Kochać i tracić, pragnąć i żałować. Padać boleśnie i
znów się podnosić.
Rozdział z dedykacją dla Tini ♥
____________________________________________
Violetta
____________________________________________
Violetta
Nie mogę w to uwierzyć, że Leon we własnej osobie stoi przede mnę. Raczej mam halucynacje lub coś sobie wyobraziłam. Widać, już ze mną jest coraz gorzej, ale przecież po co miałabym to robić?
To na pewno jest on. Nic się nie zmienił przez ten czas, może troszkę dorosnął. Te jego szmaragdowe oczy są nadal tak zniewalające, a jego uśmiech robi ze mną wszystko czuję, że jest to na pewno prawdziwa miłość i nie wiem czy jeszcze jest przez z niego odwzajemniana. Wiem, jedno nie przyjechał tutaj bez powodu. Może właśnie postanowił pogodzić się z bratem, bo co jest mi wiadomo, miał zostać we Włoszech jeszcze miesiąc, a jest jednak prędzej. W takim razie coś musi być na rzeczy, bo nie ma innej opcji. Nie zastanawiając się dłużej postanawiam się wtulić w jego ramiona, których tak bardzo mi brakowało. Tęsknota, zdecydowanie mnie dobijała. Przytulając się do niego, czuję jak jego serce szybko bije. Może jest jeszcze jakaś dla nas szansa? Nie mogę go odpuścić, nie teraz, bo nie chcę dać wolnej ręki Sophie. Chcę być tą jedyną, tylko dla Leona i niczego więcej nie pragnę. Wiem na pewno, że wrócił w pewnym stopniu dzięki mojemu listowi.
- Leon? - Upewniam się, po oderwaniu się od jego silnych ramion. Zdecydowanie mogłabym się od niego nie odrywać, ale jednak to zrobiłam. Było mi przy nim, tak bezpiecznie. Uśmiecham się.
- Tęskniłem, za tym twoim uśmiechem. - Oznajmia, z nutką erotyzmu. Czuję, że zaraz zapadnę się pod ziemię, a moje policzki będą tak bardzo czerwone. Zapomniałam, że był najlepszy w komplementach.
- Ja też za tobą tęskniłam. - Mówię delikatnie się uśmiechając, gdy moje emocje się zmniejszają.
- Już nic nie mów. - Nie rozumiem jego. Czemu mam nic nie mówić? Jednak potem robi się to dla mnie takie proste. Podchodzi bliżej mnie i koniuszkiem palca gładzi mój podbródek, wywołując u mnie ponowną falę emocji. Zbliża coraz bliżej swoje usta i składa na nich namiętny pocałunek. Już wiem, że również brakowało mi jego słodkich ust. Leon jest moim facetem marzeń.
- Leon, ja. - Próbuję coś powiedzieć, po oderwaniu, ale jednak nie jest mi to dane. Dlaczego?
- Zanim coś mi więcej powiesz, to chodź. - Mruczy mi do ucha. Czyżby miał coś specjalnie zaplanowane? Jestem bardzo ciekawa. Gdy mam otworzyć usta, on już mnie uprzedza.
- Nie pytaj, tylko mi zaufaj. - Szepcze szczęśliwy. Nic innego mi nie zostało, jak go posłuchać.
- Dobrze. - Mówię cichutko, z delikatną chrypką, nie wiem czego powinnam się po nim spodziewać.
Leon razem ze mną podchodzi do drzwi, numer 28. 28? Czyżby jakaś szczególna liczba? To nie to.
Po odtworzeniu drzwi, zamiast pozwolić mi samej wejść, to bierze mnie na ręce. Teraz to już go całkiem nie rozumiem. Po przejściu przez próg, opuszcza mnie na dół. Nikogo w tym mieszkaniu nie ma. W salonie przeważa biel, wymieszana z szarością. Właściciel mieszkania zdecydowanie urządzał go w stylu skandynawskim.
- Do kogo należy to mieszkanie? - Pytam po chwili. Chcę wiedzieć. Czy to źle? Raczej, nie.
- Do nas, skarbie. - Oznajmia z radością, a potem całuje mnie w policzek. Chyba się przesłyszałam. Kupił nam mieszkanie? Skąd u niego była ta pewność, że do niego wrócę?
- Jak to do nas? Przecież nie wróciliśmy do siebie. - Mówię zszokowana, bo nie wiem co mam myśleć po tym pocałunku. Może, szatyn uważa inaczej.
- Ja jestem innego zdania. - Stawia i muska szybko moje usta. Szaleniec kochany.
- Musimy sobie wiele wyjaśnić zanim będziemy ponownie razem. - Oznajmiam mu.
- Masz rację, musimy ze sobą porozmawiać. - Przytakuje mi. Nie chcę, abyśmy wrócili do siebie chociaż bez krótkiej rozmowy, której teraz tak bardzo potrzebuję.
- Dlaczego postanowiłeś wrócić? - Postanowiłam pierwsza zrobić ten krok. Bardzo mnie to ciekawi.
- Wróciłem, aby odzyskać twoją miłość. - Mówi, z delikatnym uśmiechem. Wiem, że mówi prawdę.
- Aż tak bardzo ci zależy? - Pytam, z głupkowatym uśmiechem, siadając na jego kolanach.
- Zależy mi cholernie. Nie chcę cię ponownie stracić. - Mruczy i przytula mnie do siebie.
- Proszę cię tylko o jedno nie rozdrapujmy starych ran. Dobrze? - Nie chcę abyśmy wracali do spraw z kilkadziesiąt miesięcy. Chcę żyć z nim, chwilą,
- Nie mam takiego zamiaru. - Oznajmia obejmując mnie w talii. Czuję, że ponownie się do siebie bardzo zbliżamy. Już zapomniałam, jak to jest czuć się kochanym.
- Widziałeś już swoją chrześniaczkę? - Pytam i muskam jego szyję, która tak ładnie pachnie.
- Nie, ale mam zamiar ją odwiedzić razem z tobą. - Bardzo miło zrobiło mi się na sercu.
- Zmieniłeś się. - Mówię z wielkim uśmiechem. Widzę to w jego oczach.
- Dużo rzeczy zrozumiałem będąc we Włoszech. Violetta zostaniesz ponownie moją dziewczyną?
- Chcę i to bardzo. - Mówię, delikatnie szepcząc do jego ucha.
- Kocham cię, mała. - Oznajmia i puszcza do mnie oczko. W końcu po długim czasie, powiedział, że mnie kocha. Myślałam, że nigdy nie doczekam takiego monumentu. Jednak marzenia się spełniają.
To na pewno jest on. Nic się nie zmienił przez ten czas, może troszkę dorosnął. Te jego szmaragdowe oczy są nadal tak zniewalające, a jego uśmiech robi ze mną wszystko czuję, że jest to na pewno prawdziwa miłość i nie wiem czy jeszcze jest przez z niego odwzajemniana. Wiem, jedno nie przyjechał tutaj bez powodu. Może właśnie postanowił pogodzić się z bratem, bo co jest mi wiadomo, miał zostać we Włoszech jeszcze miesiąc, a jest jednak prędzej. W takim razie coś musi być na rzeczy, bo nie ma innej opcji. Nie zastanawiając się dłużej postanawiam się wtulić w jego ramiona, których tak bardzo mi brakowało. Tęsknota, zdecydowanie mnie dobijała. Przytulając się do niego, czuję jak jego serce szybko bije. Może jest jeszcze jakaś dla nas szansa? Nie mogę go odpuścić, nie teraz, bo nie chcę dać wolnej ręki Sophie. Chcę być tą jedyną, tylko dla Leona i niczego więcej nie pragnę. Wiem na pewno, że wrócił w pewnym stopniu dzięki mojemu listowi.
- Leon? - Upewniam się, po oderwaniu się od jego silnych ramion. Zdecydowanie mogłabym się od niego nie odrywać, ale jednak to zrobiłam. Było mi przy nim, tak bezpiecznie. Uśmiecham się.
- Tęskniłem, za tym twoim uśmiechem. - Oznajmia, z nutką erotyzmu. Czuję, że zaraz zapadnę się pod ziemię, a moje policzki będą tak bardzo czerwone. Zapomniałam, że był najlepszy w komplementach.
- Ja też za tobą tęskniłam. - Mówię delikatnie się uśmiechając, gdy moje emocje się zmniejszają.
- Już nic nie mów. - Nie rozumiem jego. Czemu mam nic nie mówić? Jednak potem robi się to dla mnie takie proste. Podchodzi bliżej mnie i koniuszkiem palca gładzi mój podbródek, wywołując u mnie ponowną falę emocji. Zbliża coraz bliżej swoje usta i składa na nich namiętny pocałunek. Już wiem, że również brakowało mi jego słodkich ust. Leon jest moim facetem marzeń.
- Leon, ja. - Próbuję coś powiedzieć, po oderwaniu, ale jednak nie jest mi to dane. Dlaczego?
- Zanim coś mi więcej powiesz, to chodź. - Mruczy mi do ucha. Czyżby miał coś specjalnie zaplanowane? Jestem bardzo ciekawa. Gdy mam otworzyć usta, on już mnie uprzedza.
- Nie pytaj, tylko mi zaufaj. - Szepcze szczęśliwy. Nic innego mi nie zostało, jak go posłuchać.
- Dobrze. - Mówię cichutko, z delikatną chrypką, nie wiem czego powinnam się po nim spodziewać.
***
Po trzydziestu minutowej jeździe z Verdasem, jego autem. Mogę stwierdzić, że nie jeździ ze mną dość szybko. Za co w duchu mu dziękuje. Nienawidzę jak faceci, lubią się popisywać przed dziewczynami, tym co potrafią swoimi zabawkami. Wolę bezpieczeństwo i to jest dla mnie priorytetem i myślę, że dla Leona też jest to ważne. Nadal nie mogę stwierdzić w jakim kierunku jedziemy, bo nigdy nie byłam w tej części Nowego Yorku, może jest tak, że chce coś mi ciekawego pokazać, a ja nie powinnam się o nic martwić. W czasie jazdy między nami panuje cisza. W sumie, to i dobrze. Wolę tą ciszę, niż zbędną rozmowę. Szatyn przełamał barierę i bez nieśmiałości swoją rękę, trzyma na moim udzie. Ponownie wywołuje u mnie falę ciepła. Czemu tylko przy nim mogę być szczęśliwa? Chyba nigdy nie znajdę odpowiedzi na to pytanie. W końcu docieramy na metę, naszej podróży. Co my robimy na tak śliczny osiedlu?
- Zdradzisz mi, dlaczego tutaj jesteśmy? - Pytam, po chwili zachwytu.
- Potem ci wszystko wytłumaczę. - Mówi i puszcza do mnie oczko. Nie moja wina, że chcę wiedzieć, dlaczego tutaj mnie przywiózł, przecież są tutaj najnowsze apartamenty. Dalej nic nie mówiąc, szatyn łapie mnie za dłoń i ciągnie do środka budynku, po wpisaniu kodu przez Leona możemy wejść. Skąd on zna tutaj kody? Może mieszka, tutaj jego znajomy? Tyle pytań, a zeru odpowiedzi. Nienawidzę tego. Potem wsiadamy do windy i wychodzimy z niej dopiero na 5 piętrze. O co tutaj chodzi?Leon razem ze mną podchodzi do drzwi, numer 28. 28? Czyżby jakaś szczególna liczba? To nie to.
Po odtworzeniu drzwi, zamiast pozwolić mi samej wejść, to bierze mnie na ręce. Teraz to już go całkiem nie rozumiem. Po przejściu przez próg, opuszcza mnie na dół. Nikogo w tym mieszkaniu nie ma. W salonie przeważa biel, wymieszana z szarością. Właściciel mieszkania zdecydowanie urządzał go w stylu skandynawskim.
- Do kogo należy to mieszkanie? - Pytam po chwili. Chcę wiedzieć. Czy to źle? Raczej, nie.
- Do nas, skarbie. - Oznajmia z radością, a potem całuje mnie w policzek. Chyba się przesłyszałam. Kupił nam mieszkanie? Skąd u niego była ta pewność, że do niego wrócę?
- Jak to do nas? Przecież nie wróciliśmy do siebie. - Mówię zszokowana, bo nie wiem co mam myśleć po tym pocałunku. Może, szatyn uważa inaczej.
- Ja jestem innego zdania. - Stawia i muska szybko moje usta. Szaleniec kochany.
- Musimy sobie wiele wyjaśnić zanim będziemy ponownie razem. - Oznajmiam mu.
- Masz rację, musimy ze sobą porozmawiać. - Przytakuje mi. Nie chcę, abyśmy wrócili do siebie chociaż bez krótkiej rozmowy, której teraz tak bardzo potrzebuję.
- Dlaczego postanowiłeś wrócić? - Postanowiłam pierwsza zrobić ten krok. Bardzo mnie to ciekawi.
- Wróciłem, aby odzyskać twoją miłość. - Mówi, z delikatnym uśmiechem. Wiem, że mówi prawdę.
- Aż tak bardzo ci zależy? - Pytam, z głupkowatym uśmiechem, siadając na jego kolanach.
- Zależy mi cholernie. Nie chcę cię ponownie stracić. - Mruczy i przytula mnie do siebie.
- Proszę cię tylko o jedno nie rozdrapujmy starych ran. Dobrze? - Nie chcę abyśmy wracali do spraw z kilkadziesiąt miesięcy. Chcę żyć z nim, chwilą,
- Nie mam takiego zamiaru. - Oznajmia obejmując mnie w talii. Czuję, że ponownie się do siebie bardzo zbliżamy. Już zapomniałam, jak to jest czuć się kochanym.
- Widziałeś już swoją chrześniaczkę? - Pytam i muskam jego szyję, która tak ładnie pachnie.
- Nie, ale mam zamiar ją odwiedzić razem z tobą. - Bardzo miło zrobiło mi się na sercu.
- Zmieniłeś się. - Mówię z wielkim uśmiechem. Widzę to w jego oczach.
- Dużo rzeczy zrozumiałem będąc we Włoszech. Violetta zostaniesz ponownie moją dziewczyną?
- Chcę i to bardzo. - Mówię, delikatnie szepcząc do jego ucha.
- Kocham cię, mała. - Oznajmia i puszcza do mnie oczko. W końcu po długim czasie, powiedział, że mnie kocha. Myślałam, że nigdy nie doczekam takiego monumentu. Jednak marzenia się spełniają.
Leon
Z mojego błogiego snu, budzę się po godzinie dziewiątej, mając w objęciach cały mój świat. Tak. Violetta Castillo jest dla mnie wszystkim i dużo dla mnie znaczy. Budząc się obok niej, czuję, że jestem szczęśliwym mężczyzną, który już ma wszystko. Ukochana jest dla mnie życiem i dzięki niej wiem, że zaznam szczęście. Oczywiście planuję przyszłość z nią. W sumie mam wiele planów, co do niej. Violetta nawet gdy śpi, to wygląda tak bardzo uroczo. Zbliżam się do jej twarzy by móc ucałować jej czoło. Wczoraj rozmawialiśmy bardzo długo do późnego wieczora i opowiedziałem jej o wszystkim. Chcę być dla niej szczery i to samo wymagam od niej. Chociaż czuję, że jest taka mała sprawa, o której na pewno mi nie powiedziała. Może jeszcze nie był na to gotowa? Albo to ja sobie ponownie coś ubzdurałem, głupi ja. Całując ją, chyba musiałem ją obudzić, chociaż tego nie chciałem. No cóż, to samo wyszło. Jej czekoladowe oczy, rozpromieniają się na mój widok.
- Już wstałaś? - Pytam, mrucząc i delikatnie się uśmiechając.
- Tak, wolałam popatrzeć na moje słodziaka. - Uśmiecha się również, niebywale ślicznie.
- Czyżby jest to mowa o mnie? - Poruszam śmiesznie brwiami, aby jeszcze bardziej rozluźnić sytuację. Chcę być dla niej bardzo troskliwy i czuły, by nie zranić jej uczuć do mnie.
- No pewnie, że tak. - Wzdycha i muska moje usta. Mmm, jaka przyjemność. Czułość to jej drugie imię. Vilu wie, jak sprawić mężczyźnie rozkosz. Mnie osobiście wystarczą tylko jej usta.
- Czy ty mnie prowokujesz? - Pytam i ponownie poruszam brwiami. Na co ona odpowiada mi śmiechem. Cudownie się uśmiecha. Jej uśmiech, to wielka dla mnie radość.
- Ależ skąd. - Mówi i jej ręka zjeżdża coraz niżej za mój tors. Intrygantka. Wiem, że na pewno chciała mnie sprowokować swoim wdziękiem. W tej koszuli nocnej wygląda kusząco.
- Coś ci nie mogę uwierzyć. - Odpowiadam ze śmiechem. Kochana.
- Idę się wykąpać, idziesz ze mną? - Pyta, muskając mój tors. Błagam niech przestanie, bo nie będę mógł się już jej oprzeć. Niestety będę jej musiał odmówić, obowiązki mnie wzywają.
- Nie, muszę sprawdzić pocztę. - Mówię to z wielką trudnością. Tak bardzo chciałbym, ale praca czeka. Mówi się trudno, na pewno będzie jeszcze taka okazja, niebawem.
- Szkoda, ale zrobisz śniadanko? - Pyta, ze smutną minką.
- Dla ciebie wszystko. - Całuję jej dłoń, a ona wstaje z łóżka i zgrabnym ruchem, kręcąc tyłeczkiem, idzie w stronę łazienki. Ona chyba chce ponownie mnie uwieźć.
***
- Smakowało ci śniadanie? - Pytam, gdy widzę, że moja ukochana zjadła naleśniki z owocami.
- Było wyśmienite. Już wiem, że świetnie gotujesz. - Mówi, z uśmiechem. Moja miłość do niej, z każdym dniem się umacnia. Czemu byłem takim dupkiem zostawiając ją? Idiota ze mnie.
- Gotować dla ciebie to czysta przyjemność. - Oznajmiam, z całą prawdą. Po co mam to kryć.
- Masz dzisiaj jakieś plany? - Pyta po chwili. Znając mnie mój grafik jest zapełniony, ale dla niej zawsze znajdę czas, bo jest dla mnie bardzo ważną osobą, w życiu.
- Tak, idę porozmawiać z Diego. A ty? - Pytam zaciskając usta. Bardzo boję się ponownej rozmowy z nim. Oby wybaczył mi moje chłopięce zachowanie. Już wiem, że Violetta w niczym nie zawiniła.
- Wykład na mnie czeka. - Mówi, wzdychając. Chyba nie za bardzo, chcę się jej na niego iść.
- Zapomniałem, moja studentko. - Oznajmiam z głupkowatym uśmiechem.
- Ale mam nadzieję, że przyjdziesz po mnie. - Mruczy słodkim głosem. I jak jej odmówić?
- Oczywiście. A Diego dzisiaj będzie na zajęciach? - To ważne, bo nie wiem gdzie mam się udać, by z nim móc porozmawiać. Chcę go przeprosić za moje zachowanie, które było kretyńskie.
- Nie, jest w pracy. - Oznajmia z figlarnym uśmiechem, coś czuję, że dzisiejsza noc będzie nie przespana. Bo Violi, zbiera się chyba na amory.
- To będę musiał iść do firmy, zresztą muszę spotkać się też z rodzicami. - Wzdycham krótko.
- A co będziemy robić wieczorkiem? - Pyta, siadając mi na kolanach. Wiedziałam, że się o to spyta.
- A co moja księżniczka sobie życzy? - Zarzucam kosmyk jej włosów, który zakrywa jej twarz.
- Chcę spędzić z tobą miły czas. - Mruczy mi do ucha. Chyba wiem, co ma na myśli.
- To idziemy na randkę. - Mówię z rozbawieniem. Moja niegrzeczna dziewczynka.
- Powiadasz, że idziemy na randkę? - Muska moją szyję, wywołując u mnie dreszcz.
- Tak, śliczna. - Uśmiecham się promiennie w jej stronę.
- Tak, śliczna. - Uśmiecham się promiennie w jej stronę.
- To, o której mam być gotowa skarbie? - Pyta, z wielkim uśmiechem. Jej perliste zęby są zbyt piękne
- Bądż w parku o 16. - Mówię, po chwili zastanowienia. Ta godzina będzie idealna.
- Na pewno będę, a teraz muszę iść. - Mówi smutnym głosem. Już wiem, że wolałaby zostać ze mną.
- Musisz? - Pytam ze smutkiem. Chciałbym, aby została, no ale studia wzywają.
- Wykład czeka. - Przypomina mi nagle. Tak wiem, Violu. Po chwili wstaje z moich kolan.
- Czemu idziesz tak skąpo ubrana? - Pytam, w wyrzutem. Powinna ograniczyć sukienki na wykłady.
- Nie przesadzaj, zazdrośniku. - Mówi czule i składa na moich ustach pocałunek, po czym wychodzi zabierając ze sobą torebkę i telefon.
Diego
Hej wam wszystkim. Dzisiejszy rozdział, bardzo kolorowy <3
Leonetta wróciła do siebie ;*
I Leon będzie rozmawiał z Diego?
Myślicie, że się pogodzą?
Muszę wam przyznać, że ten rozdział pisało mi się
bardzo szybko ;*
Następny rozdział : Sobota/ Niedziela
Wszystko zależy od was czy się wyrobicie z komentowaniem :)
Rozdział 27 = 30 komentarzy ( bez liczenia zajmowanych miejsc)
Dzisiejszą noc spędziłem niespokojnie, jak i również nie przespanie. Dlaczego? Mój kochany synuś, całą noc nam płakała, bo miał kolkę. Nie chciałem obciążać Fran, więc postanowiłem, że to ja będę przy nim całą noc. By moja żona, mogła się wyspać, po porodzie. Zresztą dla mojej rodziny zrobię wszystko, co będę w stanie. James usnął nam dopiero po godzinie 9, kiedy powinienem przygotowywać się do pracy, kiedy Violetta odeszła jest coraz ciężej w pracy, bo muszę pracować za dwie osoby. Teraz muszę wykonywać dwie reklamy, bo szanowana pani Sophie, zażyczyła sobie, że mają być gotowe na dziś. Mam dosyć tej kobiety, ale co mam na to poradzić. Skoro Leon z ojcem ją zatrudniali, to chyba wiedzieli co robią. Po chwili do mojego gabinetu, dobiega pukanie do drzwi, a po chwili do środka wchodzi blondynka. Jeszcze jej mi tutaj brakowało, wzdycham na jej widok.
- Diego, reklamy są już gotowe? - Pyta, z chytrym uśmiechem. Ona doprowadziły mnie kiedyś do szału.
- Nie jestem robotem. - Burczę wściekły.
- Powinnieś starać się. - Obdarowuje mnie złym spojrzeniem.
- Sophie. - Próbuję ją uspokoić, lecz na marne. Jej oczy robią się ciemniejsze. Uraziłem ją?
- Nie pozwalaj sobie. Nie jesteśmy ze sobą po imieniu. - Syczy zła.
- Mój ojciec powinien cię już dawno zwolnić. - Mówię ze śmiechem.
- Jesteś śmieszny. Życzę ci miłej pracy. - Tak, lepiej będzie jak już pójdziesz damo. Ona wie, jakich sposobów ma użyć, by się nad kimś wyżyć. Nie dziwię się Violi, że zrezygnowała z pracy. Tylko, że ja nie mogę bo mam rodzinę, na utrzymaniu i nie tak łatwo będzie mi znaleźć nowa pracę. Nagle do moich drzwi dobiega ponowne pukanie. Błagam w duchu, aby to nie była ona. Jednak osoba, która tutaj wchodzi bardzo mnie zaskakuje. Nie spodziewałem się tutaj jego.
- Leon? - Pytam nie dowierzając, że to on.
- Diego musisz mnie wysłuchać. - Stawia na swoim.
- Chyba nie mam innego wyjścia. - Mówię, z delikatnym uśmiechem.
____________________________*________________________
Hej wam wszystkim. Dzisiejszy rozdział, bardzo kolorowy <3
Leonetta wróciła do siebie ;*
I Leon będzie rozmawiał z Diego?
Myślicie, że się pogodzą?
Muszę wam przyznać, że ten rozdział pisało mi się
bardzo szybko ;*
Następny rozdział : Sobota/ Niedziela
Wszystko zależy od was czy się wyrobicie z komentowaniem :)
Rozdział 27 = 30 komentarzy ( bez liczenia zajmowanych miejsc)
Myślę, że dacie razem.
I jak wasze wrażenia po koncertach z VL?
Podzielcie się nimi w komentarzach ;*
Podzielcie się nimi w komentarzach ;*