszę, waszym szczęściem. - Mówię jak najbardziej szczerze.
- Opowiadaj jak tam twoje maleństwo. - Śmieję się Leon.
- Dopiero co przyszło na świat, ale czuję że będzie moim oczkiem.
- Chłopiec czy dziewczynka? - Dopytuje.
- Leo, oczywiście że chłopiec. Podtrzymanie rodu Verdasów musi być. - Śmieję się głośno a on dołącza do mnie jak za dawnych lat.
- Hah, no pewnie, że tak. A imię jakie nadaliście?
- James. I chciałabym cię prosić w moim i Fran imieniu abyś został ojcem chrzestnym maluszka.
- Jesteście pewni? - Chyba go zaskoczyliśmy, nie chyba a na pewno.
- Jak niczego bardziej. - Odpowiadam pewny.
- To z wielką przyjemnością. I przepraszam, że nie pojawiłem się na ślubie ale obowiązki wzywały.
- Nic się nie stało. Rozumiem. - Uśmiecham się delikatnie.
- To ja będę leciał. - Mówi Leon i podaje mi dłoń na pożegnanie, którą ja ściskam.
- No dobra. Trzymaj się i zajrzyj do nas z Vilu.
- Na pewno zajrzymy.


Violetta
Z śnieżnobiałej komody wyciągam czarne pudełko, w którym jest moja ulubiona biżuteria, którą dostałam kiedyś od Leona. Na pewno będzie dzisiaj idealnie pasować, do naszej wspólnej randki. W końcu po tak długim czasie rozstania, odczuwam, że zaczynam ponownie się odradzać w jego miłości. Chcę go kochać, jak jeszcze nigdy nikogo innego, bo wiem i to czuję, że Leon Verdas jest tym jedynym, z którym chcę wiązać swoją przyszłość. Wierzę z całego serca, że teraz się nam ułoży i będziemy ze sobą bardzo szczęśliwi i nikt na drodze do tego szczęścia nam nie stanie. Tylko w jego ramionach znajduję ukojenie i to Leon jest sensem mojego życia, dla którego chcę żyć. Ale czy aby na pewno będziemy tak szczęśliwi? Bo zakochana w nim będę na wieczność. Wiem, że mój ukochany jest mi przeznaczony i prędzej czy później znów stanęlibyśmy na tej samej drodze. Wiele błędów popełniłam w życiu, ale powrót do Leona nim nie jest i nigdy nie będzie. Kończę moje błogie rozmyślania zapinając kolię na szyi i zmierzam ku wyjścia, by w parku spotkać się z szatynem..

***
Idąc parkową ścieżką zauważam moją miłość, która niecierpliwie czeka tyłem odwrócona do mnie.
Zgaduję, że już znudziło mu się to wyczekiwanie na mnie, ale on dobrze wie, że zawsze muszę wyglądać dobrze. Ubrałam się na tą okazję w białą sukienkę do kolana, która jest z krótkim rękawem. Gdy wychodziłam z mieszkania to było chłodno, więc zarzuciłam na siebie czerwoną jeansową kurtkę. Gdy już podchodzę do niego, to obraca się a w jego oczach pojawiają się iskierki. Podoba mu się. To dobry znak. Jak najbardziej dla mnie. Ja uśmiecham się do niego, a on odwzajemnia uśmiech. Czuję jak motylki latają mi w brzuchu. Cudowne uczucie. Kwitnę w tej miłości, dokładnie przy nim. Leon podaję mi moje ulubione kwiaty, a ja z radości wtulam się do ciała mężczyzny. Pachnie najlepiej na świecie. Uwielbiam wpajać się jego zapachem. Po krótkim czasie odrywam się od jego ciała.
- Dzień dobry proszę pana. - Mówię zalotnym głosem. Wiem, że taka gra mu się podoba.
- Witam piękną panią. Czy my się już nie znamy? - Pyta przenikliwym spojrzeniem, aż ciarki mnie przechodzą. Tak na mnie on działa. Ach.
- Nie przypominam sobie. - Odpowiadam z głupim uśmieszkiem.
- A może jednak? - Zbliża swoją twarz do mojej, a potem usta do moich. Całując mnie delikatnie, doprowadza do szału.
- Mmm. - Udaje mi się tyle powiedzieć, gdy się od siebie odrywamy. - To zdecydowanie mężczyzna mojego życia. - Dodaję, uśmiechnięta.
- Jest Pani pewna? - Pyta z szerokim uśmiechem. Jak ja kocham jego uśmiech. Szaleję za nim!
- Ależ tak, proszę Pana, jak niczego innego. - Odpowiadam bez wahania.
- Kochana moja. - Mówi i przytula moje kruche ciało do swojego.
- Tylko twoja, kochanie. - Odpowiadam.
- Gotowa ślicznotka na uroczy wieczór w cudownej restauracji z takim mężczyzną? - Pyta, unosząc w śmieszny sposób swoje brwi. jak zawsze, urokliwy.
- Jak najbardziej.Zawsze o tym marzyłam. - Mówię pełna zachwytu.
- To idziemy księżniczko. - Chwyta mnie za dłoń i splata ze swoją. To teraz kierujemy się na moją randkę z facetem marzeń. Cudownie.

___________________________________________________


Hej kochani!
Jak miło jest mi was powitać takim zwrotem, po tak długim czasie.
Ogromnie się za wami stęskniłam.
I mam nadzieję, że znajdzie się kilka osób, które poczytają do końca to opowiadanie.
Musiał minąć prawie rok bym zrozumiała, że ważny jest dla mnie blog i Wy.
Bo Wy go stanowicie. Rozdział może i krótki ale jest.
Chcę się postarać by kolejny rozdział był w następnym tygodniu.
Bardzo mocno was ściskam <3
Do następnego :)
Czekam na wasze komentarze.

Madzia Vilovers

środa, 17 sierpnia 2016

Odchodzę?

Na wstępie powiem, cześć wam wszystkim i przepraszam za tak długą nie obecność.


Wszystko się zmienia!!!

Nie wiem co mam sama powiedzieć na moje usprawiedliwienie. Dawno nie było tutaj żadnego posta, choć
poprzednio obiecałam, że będzie. Wena i inspiracja na pisanie kolejnych rozdziałów szybko przez te miesiące mi się wypaliła. Nie miałam nawet ochoty by wejść na bloggera i poczytać inne cudowne blogi z pięknymi opowiadaniami. Nie wiedziałam co się dzieję, ale w moim życiu wiele się zmieniło. Wiem, że wiele osób czytelników moich zawiodłam, ale najbardziej chyba moją cudowną Wiktorię. Zachowałam się bardzo dziecinnie, zostawiając bloga bez większej odpowiedzi, gdzie jestem.
Potrzebuję teraz czasu i waszego zrozumienia, bo wiem, że jesteście wspaniałymi ludźmi i zrozumiecie. 
Chciałabym tutaj wrócić, bo powoli moja siła do pisania powraca, ale nie wiem czy wy jeszcze czekacie na rozwinięcie poprzedniego opowiadania, które mam w planach dokończyć. Jeśli chcecie czytać dalej mnie zostawcie mały znak, że jeszcze jesteście ze mną i czekacie, aż tutaj wrócę. W tym poście nie chcę wam obiecywać, że za nie długo pojawi się masa rozdziałów bo ponownie was zawiodę, chcę liczyć na wasze wsparcie, bo dzięki wam to wszystko tutaj osiągnęłam. Jesteście moją motywacją i to się nie zmieni. Bardzo dziękuję za wasze wszelkie wiadomości pytające o to czy zamierzam wrócić. Jesteście najlepsze <3
A rozdział 27 pojawi się już jutro, jeśli będziecie tylko chcieli.

Przepraszam was jeszcze raz...
Madzia Vilovers, ściskam mocno