sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 20 "Kochanie..."

                            " Pozbierać jest dziesięć razy trudniej,niż rozsypać."
                       Rozdział z dedykacją dla Viki Verdas ^^

Violetta
Budzę się cała zdyszana,miałam okropny koszmar.Mój Leoś on w tym śnie odszedł na zawsze ode mnie,nie obudził się a jego organizm nie wytrzymał dalszej walki.Na szczęście to tylko sen,wytwór mojej wyobraźni,która mam nadzieję,że się nie spełni.Dzisiejszej nocy w ogóle nie mogłam zasnąć myślałam tylko o Leonie.Nadal nie mogę w to uwierzyć,co wczoraj miało miejsce.Postanowiłam wstać i iść do łazienki.Tam rozebrałam się do naga i weszłam pod strumień cieplej wody,tego właśnie było mi trzeba.Relaksu.Po wykonanych czynnościach,ubrałam się w szybciej przygotowany zestaw ubrań.Jeszcze tylko ogarnęłam łóżko i pomaszerowałam do jadalni.Zjadłam szybko śniadanie.
Lecz gdy miałam iść już do szpitala,ktoś nie oczekiwany zadzwonił do drzwi.Był to Diego,który był lekko speszony.Zaprosiłam go gestem ręki,aby wszedł do domu.
- Cześć Diego.Co cie do mnie sprowadza ? - Pytam się uśmiechnięta widząc mojego przyjaciela.
- Hej Vilu.Chciałem się ciebie o coś poradzić.Pomożesz przyjacielowi.Wiem,że może nie masz chęci ze względu na Leona,ale nie miałam do kogoś pójść.Liczyłem na ciebie.- Mówi po czym patzry na mnie błagalnym wzorkiem i jak mu tu nie odmówić.

- Pomogę ci,tylko musisz mi powiedzieć w jakiej sprawie ?
- Mam zamiar iść z Dominicą na kolację ale nie wiem co ona lubi.- Odpowiada lekko speszony.
- No wiesz za długo to się z nią nie znam,ale opowiedziała mi troszkę o tym co lubi.- Powiedziałam prawdę chłopakowi.Nie znam na tyle dobrze jego dziewczyny- O czym konkretnie chciałbyś się dowiedzieć ? - Pytam się,a on zastanawia się nad tym co byś chciał wiedzieć.
- Jakie są jej ulubione kwiaty,wino i restauracja ?
- Akurat dobrze trafiłeś.Znam na każdą odpowiedź.Uwielbia czerwone róże,wino czerwone wytrawne a jej restauracja marzeń to ta na ul.Szerck,
- Jesteś niesamowita,bardzo ci dziękuję za pomoc.Będę ci niezmiernie wdzięczny i dłużny.
- Nie musisz mnie tak chwalić.Jednak nie jestem taka wspaniała.
- O czym mówisz ? Chodzi o Leona ?
- Zgadłeś.Przez ten jego wypadek zaczęłam się obwiniać,że to wszystko moja wina.Straciłam przez to wszystko pewność.Gdybym mu wtedy wybaczyła,może by nie doszło do tego wypadku.
- Nie mów tak,nikt nie jest temu winien,rozmawiałem z jego lekarzem i w przeciągu trzech dni powinien się obudzić,bo nie było żadnych powikłań.Nie obwiniaj się na to,na co nie miałaś najmniejszego wpływu.Tak musiało być.
- Możliwe,ale dlaczego on ? Mogę się do ciebie przytulić ?
- Pewnie.Ci wszystko będzie w porządku.Dasz radę,bo jesteś silna.- Mówi do mnie,a ja wtulam się bardzo mocno w jego klatkę piersiową.
~*~
Wchodzę do sali nr.5 w której leży Leon.Był cały blady,najbardziej co mnie przestraszyło to to,że był
podłączony do aparatury medycznej,kabelek,rurek i urządzeń,z którymi do tej pory nie miałam do czynienia.Serce mi się krajało widząc go w takim stanie.Słone łzy zaczęły mi spływać po obu policzkach.Było mi tak strasznie smutno.Jestem ciekawa co teraz może czuć właśnie on.Czy jest mu tam ciężko ? Miał kilka ran i zadrapań na twarzy.Leoś wyglądał tak jakby spał,był cały spuchnięty i miał dużo siniaków.W mojej głowie zadaję sobie tylko jedno pytanie dlaczego on ? Siadam na krzesełku obok jego łóżka,łapię jego dłoń i splatam ją z moją.Chcę,żeby czuł moją obecność przy nim.Jestem wdzięczna Bogu,że spotkałam go na mojej drodze,za to,że byliśmy tak razem szczęśliwi.
Leoś wiem,że mnie nie słyszysz.Ale chciałam z tobą porozmawiać.-Zaczęłam mój monolog w stronę śpiącego Leona.Kocham Cię bardzo i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie,bardzo ciebie potrzebuję.
Chcę żebyś wiedział,że jak tylko wrócisz do nas,to wybaczę ci,bo cię bardzo Kocham.Jesteś moją miłością.Nie chciałam abyśmy wtedy odeszli od siebie pokłóceni,wiem,że ten wypadek był z powodowany przeze mnie.Nie chciałam cię zranić,to wszystko wyszło pod wpływem emocji.Chciałabym codziennie zatapiać się w twoim śnieżnobiałym uśmiechu,który wywołuje u mnie dawkę emocji.Jesteś dla mnie tak jak tlen,jedyny i nie powtarzalny.Każda chwila,którą spędzam samotnie bez ciebie to dla mnie wielki ból.Przy tobie czułam radość,miłości smak.Proszę nie odchodź ode mnie.Daj mi swą miłość.-Mówię na jednym wdechu,ocierając łzy.Przytulam się do niego,chcę słyszeć bijące jego serce dla mnie.
Camila
Czekam na Sebastiana z piętnaście minut,a on nawet nie raczył się ze mną spotkać.Nie chciałam załatwić tego przez telefon,wołałam się spotkać z nim w cztery oczy.gdybym zadzwoniła mógłby skłamać,a ja tego nie chcę.Wolę prawdę od najgorszego kłamstwa.Ale i tak wystarczająco mnie zranił.W końcu raczył się stawić i stoi przede mną w pełnej okazałości.
- Przepraszam za spóźnienie,długo czekałaś ? - Pyta zdyszanym głosem.Chyba jeszcze nie wie o czym będę z nim rozmawiać.Może to i lepiej,że się nie domyślił.
- Bardzo długo.Myślałam,że się nie zjawisz.- Burczę zła,nie lubię spóźnialskich.Nigdy nie są na czas co mnie bardzo irytuję.
- Ja ? Jaki miałbym powody,aby nie przyjść ? - Pyta się zdziwiony.Całą ta sytuacja musi dziwnie wyglądać.
- Nie wiem.Może coś ukrywasz przed swoją przyjaciółką.-Wskazuję ręką na mnie.
- Co ci przyszło do głowy ?
- Od jakiegoś czasu dostaje bardzo dziwne wiadomości o bardzo niestosownej treści.Broduey był u specjalisty i wszystko zgadza się z tym,że to ty.Nie myśl,że tak łatwo cię oskarżam,jednak dowody wskazują na Ciebie.Powiesz mi prawdę ?
- Co mam ci mówić jeśli to prawda.- Mówi cicho i spuszcza głowę na dół.
- Jak to ? - Pytam się łamliwym głosem.Jak on mógł mi coś takiego zrobić.Jest zwykłym idiotą.
- Łudziłaś się z tym,że zaprzeczę ? Nie chcę więcej cię okłamywać.- Nie wierzę,jest jeszcze gorszy niż myśłałąm,zachowuję się tak jakby się nic nie stało.Ugh jak on mnie denerwuję.
- Co ty sobie wyobrażałeś pisząc to wszystko ? - Jestem na niego zła.
- Byłem wtedy zauroczony tobą,za wszelką cenę chciałem abyś była moja.
- Dziewczyna nie może być czyjąś własnością.
- Uwierz mi,że to uczucie prysło,dlatego teraz jestem tylko twoim przyjacielem.
- Nie wierzę ci,chciałeś się w ten sposób zbliżyć do mnie.Nienawidzę Cię.Lepiej zapomnij o mnie.
- Uderzam go mocno w policzek po czym odchodzę od niego.
Diego
Jestem strasznie spięty dzisiejszą kolacją z Dominicą,dobrze,że Violetta zgodził mi się pomóc i doradziła mi gdzie mogę ją zabrać.Jestem jej dłużnikiem do końca życia.Chcę na tej kolacji wyznać
Domi,że nie wyobrażam sobie życia bez niej,kiedy jej nie było moje życie było monotonne i szare ale teraz jest znacznie inaczej.Ubrany w garnitur,który zakupiłem sobie na bal,wypsikany w moje perfumy z kwiatami w ręku stoję przed drzwiami mojej ukochanej i zastanawiam się czy wejść do środka.Nagle mój strach znika,a pewność siebie nabiera szybkiego tępa.A w drzwiach pojawia się brunetka,gestem ręki zaprasza mnie do środka.
- Skarbie zaczekasz na mnie.Muszę poprawić makijaż.- Daję mi buziaka w policzek,a potem tłumaczy z zakłopotaniem,że nie zdążyła się umalować.
- Pewnie,nawet i tysiąc lat mogę na Ciebie czekać.Wiedząc,że i tak będziesz moja.- Mówię z szyderczym uśmiechem.A ona patrzy tylko z zażenowaniem na mnie.
- Nie schlebiaj mi tylko chwilkę poczekaj.O nic więcej nie proszę.- Odpowiada chłodno.
- Dla mojej księżniczki wszystko.- Dziewczyna tylko wywraca oczami i kieruję się do swego pokoju.
Po 15 minutach czekania,słyszę otwieranie się drzwi od jej pokoju.Z niego wychodzi śliczne ubrania.
A całkowity efekt jest taki :
Powiem jedno mam śliczną dziewczynę i to jest fakt nie do podważenia.Jestem na nią zachwycony i na maksa zadowolony,że jesteśmy razem.
- Ale mam śliczną dziewczynę.- Mówię lekko całując jej purpurowy policzek.
- Wez przestań.Wiem,że mnie kochasz i nie zamydlaj mi oczu.
- Oj tam,dla mnie jesteś ślicznotką.Nic tego nie zmieni.To co idziemy ?
- Oczywiście,ale najpierw powiedz gdzie ?
- To niespodzianka dokąd się wybieramy.Wiem tylko,że będziesz zadowolona.
- Z tobą,zawsze będę.
Dominica
Wróciłam razem z Diego z kolacji,był tai romantyczny,Udowodnił mi,że mu na mnie zależy.Kocha mnie bezwarunkowo i jest moim księciem na białym koniu.Od zawsze marzyłam o takim właśnie idealnym chłopaku,który zrozumie każdy najmniejszy błąd.Teraz leżymy razem na kanapie
i oglądamy beznadziejny film,na którego zgodziłam się z tego względu,że teraz była kolej Diego.
Brunet bawi się moimi włosami i co chwila składa mi na szyi gorące pocałunki,na co ja mocno wtulam się w jego tors.Jest mi tak dobrze z nim.Nagle ten film przestaje nas interesować.
Całujemy się coraz z większym pożądaniem.Siadam na kolana Diego i brutalnie wbijam się w jego usta.Chcę,go tu i teraz.-Mówi mi moja podświadomość.
- Kochanie...-Mruczy do mojego ucha seksownym głosem mój chłopak.Zaczął dalej składać mokre pocałunki na mojej szyi,odchyliłam głowę aby miał lepszy dostęp do mojej szyi.
- Dieguś,chcę to zrobić to teraz z tobą.-Mówię do niego,przygryzając wargę.
- Jesteś tego pewna ?
- Jak nigdy indziej,chodźmy tylko do mojego pokoju.-Szepczę mu do ucha,po chwili obje wstajemy i kierujemy się do pomieszczenia.gdy znajdujemy się w pokoju,brunet rzuca mnie na łóżko.I Zaczyna delikatnie rozsuwać zamek mojej sukienki,nie chcąc być mu dłużna więc zdejmuję jemu jego koszulkę.
Nagle zostajemy tylko w samej bieliznę.A dalej co się stało,to zachowam to w małej tajemnicy.

~*~                 ~*~

Dziękuję za wszystkie komentarze pod 19 rozdziałem ♥!

Przepraszam,że taki krótki ale nie miałam na niego pomysłu.

Dieminica przeżyła swój pierwszy raz ;)

A Camila znienawidziła Sebę xd
Chyba się z nim nie pogodzi ;)

Rozdział 21 = nie ma szantażu ;)
Ale to nie oznacza,że nie liczę na wasze komentarze ^^

Do następnego *_*



czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 19 "Jego stan jest stabilny"

Gdybyś kiedy we śnie poczuła,że oczy moje już nie patrzą na ciebie z miłością
wiedz,żem żyć przestał.   ~ Stefan Żeromski
                             Rozdział dedykowany w szczególności dla Ludmi Ferro ♥
Leon
Jestem na siebie zły,prze ze mnie mój i Violi związek jest zagrożony. Gdybym mógł tylko cofnąć czas zrobiłbym to bez zastanowienia. Lecz jest to raczej nie możliwe.Nasze dni przemijają dość szybko.
A życie jest krótkie.Powinienem walczyć,tylko jak jeśli ona nie chcę ? Chce dać mi i jej czas,co z tego wyniknie gdy po czasie powie mi,że nie chcę mieć nic wspólnego.Co wtedy ? Czy będę musiał zapomnieć o niej i o nas ? Moje rozmyślenia przerywają męskie głosy,które wołają moje imię.
- Hej Leon ! Gdzie się wybierasz ? - Krzyknęli do mnie chłopacy kierujący się w moją stronę.
- No siemka wam. Wybieram się na tor,trochę poćwiczyć przed zawodami.- Odpowiadam im.Idę na tor nie tylko,żeby wyładować się ze zwykłych emocji ale aby poćwiczyć przed zawodami.
- Rozumiem,że musicie porządnie ćwiczyć.- Kieruję się do mnie Diego,chwaląc moje nowe zajęcie.
Nie są źli,że spędzam mniej czasu w Studio uważają,że mogę mieć więcej aspiracji niż tylko muzykę.
- Tak jakby. Trener jest dość wymagający i zaborczy.- Tłumaczę im,po czym zaciskam wargi w jedną linię.Zastanawiając się nad treningiem.
- Chcieliśmy cię przeprosić za akację w studio.- Mówią wszyscy na raz
- Nie musicie. Przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku,że jest to moja wina.
- To nie wy zawiniliście,tylko ja. Może macie ochotę wybrać się razem ze mną na tor ?
- Jeśli nie będziemy ci przeszkadzać,to pewnie.- Odpowiadają szybko.Są zawsze chętni aby dowiedzieć się czegoś nowego.
- Wy nigdy mi nie przeszkadzacie.
- To idziemy.
    ~*~
Robię już ostatnie kółko na torze.Jestem dość zadowolony jak na razie z próbnego czasu.
Trener widzi we mnie potencjał,co mi daję większego plusa jazdy na motorze.Chłopacy są
zadowoleni z mojej jazdy,czuję,że są prawdziwymi przyjaciółmi.Takimi innymi,Rzadko to się
komu przytrafia.Nagle przypominam sobie o Violetcie myślę o tym wszystkim co działo się między nami.Zapominam o bożym świecie i nie umiem zapanować nad pojazdem.W pewnej chwili czuję 
jak wypadam z niego.Przed sobą widzę już tylko ciemność i słyszę głosy chłopaków i Gery.
Dalej nic nie pamiętam.
Violetta
Wierzyłam w to,że miłość nie ma sensu,że mojego zranionego serca nie da się wyleczyć.A wtedy do 
mojego życia wkroczył Leon.Zapomniałam o wszystkich złych chwilach związanych z Justinem.
Zatopiłam się w nowym,lepszym,przyjemniejszym i bardziej uczuciowym związku.Gdzie byłam Tylko Ja i On.Dlaczego ja głupia nie powiedziałam Leonowi,że też mi na nim zależy.Czemu kazałam
sobie i jemu dać czas ? Co ja robię nie tak ? Mam mnóstwo pytań w głowie powiązanych z Leosiem.
A na żadne nie znam odpowiedzi.Czy to wszystko musi być tak skomplikowane ? Próbowałam skomponować nową piosenkę,lecz żaden dźwięk mi nie wychodził,moje myśli krążyły tylko wokół Leona i nikogo więcej.
- Violu,musisz coś wiedzieć Leon on jest w szpitalu.-Wysapała na jednym tchu Francesca,musiała mieć
niezłe tempo biegnąć razem z rudowłosą do sali.
- Co wy mówicie ?- Nie mogłam uwierzyć w to co one mówią,jak to on jest w szpitalu.- Jest chory ? - Wypalam szybko,udając,że nie przejmuję się nim.Francesca tylko przewraca oczami..
- No coś ty,miał wypadek.Violetta obudź się ! - Krzyczy na mnie zdenerwowana Camila i wymachuję przy tym rękoma,co wygląda to przekomicznie próbuję się powstrzymać od śmiechu i jakoś mi to wychodzi.
Jednak po chwili wszystko do mnie dociera,mój ukochany leży w szpitalu bo miał wypadek.Nagle mój wyraz twarzy zmienia się jakbym zaraz miałabym płakać.Muszę się czegoś więcej dowiedzieć.
- Skąd wy to wiecie ? W jakim szpitalu leży ? Jaki jest jego stan ? - Zaczęłam zadawać milion pytań na minutę.Ześwirowałam chyba na chwilkę.Czuję jak łzy zbierają się mi do płaczu.
- Violcia,wszystko będzie dobrze.Spokojnie kochana dowiemy się.Wiem tylko,że leży w głównym szpitalu
w BA i chłopacy są z nim,rodzice Leona też mają jechać do szpitala.- Mówiła do mnie Francesca,przytulając mnie jak najmocniej do swojej klatki piersiowej,czułam,że obie mnie wspierają.Są
najlepszymi przyjaciółkami,nigdy bym ich nie wymieniła na inne.
- Muszę do niego w tej chwili pojechać.Chcę być przy nim ! - Mówiłam przez łzy.A Fran lekko gładziła moje włosy.
- Violu to nie za dobry pomysł.Nie wiadomo czy uda ci się z nim zobaczyć.- Próbowała przekonać mnie Camila abym jednak tam nie jechała.Lecz ona nie rozumiała,że jestem mu teraz potrzebna.
- Tylko ja wierzę w to,że moja obecność mu pomorze.Zrozumcie mnie.- Powiedziałam z zachrypniętym głosem.Powinny mnie zrozumieć,same mają chłopaków.
- Nie możemy ci tego zabronić.-Odparła rudowłosa.Posłałam jej szczery uśmiech.- Wiem,że go kochasz.-Dodała i przytuliła się do mnie.
- To co jedziemy ? - Spytała roześmiana Francesca.- Tylko ja prowadzę.- Powiedziała,po czym się zaśmiała.My jej przytaknęłyśmy i ruszyłyśmy do szpitala.
Po 30 minutach szybkiej jazdy,którym kierowcą naszej podróży była Francesca.Mogłyśmy dzięki niej szybko znaleźć się w centralnym szpitalu,włoszka jeździ z nieosiągalną prędkością,jeździ jak zawodowy pirat drogowy.Czasami boję się wsiąść do jej auta,ale jakoś prze bolewam ten strach.Razem z dziewczynami kierujemy się w stronę recepcji.Przy niej stoi pielęgniarka,która wygląda na dość młodą kobietę.
- Przepraszam panią czy może mi pani powiedzieć co się dzieje z Leonem Verdasem ?
- Nawet jeśli bym chciała informacji mogę tylko udzielać rodzinie,takie są przepisy.
- Rozumiem,a czy są jego rodzice ?
- Tak,o właśnie tam.-Wskazała gestem ręki,gdzie siedzieli rodzice Leona.
- Dziękuję.- Skierowałam miłe słowa podziękowania do pielęgniarki i poszłam w stronę państwa Verdas.
- Przepraszam,może państwo już wiedzą co z Leonem ?
- Jesteś Violu.Wiemy tylko,że przechodzi operację kolana.-Wyszeptała załamana mama szatyna i wtuliła się w swojego męża.Jego rodzice też to strasznie przeżywają.
- Jak długo może trwać taka operacja ? - Spytałam,ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Do ponad kilku godzin,lecz lekarz nas już ostrzegł,że po operacji nie można będzie do niego wejść.
~*~
Przed godziną Francesca odwiozła mnie do domu.W tym durnym szpitalu nawet na chwilę nie mogłam wejść do Leona,tam pielęgniarki są zaborcze.Niby jego stan jest stabilny,ale lekarz mówił,że nigdy nic nie wiadomo.
Może wtedy gdybym mu wybaczyła nie doszło by do tego cholernego wypadku ? Czy to moja wina,że teraz on leży w szpitalu ? Ale zawsze człowiek uczy się na swoich błędach.Wiem jedno jeśli będę mogła z nim porozmawiać to wybaczę mu.Kocham go i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego.Jest mi potrzebny jak tlen a bez niego nie da się żyć.

Dominica
Dzisiaj nie miałam zamiaru iść do Studia,od kilku dni naprawdę czuję się dość kiepsko.Jestem
ostatnio przemęczona i tydzień temu dowiedziałam się,że przyjechał do tego samego miasta mój
prześladowca.Dobrze,że przez ten czas w ogóle się ze mną nie skontaktował.Nagle słyszę charakterystyczny dzwonek na mojego Iphona,który sugeruję,że przyszła do mnie wiadomość.
Odblokowuję go i klikam w tą wiadomość.Zaskoczył mnie jego adresat oraz jego treść.
OD : Odwieczny wróg
- Maleńka nie martw się.Nasze rachunki są już wyrównane.Ty mi już dawno zniszczyłaś opinię,więc
ja zrobiłem to samo.Nie bądź zła i tak wiem,że mnie lubisz.Już mnie więcej nie spotkasz bo dopełniłem swoje zadanie.
Nic nie rozumiałam z tego s-msa.Wszystko oprócz tego,że nigdy nie będę musiała patrzeć na niego i to,że niby mnie zniszczył.Tylko jak ?
Co ten kretyn sobie wyobraża.Od piaskownicy zaczął mnie przezywać.Nigdy nie dał mi spokoju a teraz dał za wygraną.Prawie doszło by do tego aby mnie z molestował.Żyłam w ciągłym strachu do póki go nie posadzili za kratkami.Jest dla mnie nikim znaczącym.On jest zwykłym zerem.Czy kiedykolwiek żywiliście
do kogoś szczerą nienawiść przez tyle lat.Bo ja owszem i nigdy mu nie wybaczę,byliśmy najlepszymi przyjaciółmi ale on jak zwykle to wszystko spieprzył.I teraz to ja mam się czuć ta winna,że go posadziłam do paki.Mógł mnie nie obmacywać po pijaku.Po tym całym wydarzeniu z Arturem każde dni wydawały mi się,że żyję za karę.Nienawidziłam poranka i spotkań z nim w szkole.Naśmiewał się ze mnie z kolegami,że
będę na zawsze wieczną cnotką.Dzień zawsze przypominał mi o tym,że noc zawsze ma koniec i trzeba od początku radzić sobie ze swoimi myślami.Z tego wszystkiego wyszłam dzięki tacie,przyrodniej siostrze,żonie ojca oraz mamie.Z ich pomocą teraz żyję normalnie.Rozmyślałam,aż po chwili zadzwonił dzwonek do mieszkania,w którym obecnie mieszkam z mamą.Szybko pobiegłam do nich aby je otworzyć.Za nimi stał Diego z niezbyt wesołą miną.
- Hej kochanie.Coś się stało ? Wyglądasz nie najlepiej.-Mówię zmartwionym głosem.Spoglądam na chłopaka a on przywiera minę zniesmaczenia.Coś leży mu większego na sercu,musi mi powiedzieć.
- Mój przyjaciel miał wypadek.- Mówi załamanym głosem,po czym momentalnie przytula się do mnie.Czuję z bliska jego szybko bijące serce.Jest on typem wielkiego wrażliwca.
- Tylko dlatego tu jesteś ? - Próbuję się dowiedzieć od niego czegoś więcej.Dzisiaj jest zbyt tajemniczy a nigdy taki nie był w stosunku do mnie.
- Nie powiedziałaś mi całej prawdy.- W jego oczach mogłam odczytać złość i momentalnie odszedł z mojego uścisku
- Jakiej prawdy ?.- Pytam zaskoczona.O jaką prawdę on zabiega.
- Co do Artura.
- Skąd go znasz ? - Nie mogę w to uwierzyć.Wiedziałam,że kiedyś mój prześladowca.Odwdzięczy się mi za wszystko.I tak się stało.
- Odwiedził mnie wczoraj.Powiedział mi wiele ciekawych rzeczy.Byłaś jego dziewczyną a kiedy między wami miało dojść do stosunku ty go oskarżyłaś o gwałt i wyciągałaś od niego kasę.Nie chcę aby to samo były między nami.
- Skąd masz taką pewność,że on nie oszukuję ? - Mówię zachrypniętym głosem.Czuję jak po policzkach płyną moje samotne łzy.Artur jest perfidną świnią.
- A jest inaczej ? - Pyta zirytowanym głosem,na co ja przewracam teatralnie oczami.
- Wysłuchaj mnie.- Odpowiadam a on kiwa twierdząco głową.- Artur był moim przyjacielem od piaskownicy.Kiedyś gdy bawiliśmy się w piaskownicy podszedł do nas mały chłopiec i poprosił mnie abym się z nim pobawiła Artur momentalnie mi zabronił a ja go nie posłuchałam.Od wtedy zaczął mnie obrażać.
12 lat później odbył się bal gimnazjalny na którym był alkohol,on wypił go za dużo.Jako,ze byłam wzorową uczennicą gimnazjum to pani Hirsch poprosiła mnie abym zwiozła go do domu.I tak wtedy groziło mu niezdanie,bo oni ten alkohol przemycili.wtedy w swoim pokoju zaczął swoje ręce wkładać pod moją sukienkę a ja w ostatniej chwili mu uciekłam.Po tym całym incydencie zaczął mnie wyzywać i ośmieszać od wiecznych cnotek.Dzięki wsparciu rodziny wyszłam z tego cało.A teraz wszystko do mnie wróciło,jak bumerang.
- Wierzysz mi ? - Pytam,a w moich oczach zbierają się jednorazowe łzy.
- Jak ja mogłem być tak bardzo głupi i zwątpić w Ciebie już wiem,że było ci naprawdę trudno powiedzieć mi prawdę.To ja jestem idotą.Nie ty skarbie.- Mówi i opuszkiem swojego palca delikatnie dotyka mojego nosa.Na jego czynność lekko zmarszczam nos.
- Skarbię ? - Dziwię się na słowa bruneta.Przecież nie wiem czy możemy tak się do siebie zwracać.
- No tak.Wybaczyłem ci.Chcę żebyśmy jutro wyszli razem.Zgadzasz się ?
- Czyżbyś proponował mi kolację ? - Pytam dość radośnie z nutką seksapilu.
- Pamiętaj tylko,że we dwoje.Będę jutro po Ciebie o 17.Czekaj na mnie.-Całuję mnie namiętnie 
w usta,po czym wychodzi z mojego i mamy mieszkania.Wszystko idzie po mojej myśli.Artur nigdy mi nie za szkodzi,bowiem,że mam przy sobie kochających mnie ludzi,którzy zawsze są za mną.

Camila
Broduey co ty wygadujesz on nie jest do tego zdolny ! - Krzyczę na chłopaka,dobre 10 minut. Próbuję mi wmówić,że za tymi wszystkimi sms-ami stoi Seba.Chyba coś się mu pomyliło.
- Camila przejrzyj w końcu na oczy.Jest zwykłym oszustem.Omamił cię,wiedziałem,że tak będzie.
- Co wiedziałeś ? Mówisz takie głupoty bo jesteś zazdrosny.- Broduey musiał oszaleć,jak może tak mówić o Sebie.Chociaż wiem,że nie dawno ja sama miałam z nim wielką spinę ale od niedawna jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.Nie widzę w tym sensu,poco miałby to wszystko robić.
- Wmawiasz mi zazdrość.Może czasami jestem cholernie o Ciebie zazdrosny,ale nie teraz.
Zazdrość jest oznaką,że kogoś się bardzo kocha.- Podnosi głos,ale stale patrzy się w moje oczy.To oznacza,że nic przede mną nie ukrywa i nie oszukuję.
- To nie znaczy,że teraz tobą też nie włada.- Nie wiem co się ze mną dzieję.Najpierw myślę,że mam mu wierzyć a potem mój umysł podpowiada,że Seba by nigdy nic takiego nie zrobił.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć ? Odsuwasz mnie od siebie.- Mówi nie zadowolony z mojej postawy.Chyba liczył na to,że od razu mu uwierzę.
- Broduey to będzie najlepszy pomysł.Uwierz mi ! - Odpowiadam nie do końca przekonana co mówię,
- Nic nie będzie dobrze.Albo teraz wierzy mi lub temu przydupasowi.- Nigdy nie widziałam go takiego stanowczego.I co ja mam teraz zrobić ?
- Proszę nie stawiaj mi takich warunków.- Mówię załamanym głosem.Nie chcę aby nasza cudowna miłość,którą budowaliśmy latami rozprysła się od tak.
- Stawiam je bo do Ciebie nie docierają moje słowa.
- Kocham Cię i nie chcę abyśmy się rozstali.Jutro z nim porozmawiam.
- Tylko pamiętaj,nie daj się zwieść.Nie chcę cię stracić.-Mówi czulę całując moje czoło.Nie mogę
w to uwierzyć jakim jest on wyrozumiałym człowiekiem.


~#~        ~#~

Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem :*

No i jak podoba wam się 19 rozdział ? xd

Dowiedzieliście się całej prawdy o przeszłości Domi.
Leon miał wypadek.A czy wyjdzie z tego cało,to tylko ja wiem.

Wiem,że rozdział miałam dodać prędzej ale w mojej szkole dopiero dzisiaj zakończył się pierwszy semestr.I miałam na głowie tylko poprawy :)

Rozdział 20 pojawi się gdy pod tym rozdziałem
 będzie o dwa komentarze więcej niż w poprzednim

Next = 14 komentarzy ^^
( bez słów zajmuję )






sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 18 "Czy ty chcesz mi powiedzieć,że to koniec ?"

Zapach twoich perfum koi mój ból...Ból,który często właśnie Ty mi zadajesz...
Rozdział z dedykacją dla Alla Salvatore <3
Zapraszam do czytania 18 rozdziału :)

Leon
Obudziłem się przed 7:00,zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki,aby się odświeżyć.Dzisiaj mam
dużo rzeczy do zrobienie : porozmawiać z Justinem,z Violą i iść na trening.Tak dużo spraw mam do wykonania,a tak mało czasu.Dlaczego gdy zawsze jest coś dobrze,coś pójdzie nie po naszej myśli.Ale mam zamiar to naprawić.Choć sam nie wiem jeszcze jak,ale to zrobię.Z komody wyciągam czarne skarpety i bordowe jeansy,na swój nagi tors wkładam śwież uprasowaną koszulę,zapinam jej ostatnie guziki i psikam się moimi perfumami,które dostałem od ukochanej Violi.
Przeglądam się w lustrze i układam starannie grzywkę na bok.Moje zajęcie przerywa mój dzwoniący telefon.Biorę do ręki Iphone'a i czytam na głos,że dzwoni Gery.
- Hej Gery,stało się coś,że dzwonisz ?
- Nie,pomyślałam,że jako iż jestem dobrą przyjaciółką chciałam ci przypomnieć,że o trzeciej masz trening.Nie spóźnij się.Szef tego nie toleruję.
- Postaram się.Dziękuję Ci bardzo.Do zobaczenia.
- Pa.
~*~
Aktualnie jestem w studiu,zmierzam korytarzem do szafek aby odłożyć moje książki.Gdy wchodzę
do pomieszczenia napotykam moich przyjaciół.Rozmawiają jak zwykle o muzyce i co ich kręci.
- Cześć Wam.-Podałem każdemu rękę.
- O Leoniasty pojawił się w szkole.- Zaśmiał się Andres.
- Oj tam.Jedne dzień wolnego nikomu nie zaszkodził.- Próbowałem się wytłumaczyć.
- Wiesz twoja dziewczyna się bardzo martwiła.Poszliście do tego kina ? Jak było ? - 100 pytań na minute jak zwykle miał Maxi.Nigdy go nie zrozumiem jak można się o coś często pytać.
- Żadnego kina nie było.- Powiedziałem smutno,po czym zamknąłem swoją szafkę.
- Jak to ? - Spytał Broduey.
- Po prostu zapomniałem i się nie zjawiłem.- Nie chciałem im nic ściemniać,jestem wobec nich zawsze szczery i nie ważne co o mnie pomyślą,to się nie liczy.
- Oż kurde jakim ty jesteś debilem.- Krzyknął na mnie Diego.A ten to zawsze obrońca dziewczyn.
- Licz się ze słowami.Ona nie była wcale lepsza.Spotkała się ze swoim byłym.- Odgryzłem się jemu,niech wie,że szatynka też jest nie święta.
- Z kim ? - Spytał nagle Marco.
- Z Justinem i dla waszej świadomości wrócił.
- Jak go zobaczę to dupy mu z nogi powyrywam.- Krzyknął Broduey.
- Spokojnie już ja to załatwię.-Powiedziałem do nich widząc mojego wroga w sali obok,chyba przygotowywał się do występu.Skierowałem się tam gdzie on się znajdował.
- Pedał ku kochasz ją.-Zwróciłem się do Justina,a on przybrał lekki grymas.
- I to bardzo.Nie wyobrażam sobie życia bez niej i jeszcze jedno nie nazywaj mnie tak.- Rozmarzył się.Co za dupek.Jak on czelność mówić mi wprost,że kocha moją ukochaną.
- Masz się od niej odczepić zrozumiałeś.
- Jest moją dziewczyną nie wiem o co ci chodzi.Lepiej zajmij się sobą.-Odgryzł się,ten leszcz popamięta mnie do końca swojego marnego życia.A ja go lekko popchnąłem.
- Wróciłeś aby jej tylko namieszać w głowie.-Powiedziałem i rzuciłem się na niego z pięściami.
Biłem go aż do póki nie rozdzielili nas chłopacy.Byłem na maksa wściekł na niego.Zwykła szuja jest
z niego i nic więcej.
- Ej Leon uspokój się.Nie powinieneś tego robić.Na dodatek w studiu.Mogą Cię za to wyrzucić.- Krzyknął w moją stronę zły Diego.Może ma rację,ale ten debil nie będzie odbijał mi dziewczyny.
- W dupie to mam.Ten idiota za dużo sobie wyobraża.-Krzyknął rozwścieczony w stronę bruneta.
- Nie moja winna,że zacząłeś rozmawiać o mojej dziewczynie.-Próbował się obronić Justin,chusteczkę próbował zatamować krew,która leciała mu z nosa.
- Przestań,nie jesteście już razem od dawna.- Zezłościłem się.On jest nienormalny.Stwierdziłem po chwili.
- Ale o kim ty do jasnej cholery mówisz ? - Krzyknął Justin.
- O Violettcie.A ty ?
- O Emily mojej girls,która jest w LA.- Oj zaskoczył mnie.Jest mi strasznie głupio,jakim teraz to ja jestem debilem.
- Ale wtopa.Wybaczysz mi tak nagłą zazdrość o Vilu.Nie wiem co sobie ubzdurałem.Po prostu wczoraj was zobaczyłem i poczułem się zazdrosny,odstawiony na bok przez nią.- Wyznałem.
- Próbuję Cie zrozumieć.Ale jakoś nie mogę.Nie bój się nie wniosę skargi,to tylko krewa z nosa.
Powiedz mi dlaczego nie zjawiłeś się na waszej randce ?
- Miałem trening,chodzę od niedawna na tor motocrossowy.I tam się zasiedziałem.Zatraciłem się w czasie.
- Musisz jej to wytłumaczyć.I nie ukrywaj niczego więcej przed nią.
- Będę pamiętał.- Jednak Justin okazał się być w porządku facetem,pozory jednak mylą.Nie warto się nimi kierować.Tylko teraz potrzebna mi rozmowa z szatynką.

Violetta
W sali gimnastycznej ćwiczyłam nowy układ na zajęcia z Gregorio.Dzisiejszy występ Justina jest odwołany z powodu,że słabo się poczuł,a ja nie tracić czasu chciałam poćwiczyć.Moją gimnastykę przerwał wchodzący do sali Leon,nie wyglądał na wesołego.
- Miło się wczoraj bawiłaś ? - Skierował się Leon do z wyrzutem.To chyba ja powinnam mieć do niego pretensje a nie on.
- Daj spokój.Nie chcę mi się z Tobą rozmawiać.- Powiedziałam na odczepne,nie chcę z nim dyskutować,tylko dlatego,że jest złośliwy.
- Ja myślę,że zachce ci się.Chciałem tylko pogadać.- Odpowiedział spokojnie.
- No to jeśli się już tak wysiliłeś,to mów ! - Zwróciłam się do niego.Jeśli miał odwagę przyjść do mnie to nie ma sensu abym go olała.
- Przepraszam cię za to,że nie pojawiłem się na naszej randce.-Zaczął,lecz ja nie dałam mu skończyć.
- Mam nadzieję,że masz dobre usprawiedliwienie ! - Krzyknęłam w jego stronę.Niech wie,że łatwo ze mną nie pójdzie,musi się postarać.
- Odkryłem w sobie nową pasję,tak się nią zachwyciłem,że nie poczułem straconego czasu.Kiedy się zorientowałem,to było bardzo późno .Nie chciałem aby tak wyszło.Musisz mi uwierzyć.
- To dlaczego nie dzwoniłeś ? Mogłeś powiedzieć,że raczej nie wyjdziemy może innym razem.
- Telefon mi się rozładował i nie mogłem jak się z Tobą skontaktować.
- Bardzo dziwne.A co to za nowa pasja ? - Byłam bardzo ciekawa co jest przyczyną tego,że wczoraj się 
nie zjawił.
- Motocross.Nie jesteś zła ? - Spytał.Ja musiałam wszystko sobie ułożyć w głowie,to znaczy,że jeździ na motorze.To racjonalnie niebezpieczne.
- Na to,że jeździsz na niebezpiecznym motorze czy to,że wystawiłeś mnie do wiatru ? - Spytałam naburmuszona,nie wiem dlaczego ale nie umiem go w tej chwili zrozumieć.
- To i to.Tylko szczerze.
- Troszkę byłam ale mi przeszło,po tym jak tu przyszedłeś mi wszystko wyjaśnić.Ale byłam cholernie zła.
- Lepsza nie byłaś.Musiałaś iść na kawę ze sowim byłym ? Wiesz jakie jest to przykre,widzieć was ? - Powiedział z wyrzutem,zrobiło mi się cholernie przykro,że on tak uważa.
- Kiedy ty nas widziałeś ? - Spytałam.
- Jak się świetnie dogadywaliście.Mówiłaś,ze chcesz o nim zapomnieć,ale ty też jest kłamczuchą.
- Przestań,znowu wszystko zepsułeś.Chciałam ci wybaczyć,jednak ty robisz wszystko na odwrót.
- Violetta źle mnie zrozumiałaś.
- Nie chcę z Tobą rozmawiać.Idę jak najdalej od Ciebie.-Krzyknęłam podirytowana i wyszłam z sali.
Diego
Dzisiaj poznałem bardzo dokładnie mamę Domi,wiem,że pani Saenz uczy nas angielskiego.Jednak
nie miałem nigdy takiej przyjemności spotkać ją od strony poza szkolnej.Jest cudowną kobietą jak
jej córka,ona sama nie mogła uwierzyć w to,że chociaż znamy się dopiero od 3 tygodni,to już jesteśmy parą.Stwierdziła,że nasza miłość będzie musiała przejść wiele prób aby jej rozkwit był piękny.Opowiadała nawet o tym,że ona i jej mąż nie są razem,dlatego,że nie przetrwali próbnego testu miłości.Ja i Dominica jesteśmy jeszcze młodzi aby wysuwać pewne wnioski,żyjemy chwilą.
Nagle na sowim ramieniu poczułem męską dłoń.Odwróciłem się do niego,ten facet miał około 25 lat.
Bardzo dziwnym wzrokiem popatrzył na mnie.Czego taki facet może chcieć ode mnie ?
- Czy ty to Diego Hernandez ? - Spytał się tajemniczy głosem ten mężczyzna.Nie wiedziałem czy mam mu powiedzieć prawdę,ale jednak postanowiłem się mu przedstawić.
- Tak,miło mi pana poznać.- Powiedziałem,po czym lekko się uśmiechnąłem.
- Nie mów do mnie pan tylko Artur.- Odpowiedział blondyn. Zaśmiałem się w duchu.
- Cześć Artur.Nie za bardzo Ciebie znam,możesz mi powiedzieć dlaczego mnie szukasz ?
- Jesteś przyjacielem Dominiki ? - Spytał nie pewnie.
- W sumie to już nie,bardziej możesz mnie nazywać jej chłopakiem.- Powiedziałem szczęśliwy myśląc o mojej Domi.
- Aha.Myślałem,że uda mi się Cię ostrzec przed nią.
- Jak to przed nią ? Nie pomyliło Ci się coś.- Powiedziałem zniesmaczony tym w jaki sposób mówi o niej.
- Nie.Jestem jej byłym.7 miesięcy temu oskarżyła mnie o gwałt.- Powiedział a mnie zamurowało to o czym on mówi.
- Co ? - Krzyknąłem zły w jego stronę.
- Chociaż naprawdę tego nie zrobiłem.To była nasz wspólna decyzja
o pierwszym razie.Wykorzystała mnie.Chciała tylko ode mnie kasy i nic więcej.Nie liczyłem się dla niej.
- Nie wierzę.
- Jak wolisz,ale ja tylko chciałem powiedzieć Ci prawdę.-Może ten gościu ma rację.Ostatnio rozmawiałem z nią o moim jej życiu i w ogóle o nim nie wspomniała.A jeśli chcę mnie tak samo w ten sposób wykorzystać ? Muszę podjąć racjonalne kroki.
Broduey
- No hej Richard znalazłeś adresata tych wiadomości.- Zwróciłem się do przyjaciela.
- Nie wierzysz w moje siły ? - Zaśmiał się.Nie byłem w humorze do jego gierek,chciałem od razu wiedzieć kto to wysyła.
- Jesteś najlepszy w tym co robisz,a więc ?
- Tak.Wiadomo,że jest to chłopak.Mieszka tu w Buenos Aires.Niedawno zaczął naukę w Studio.
Nazywa się Sebastian Couch.Jest z bogatej rodzinny i nie ma żadnego pokrewieństwa z twoją dziewczyną.
- To czego mógł chcieć od niej ? - Spytałem cały zdenerwowany.A jeśli ten palant coś jej zrobi ?
- Zgaduje,że jest nieobliczalny może zrobić jej nawet krzywdę,te sms-y były z nutką erotyzmu.Radziłbym Ci porozmawiać z Camilą czy zna go.A potem zacznij działać.Nie możesz mu pozwolić na to aby omamił Cami,chyba,że już to zrobił.To jest poważny problem.
- Dzięki Rick,posłucham się twoich rad.Może jeszcze nie jest aż tak źle.
- Życzę Ci powodzenia !
Leon
Od ponad 10 minut idę za szatynką,ma niezłą formę jak na dziewczynę.Sam nie potrawiłbym tak szybko iść.W końcu doganiam ją i łapię za nadgarstek.Na co ona odwraca się w moją stronę.Nie
zadowolona z tego,ze mnie chyba widzi.
- Leon co ty tutaj robisz ? - Spytała z pretensją w głosie.
- Proszę wybacz mi.Wiem,ze popełniłem największy błąd w w moim życiu,ale zasługuję na drugą szansę.Proszę.
- Nie mamy o czym mówić.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć,że to koniec ? - Spytałem nie pewnie.W głębi serca liczyłem na to,że powie nie.
- Tego nie powiedziałam daj mi czas.- Widziałem,że w jej oczach można było wyczytać ból,smutek ale też miłość którą mnie darzyła.
- Pamiętaj nie ważne kto zawinił,ważne jest to kto chcę to naprawić.-Powiedziałem zły i skierowałem się na tor.Chcę się odciąć choć na chwilę od rzeczywistości.


~#~       ~#~

Wiem,że rozdział miał się pojawić wczoraj ale gdy pisałam ten rozdział na blogerze,to nagle światło zgasło i połowa rozdziału się nie napisał byłam na maksa zła.

Myślę,że chociaż troszkę spodoba wam się ten rozdział ?

Chcę wam uświadomić,że powoli zbliża się koniec tej historii,co zrobię dalej ?
~ Chyba sama nie wiem ;)

Im więcej będzie komentarzy tym szybciej next :**

Czekam na wasze opinie,do zobaczenia miśki ♥