sobota, 1 sierpnia 2015

Chapter 23 ~ Wyjeżdża

Czuję się jak porażka, bo wiem, że cię zawiodłam.
Powinnam zachować się lepiej, bo przecież nie chcesz kłamcy.
                                                        ~ Ariana Grande " One Last Time "



Leon
Kobieta, z którą rozmawiałem w sprawie mojego zastępstwa, wydawała się być miłą i ciepłą osobą.
Tylko troszkę była wyzywająco ubrana. Oczywiście musiałem zwrócić jej na to uwagę, a ona tylko grzecznie mnie przeprosiła, przecież pani chirurg plastyczny nie może sobie pozwolić na zaniechanie jego imienia. Co innego recepcjonistka, czy na przykład osoba, która zajmuję się reklamą kliniki. Teraz staram się tylko, aby ponieść się mojej pracy i stażowi, na który wiele lat czekałem. Może i jestem tchórzem, bo uciekam przed miłością do Violetty, ale inaczej nie umiem. Nie chciałbym patrzeć jej w oczy, w pracy. To byłoby trudne. Życie jest cholernie skomplikowane. Dlaczego nie może być w nim tylko kolorowo? Moje krótkie rozmyślania zostają zakończone, gdyż do mojego pokoju wchodzi mama. Jest szczęśliwa. Widzę to po jej oczach. Chociaż ktoś nie cierpi tak jak ja.
- Leon. Jesteś gotowy? - Pyta i siada na roku łóżka. Dobre pytanie. Czy ja jestem w ogóle gotowy?
- Na co mamo? - Dopytuję, udając niczego nie świadomy.
- Na ten wyjazd. - Mówi uśmiechnięta. - Ja ogromnie się z tego cieszę, że dostałeś taką propozycję. 
- Tak. - Odpowiadam krótko bez większego entuzjazmu. 
- Nie widzę twojej radości. Widać w twoich oczach tylko smutek. - Najgorsze jest to, że ma rację. Moja mama zna mnie za dobrze. Może dlatego właśnie jest moją rodzicielką?
- Po prostu jest mi źle. - Tłumaczę. Nie chcę, by na zapas zamartwiała się moimi problemami.
- Z powodu Diego? - Jestem aż taki przewidywalny? Zdecydowanie, tak. 
- Tak, nigdy mu tego nie wybaczę. - Powiedziałem naburmuszony. 
- Leon. - Zaczęła łagodnym tonem, jakby chciała mnie przekonać do mojej decyzji.
- Wiem co o tym sądzisz. Ja jednak mam swoje zdanie. - Mówię i drapię się po karku.
- Jesteś dorosły i nie zamierzam za ciebie decydować. - Zmarszczyłem czoło i z wielką uwagą przyglądałem się jej. Zaskoczyła mnie! 
- Dziękuje. - Szepczę delikatnie. Nie będę mógł się z nią pożegnać. To będzie trudne.
- Liczę na to, że jesteś odpowiedzialnym chłopakiem i nie zrobisz jakiejkolwiek głupoty. - Oznajmia mi poważnym tonem, a po chwili cała jej powaga znika i uśmiecha się do mnie promienie.
- Dlaczego zdecydował się o powiedzeniu prawdy? - Pytam, może to ona właśnie mi wyjaśni.
- To ty nic nie wiesz? - O czym mam niby wiedzieć? Ta rodzina, robi się coraz bardziej tajemnicza.
- Nie. Czemu? - Dopytuję. Chcę słyszeć jasne odpowiedzi.
- Jego dziewczyna Fran jest z nim w ciąży. Oczekują dziecka. - Odparła. Dziecko? Nawet nie wspomniał, że będzie ojcem. Nie wyleczył się z kłamstw.
- To wszystko jasne, gdyby nie była w ciąży to by i tak nie powiedział. - Burczę wściekły.
- Tego, akurat Leon nie wiemy. - Mówi. Ja akurat to wiem i nie musi mi mydlić oczu. Wiem jaka jest rzeczywistość oraz znam bardzo dobrze mojego brata. Po chwili do naszych uszu dobiega dźwięk dzwonka. Moja mama od razu porywa się z łóżka i wychodzi z mojego pokoju. Jestem ciekaw, kto miał zaszczyt nas odwiedzić.
- Dzień dobry. Czy zastałam Leona? - Do moich uszu dobiega damski głos. Muszę przyznać, że nigdy go nie słyszałem. Kto chce mnie tak nagle widzieć?
- Tak. Nie rozumiem po co go szukasz, Fran. - Czyli to dziewczyna Diego przyszła do mnie. Tylko po co? Nie znam jej, może chcę się wstawić za swoim chłopakiem.
- Chciałabym z nim zamienić parę zdań. - Mówi pewnie. Tylko o czym?
- Nie wiem, czy będzie chciał z tobą rozmawiać. - Odzywa się mama. Właśnie.
- Proszę pozwolić mi spróbować. - Stawia na swoim dziewczyna. Nie mam innego wyjścia, muszę wyjść z mojego pokoju i wysłuchać co ma mi do powiedzenia.
- Życzę ci powodzenia. - Szepcze mama, widząc mnie, że schodzę do nich na dół.
- Leon, dobrze, że cię zastałam. - Mówi szczęśliwa. Skąd u niej ten zachwyt?
- Po co do mnie przyszłaś? Przecież prawie się nie znamy. - Burczę od nie chcenia.
- Muszę coś ci uświadomić. - Ona musiała coś brać. Niczego nie będzie mi wmawiać.
- Tylko co. Może wmówisz mi, że powinienem pogodzić się z twoim chłopakiem. - Kpię z niej.
- Nie, ja w innej sprawie. - W innej? Ta, jasne. Już jej wierzę.
- A więc słucham. - Mówię dając jej do zrozumienia, że ma mówić.
- Chcę abyś wybaczył Violetcie. - Powiedziała pewnie. A więc o to jej cały czas chodziło.
- Ona cię o to poprosiła? - Pytam z wyrzutem. Wszystkiego mogę się spodziewać, po Castillo.
- Nie. Ona ciebie potrzebuję. Tęskni bardzo za tobą. - Wyznaję z skruchą.
- Mogła nie pakować się w kłamstwa z Diego. - Warczę.
- I co by to dało? Nigdy byś się z nią nie poznał i jej nie pokochał. - Ma rację, ale nie mogę jej tego wyznać. Przegrałbym. Co by było gdybym nigdy jej nie poznał?Pewnie byłbym w związku z Camilą.
- Dobrze wiesz, że mam rację. Kiedy zaczęła brnąć w to całe kłamstwo, nie wiedziała, ze ciebie pokocha. - Unosi głos. Zdenerwowałem ją. Nic więcej już nie zrobię. Klamka zapadła. Wyjeżdżam.
- To i tak nic nie zmienia. - Mówię. Juliet czeka na mnie we Włoszech.
- Dlaczego? - Dopytuje i marszczy czoło.
- Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam do Włoch. - Posyłam jej nie pewny uśmiech.
- Chcesz uciec? - Pyta zła. Dobre pytanie. Czy ja właściwie chcę uciec?
- Nie, dostałem tam staż w klinice. - Mówię pół prawdę. Sam nie wiem, czego tak właściwie chcę.
- Okey. Dobrze, że mogłam z tobą porozmawiać. - Odzywa się po chwili i wychodzi z domu.
- Cześć. - Pożegnałem ją i wróciłem do mamy. Chcę spędzić z nią ostatnie chwile, bo nie jestem pewny kiedy ponownie się z nią zobaczę.


Bardzo dziwnie rozmawiało mi się z Francescą. Nasza pierwsza rozmowa, a do tego pierwsze spotkanie wyglądała dość swojo. Jakbyśmy znali się całe życie. Przejrzała mnie na wylot. Wiedziała dokładnie co powinna mi powiedzieć, aby narobić mi chaosu w głowie. Sam już teraz nic nie wiem. Nie mogę nawet opisać uczuć, które teraz mi towarzyszą. Za dobrze mnie znała lub odkryła co mi siedzi w sercu. Skoro ta dziewczyna jest przyjaciółką Violetty, a dziewczyną Diego, to oboje mają szczęście, że ją mają. Jeny.Co ja wygaduję. Mam ich w czterech literach i nie obchodzi mnie z kim się przyjaźnią lub żyją. Z wielkim uśmiechem na ustach wchodzę do kliniki. Ostatni już raz. Nie wiem co będzie za dziesięć miesięcy, bo nie mogę tego zbytnio przewidzieć. Sam nie jestem pewien, czy tam po prostu już nie zostanę. Na zawsze.
- Dzień dobry panie Leonie. - Wita mnie uśmiechnięta recepcjonistka. Laura jest tak samo świetna jak Ludmiła, ale będzie u nas tylko pracować, aż blondynce skończy się macierzyński.
- Cześć Lauro. Przyszło coś do mnie? - Pytam radośnie. Nic nie może mi dzisiaj popsuć humoru.
- Niestety nie, ale ma pan gościa w gabinecie. - Mówi. Znowu? Czy nie mogę mieć dzisiaj spokoju?
- Kogo takiego?
- Ta kobieta co była wczoraj, chcę z panem rozmawiać. - Czy te wszystkie kobiety nie mają co robić?
 - Mówiłaś, że będę zajęty. - Burczę.
- Tak, ale ona powiedziała, że i tak poczeka. - Posyła mi nie pewny uśmiech.
- Dziękuje ci. - Tylko na tyle mnie stać.


- Cześć. Co ty tutaj robisz? - Pytam się blondynki, gdy tylko wchodzę do mojego biura.
- Hej. Chciałam zapoznać się bliżej z współpracownikami. Nie masz mi tego za złe? - Pyta i zalewa się ślicznym rumieńcem. Czy ona się we mnie..? Nie, to nie możliwie. Ja przecież nie mogę.
- Coś ty. Chcesz się oswoić, to normalna rzecz. - Mówię i zaciskam usta.
- Tak. Myślę, że moja praca będzie układała się tutaj pomyślnie. - Odzywa się z szerokim uśmiechem
- Gdybyś potrzebowała pomocy zwróć się do Federico. - Myślę, że brunet będzie wiedział jak się nią zająć. Nie chcę by myślała, że będzie tutaj wszystkimi rządzić.
- Szkoda, że nie będzie ciebie obok. Chętnie nauczyłabym się czegoś od ciebie. - Odzywa się i podchodzi bliżej mnie. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie chcę żadnych romansów w pracy.
- Muszę wyjechać. - Powiedziałem i delikatnie ją od siebie odepchnąłem. Nie mogę zrobić tego Violetcie, a tym bardziej sobie. Pomimo tego co zrobiła, to nadal ją kocham.
- Jesteś zajęty? - Pyta naburmuszona,
- Skąd przyszło ci do głowy takie pytanie?
- Trzymasz mnie na dystans. - Wścieka się. Nie moja wina, że coś sobie ubzdurała.
- Nie, jestem wolny. Nie chcę, aby nasza relacja była inna niż między pracownikami. - Burczę.
- Niech ci uwierzę. - Mówi bez przekonania. Ja za to w jej czyste intencje nie wierzę.
- Może masz ochotę by iść po pracy na kawę? - Dopytuje i zalotnie się uśmiecha.
- Wybacz, ale potem idę się wpakować. - Kłamię. Nie mam zamiaru się z nią spotykać.
- Zapomniałam. Lepiej będzie jak wrócę do moich obowiązków. - Czyżby nadal była zła? Przecież nie ma o co. Nie mogę tak łatwo zapomnieć o mojej ukochanej i pakować się w ramiona innej kobiety. To by było coś nie mądrego.
- To dobrze. - Mruczę. Nie powinna już więcej do mnie przychodzić.
- Do zobaczenia, Leon. - Chichoczę. Czy ona kiedyś zrozumie, że mi się nie podoba? Kobiety...

Ludmiła
- Kochanie, idziemy? - Pytam po raz kolejny mojego narzeczonego. Fede za bardzo wkręcił się w oglądanie meczu, a przez to zapomniał, że jesteśmy umówieni u mojego ginekologa. Facet...
- Ale gdzie? - Pyta. Czy on chcę mnie zdenerwować? Może tylko robi z siebie głupka. 
- Nie mów, że zapomniałeś. - Posyłam mu zabójcze spojrzenie. On nie długo doprowadzi mnie do grobu. Mimo jego zapominalstwa i tak go kocham. 
- Skądże.- Mówi przeciągliwie. Wiem, że mnie w tej chwili oszukuje. Za bardzo go znam.
- Kłamiesz. Idziemy do ginekologa. - Odzywam się naburmuszona. Zawsze o czymś pamiętał. A teraz? Trzeba mu wszystko przypominać. Ugh! Nie znoszę tego.
- No przecież, wypadło mi to z głowy. - Oznajmia i całuje mnie w policzek. Chcę odkupić swoje winy? Jeśli tak, to powoli jemu się udaje.
- Od wczoraj masz głowę w chmurach. - Szepczę cichutko, wtulając się w niego.
- Nie mogę się pogodzić z tym, że Leon wyjeżdża. - Mówi zmartwionym głosem. Jego pochopna decyzja, także mnie zaskoczyła.
- To chyba dobrze, że dostał taką okazję. - Posyłam mu delikatny uśmiech.
- No tak, ale będzie mi brakować przyjaciela. - Wiem, że Federico zawsze o wszystkim mówił sobie nawzajem z Leonem. Mogli rozmawiać ze sobą, o czym by zapragnęli.
- Ja ci nie wystarczam? - Pytam i udaję leciutką złą.
- Wiesz, że to nie prawda. On jest kolegą. - Muska moje usta. Czuję się w jak raju.
- No wiem, ja też będę za nim tęsknić. - Skierował całą swoją uwagę na mojej osobie.
- Musimy się z nim pożegnać. - Stawia na swoim. Sama chciałam to zaproponować, ale jeśli zrobił to mój ukochany to nie mam nic temu przeciwko. 
- Pojedziemy prosto po ginekologu, do niego. Dobrze? - Pytam słodkim głosem.
- Tak jest. A teraz chodźmy. - Wstaje z sofy i delikatnie prowadzi mnie za rękę do holu.
- Co ci tak śpieszno? - Śmieję się z jego zachowania. Jeszcze chwilę temu wcale by z sofy nie wstawał.
- Chcę zobaczyć moje dziecko. - Uśmiecha się. Zdecydowanie jest z niego wariat, ale mój.


Pani Ginekolog podprowadziła mnie do aparatury z USG i poprosiła aby wygodnie się ułożyła. Byłam bardzo tym podekscytowana. Może dlatego, że zaraz miałam zobaczyć z Federico naszą małą istotkę. Mój narzeczony trzymał mnie za dłoń i skurczowo ją zaciskał. Wiem, że też się boi. Cieszę się, że będę mamą, bo to jest błogosławieństwo. Nasze małe szczęście. Moje i mojego narzeczonego.
- Proszę, abyś podniosła swoją bluzkę. - Zwróciła się do mnie, delikatnie się uśmiechając. Musiałam wykonać jej polecenie, bez żadnych sprzeciwów.
- Jesteście państwo dość zdenerwowani. - Mówi i sięga po żel. Potem nałożyła go na mój brzuch.
- To jest nasze pierwsze dziecko. - Zabiera głos brunet, a ona przytakuje.
- Domyśliłam się. - Posyła nam szczery uśmiech.
- Proszę niech państwo zobaczą. Ta mała istotka to wasze dziecko. - Nakazuje nam, abyśmy zwrócili naszą uwagę, na ekran. Naprawdę! Była tam fasolka.
- Można dowiedzieć się płci dziecka? - Pyta szczęśliwy. Już wiem, kto nie może się doczekać bycia tatą. Wiem, że będzie wspaniałym ojcem.
- Jak na razie nie. Możliwe dopiero to będzie w 22 tygodniu ciąży. - Ucina jego zapał.
- Możemy prosić o zdjęcie usg na pamiątkę? - Dopytuję.
- Tak. Dziecko rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych oznak zagrażających życiu.
- Cieszymy się bardzo. - Mówimy pełni szczęścia. Już za 7 miesięcy, fasolka będzie razem z nami.


- Cześć Leon. - Mówię radosna, kiedy razem z Federico, wchodzimy do gabinetu szatyna.
- Lu jak dawno cię nie widziałem. - Oznajmia uśmiechnięty. - Muszę ci przyznać, że z brzuszkiem ci do twarzy. - Dodaje i przytula się do mnie. Kolejna osoba, która mi to powiedziała. Może mają rację?
- Verdas. - Ganię go. Nie chcę, by wszyscy tak uważali. Przecież brzuszek nie jest na zawsze.
- Nie denerwuj się. - Uspokaja mnie. Tak dawno się z nim nie widziałam, że zapomniałam jakim jest wspaniałym człowiekiem. Po prostu ideał przyjaciela.
- Smutno mi, że wyjeżdżasz. - Szepnęłam i czułam jak łzy zaczynają mi się zbierać.
- Mi też będzie was brakować. - Mówi, a w trójkę robimy grupowego przytulasa.
- Czemu chcesz wyjechać? - Pytam. Mając nadzieję, że mi to wyjaśni. Federico nie chce mi nic powiedzieć. Mówi, że obowiązuje go tajemnica przyjacielska.
- Chcę zacząć tam staż i poznać wielu innych ludzi. - Odparł. Zachowuję się tak samo jak Fede, kiedy kłamie. Nie mówi mi prawdy, ja to czuję.
- Nie wierzę ci. - Mówię, a on wybałuszył oczy ze zdziwienia. Przejrzałam go.
- Nie chcę o tym mówić. - Posyła mi przepraszające spojrzenie. I jak mu tu nie wybaczyć?
- No dobrze. - Uśmiecham się nie mrawo.
- Mówcie jak tam wasze maleństwo? - Typowe zachowanie. Zmienia temat, ale mogę jakoś jemu to wybaczyć.
- Byliśmy dzisiaj na usg. - Chwali się Federico. Jeny ile jest w nim miłości do naszego dziecka.
- Wiadomo czy chłopiec lub dziewczynka? - Kolejny? Dlaczego tak szybko chcą poznać płeć?
- Nie. Szkoda. - Mówi bez entuzjazmu mój narzeczony.
- Ale możesz być pewien, że będziesz wujkiem. - Puszczam mu delikatnie oczko. Co wychodzi mi za pewnie przekomicznie.
- Chcemy abyś został chrzestnym. - Zabiera głos brunet. Tak. Verdas będzie się do tego nadawał.
- Ja? Na pewno?
- Tak. Ty będziesz nadawał się do tego idealnie. - Mówię i przytulam się do mojego przyjaciela.
- Pozostaje mi przyjąć to z przyjemnością. - Uśmiecha się. Czemu taki facet, jak on jest sam?
- Dziękujemy.- Mówimy z Federico.
- Szkoda, że dopiero poznasz dziecko jak będzie miało 3 miesiące. - Federico, jest jak zwykle zawiedziony tym. Chciał, aby z przyjaciół pierwszy, zobaczył bobasa właśnie szatyn.
- Może wrócę wcześniej. - Jest jakiś promyk w tunelu. Błagam niech wróci, szybciej.
- Tylko pamiętaj o nas. - Nakazuję mu, a potem w trójkę wybuchamy śmiechem.
- Nie mógłbym was zapomnieć. - Szepczę. Oni są przykładem, że przyjaciele są zawsze przy sobie w potrzebie. Chłopacy są świetnymi towarzyszami.

Francesca

Moim zdaniem Leon, nie powinien wcale wyjeżdżać. On tylko chce uciec od narastających problemów, a to nic mu nie da. Ucieczka w niczym mu nie pomoże. Tylko ukoi swój ból, na jakiś czas.
A co dalej? Niestety to nie mój problem, ale nie chcę by moja przyjaciółka cierpiała. Muszę powiedzieć o tym V. Jadę do niej od razu, kiedy przed chwilą pożegnałam się z moją siostrą. Będzie mi bardzo brakować Clary. Po 15 minutowej drodze z lotniska do domu Violetty. W końcu dotarłam pod drzwi do jej mieszkania. Czy powinnam tak po prostu jej o tym powiedzieć? Nie wiem.
Po kilku minutach namysłu dzwonię dzwonkiem,a po chwili ona mi je otwiera. Wygląda jakby przez całą noc i dzień płakała. Nie jest z nią najlepiej. 
- Violu co ty jeszcze robisz w mieszkaniu? - Pytam ze złością. Powinna zawalczyć o szatyna.
- A gdzie niby mam być? - Violetta nie wygląda najlepiej. Ma podkrążone oczy i nadal jest w piżamie. Już wiem, co miłość może zrobić z ludźmi. 
- Myślałam, że poszłaś pożegnać się z Leonem. - Oznajmiam. Na moją wiadomość przybiera zdziwioną minę. Czyli nic nie wie. Mogłam się tego spodziewać. 
- O czym ty mówisz? 
- Leon wyjeżdża na dziesięć miesięcy. Chcesz go stracić? - Nie wiedziała. Pewnie czuję się koszmarnie, w tej chwili. Tak mi przykro.
- Tchórz. Nie obchodzi mnie już on. - Wiem, że mówi tylko tak, aby zamaskować swój ból. Znam ją.
- V. nie oszukasz samej siebie.  - Przytulam jej drobne ciało do mnie. Będę przy niej. Zawsze.
- To tak cholernie boli. - Szepczę załamana. Gdybym mogła jej jakoś pomóc.
- Wiem, że cie boli. - Nie wiem co mogłabym jej więcej powiedzieć. Wolę z nią być, niż jej radzić.
- Jak mam ukoić swój ból? - Dobre pytanie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, by jej coś poradzić.
- Ubierz się bardzo ładnie i idziemy do kliniki. - Posyłam jej delikatny uśmiech. 
- Ja nigdzie nie idę. - Upiera się. Cała Violetta. 
- Widziałam na stole twoje wypowiedzenie. Kiedy masz zamiar je zanieść? - Pytam,.
- Nie wiem.  - Wzrusza ramionami.
- Chodź obie tam pójdziemy. - Próbuję podnieść ją na duchu.
- Do trzymasz mi towarzystwa? - Pyta i widzę, że robi się szczęśliwa. W końcu.
- Tak i jeśli coś się tam stanie. Będę z tobą. - Przytulam ją do siebie.
- Dziękuje. - Mówi i kieruję się w stronę łazienki.
- Będę na ciebie czekać. - Przesyłam jej całusa w powietrzu, po chwili dziewczyn znika w drzwiach od łazienki. Mam nadzieję, że będę mogła jej pomóc. Chociaż w małym stopniu.

Violetta
Może Francesca ma rację. Powinnam zakończyć pracę w klinice jak najszybciej. Zanim rodzina Verdas, jeszcze bardziej mnie zrani. Czy zerwanie musi tak cholernie boleć? Nie mogę o nim zapomnieć, szybciej? tak byłoby dla mnie łatwiej i lepiej. Kiedy obie wchodzimy do środka kliniki, do naszych uszu dobiega muzyka i krzyki radosne. Czyżby właśnie odbywała się impreza pożegnalna Leona? Beze mnie? Mogłam się po nich właśnie tego spodziewać. Moja osoba nie może być przez nikogo nie zauważona? Wszystkie oczy są zwrócone w moją stronę, również szatyn na mnie spogląda. Czy muszę mieć aż takie szczęście? Po chwili do mnie i Fran, podochodzi zła Katarina. Jeszcze jej wykładu mi brakowało. 
- Co ty tutaj robisz? - Wiedziałam, że matka chłopaków mi nie odpuści. Katarina zawsze była zołzą i nią będzie. Za co ona mnie tak nienawidzi? Nigdy się tego nie dowiem.
- Nie przyszłam do ciebie. - Mówię wymijająco. Nie chcę z nią rozmawiać.
- Tak? - Kpi ze mnie. Mam serdecznie tego dość, nie będzie mnie już więcej poniżać.
- Jest twój mąż? - Dopytuję. 
- Jest u siebie. - Warczy i odchodzi ode mnie. Co za kobieta. Wredna małpa.


- Dzień dobry Jorge. - Mówię z uśmiechem, kiedy mężczyzna pozwolił mi wejść do siebie.
- Violetta. Nie spodziewałem się ciebie. - Uśmiecha się do mnie. Jedyna osoba z Verdasów, która jest dla mnie tak bardzo miła. Na dodatek po tym wszystkim.
- Tak, wiem. Tylko nie mogłam z tym czekać. - Mówię i spuszczam delikatnie głowę. Nie mogę się zebrać, by mu powiedzieć, że postanowiłam odejść.
- Mów o co chodzi. Zaczynam się niepokoić. - Nakazuję. On się o mnie martwi? Nie mogę w to uwierzyć. Zawsze miałam pewność, że Jorge jest inny niż jego żona. Bardziej przyjazny.
- Chciałam ci to dać jeszcze dzisiaj. - Oznajmiam i na jego biurko kładę moje wypowiedzenie.
- Co mogę zrobić by cię zatrzymać? - Pyta. Co? Chcę, żebym tutaj pracowała?
- Chyba, już nic. - Szepczę cichutko, jestem cała roztrzęsiona.
- Wiem Violu, że wiele wycierpiałaś się przez moją rodzinę, ale nie rezygnuj z pracy. - Nakłania mnie na zmianę mojej decyzji. Zdecydowanie, za dużo już cierpiałam.
- Myślałam, że nie chce mnie pan widzieć. - Chlipię i pozwalam moim łzom na ucieczkę z moich oczu.
- Złotko umiem oddzielić pracę od prywatnych spraw. Zostań. - Gładzi mnie po moim ramieniu. Nie wiem, dlaczego Diego tak bardzo nienawidził ojca. Jest wspaniałym człowiekiem, bardzo ciepłym.
- Muszę się zastanowić. - Posyłam mu nie pewny uśmiech. Nie wiem czy mogę mu zaufać.
- To zrozumiałe. - Stwierdza. Jest jak mój ojciec.
- Nie mógłbym stracić tak świetnej pracownicy. - Uśmiecha się i jednoznacznie poprawia mi humor.
- Dziękuje. - Odzywam się, wstając z fotela.
- Idziesz pożegnać się z Leonem? - Pyta. Właśnie Leon. Chcę, ale nie na pewno przy wszystkich.
- Jestem tutaj nie mile widziana. - Oznajmiam z wyrzutem.
- Ja tak nie sądzę. - Odparł.
- Wiem, jak jest. Nie musi mnie pan pocieszać. - Serdecznie mu za wszystko dziękuje.
- Tylko chciałabym z nim porozmawiać na osobności. - Dodaję z nieśmiałością.
- To da się załatwić. - Uśmiecha się radośnie.  - Zaraz go zawołam.
- Jeszcze raz dziękuje. - Krzyczę do niego, kiedy zdołał wyjść.


- Mogłem się spodziewać, że to ty chcesz ze mną rozmawiać. - Wzdycha. tak bardzo mu przeszkadzam? To złe, że też pragnę się z nim pożegnać. Zapomniałam. Violetta tego nie może.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że wyjeżdżasz? - Unoszę mój głos, ale na tyle by inni nie mogli nas usłyszeć. Nie chcę robić mu żadnych scen.
- Nie chciałem cię martwić. - Nie żartuj. Ty i martwienie się o mnie? To nie idzie w parze.
- Zachowałeś się jak tchórz. - Naskakuję na niego. Nie mam już żadnej litości dla niego.
- Violetta, proszę cię nie zaczynaj. - Wykrzywił się. Ja zaczynam? Niech mnie nie rozśmiesza.
- Nawet nie zamierzam. - Burczę. Nie będzie mi niczego wmawiał. Egoista!
- Dlaczego chciałaś mnie widzieć? - Teraz to już zdecydowanie przesadził.
- A co. Nie chcesz się ze mną pożegnać? - Pytam. Nadal się denerwuję. To chyba mi nie minie.
- Ja tylko wyjeżdżam na staż. - Mówi cicho. Tak on zawsze tylko.
- Uważasz, że nie powinnam wiedzieć. - Zmarszczyłam brwi. Nie będzie mi wkręcał kitu.
- Nie. Miałem do ciebie zadzwonić. - Posyła mi nie pewny uśmiech.
- Kiedy? Jakbyś był w samolocie? - Prycham. Robi z siebie głupka.
- Nie zrozum mnie źle, ale dla mnie też jest to trudna sytuacja. - Burczy. Ta, teraz to ja będę wina?
- A dla mnie to nie? - Unoszę się. Denerwuję mnie on. Lepiej by było, gdyby zniknął już z mojego życia. Zmienił się, a ja nie chcę go znać.
- Nie miałem na myśli tylko siebie. - Wywraca teatralnie oczami.
- Nie możesz zostać? - Chlipię załamana i łapię go za dłoń.
- Po co? - Mówi i zaciska usta.
- Aby odbudować naszą relację. - Szepczę zmartwiona. Już mu na mnie nie zależy. A ja głupia, łudziłam się, że mnie kocha.
- To nie jest za dobry pomysł. - Verdas zlituj się. Czy kiedyś wiedziałeś, co jest dobre dla nas?
- Proszę cię. - Błagam go. Nie chcę się zniżać do tego poziomu, ale on zmusza mnie do tego.
- Violu. Dajmy sobie od siebie odpocząć. - Mówi.
- Kocham cię.- Szepczę, ale i tak nic to nie pomaga. Nie zdołałam usłyszeć odpowiedzi, bo drzwi do gabinetu otwierają się i staje w nich kobieta. Kogoś mi ona przypomina.
- O, Leon tu jesteś. Nie wiedziałam, że tutaj się ukrywasz. - Podchodzi do niego. Już wiem kim ona jest. Ten głos, to mój koszmar z poprzednich lat. Collins.
- Co tu robisz, Sophie? - Pytam z wyrzutem. Nie spodziewałam się jej, nie tutaj.
- Pracuję. A ty,V.? - Czy ona w tym momencie ze mnie żartuję? Jeśli to prawda, to nie widzę siebie abym tutaj dłużej pracowała.
- Jak widać jeszcze tak. - Syczę w jej stronę. Wariatka. Sophie zaczyna się przymilać do Leona. Już wiem po co mu ten czas. Chcę się zabawić z tą dziwką, bo ja mu się znudziłam.
- Skąd wy się znacie? - Pyta zaskoczony Leon.
- To długa historia. - Uśmiecha się do niego idiotka. Ewidentnie jej się on podoba.
- Leon, nie wiedziałam, że jesteś taki. - Mówię z wyrzutem i z wielkim nie smakiem opuszczam ich. Jeśli Verdas, chcę ulokować swoje uczucia do niej. To jest w wielkiej dupie. Collins umie tylko sprowadzić wszystkich na dno i życzę mu powodzenia.

__________________________*__________________________

Rozdział bez korekty! :)

Hej wszystkim ! Witam was w ciepłą i pierwszą sobotę sierpnia.
Zdecydowanie czas za szybko leci :/  A nie zdążyłam niczego jeszcze
zrobić! Okey, już się nad sobą nie użalam xD

Ostatnio zauważyłam, że opuściliście się w komentowaniu i trzeba coś
z tym zrobić. Mowa tu, o małych szantażach, których dawno tu nie było.
Co nie?  Będę musiała się jeszcze nad tym zastanowić.  :)

Założyłam nowego aska, jeśli macie pytania to piszcie. LINK

Co do rozdziału, to :
- Leon pomimo namowom Violetty, postanowił wyjechać.
Coś tam było wspomniane, że jest uparty xD
- Sophie spodobał się Verdas. Co wyniknie z ich znajomości?
I czy V. będzie zadowolona, że Collins jest jej szefem. :P
- A Ludmiła była razem ze swoim narzeczonym na badaniu USG

Jak na razie to wszystko. Liczę, że wasza aktywność komentowania
podniesie się. Do następnego <3











35 komentarzy:

  1. Odpowiedzi

    1. Kochanie rozdział fantastyczny!^^♥
      León będzie chrzestnym! :D To było wiadome od początku, ale i tak się cieszę ^^
      Sophie się przymila do Leóna, a on jej nie chce! :P Hyhyhyhyhh... Ja nie wiem, po co ona to robi, skoro on wyjeżdża xD Serio to jakaś Wariatka. Federico załamany :( :/ Przecież są telefony i internet ciołki! Fedeón BFF!♥♥
      Kurcze... Jak się Lu, León i Fede żegnali to mi się przypomniały pierwsze rozdziały. Aż łezka w oku się zakręciła. Fran, dobrze, że chcesz, żeby Violka walczyła o Leóna, tylko trochę za późno na to wpadłaś xD Verdasek jedzie do Włoch! :D Zdobędzie nowe umiejętności, po czym wróci i będzie najlepszym chirurgiem w firmie. I co z tego, że już jest :P A Violetta to mnie wkurza -.- Przecież to z jej winy Leónetta się rozpadła! I tu mi się przypomina sama telenowela xD Wracając... Jakby go nie okłamała to by byli razem. Może na początku by León z nią zerwał, ale jednak by nie cierpiał. Ludmila ma w stu procentach rację! To jest wspaniały facet i o dziwo jest sam! Jak to możliwe? Może niech kogoś pozna na tym stażu? ^^ ;) W końcu dziewczyny same się do niego kleją ^^
      Pysiu, Młoda, Mario Magdaleno, czy jak tam wolisz :*
      Kończę to coś, co teoretycznie się nazywa komentarzem :P
      Czekam z niecierpliwością na next!
      Kocham♥
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Świetny ♥

      Słoneczko przepraszam że tak mało pisze z telefonu :/
      Myszka znowu nawala :c
      Następnym razem będzie lepiej ♥
      Obiecuje ♥

      Sydney ♥

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Madziula kochana ♥ ^-^
      Witaj ,słońce ;D
      Rozdział jest naprawdę perełką, taką błyszczącą xD
      Nie wiem ile masz w sobie tych zdolności , chyba mnóstwo .
      Piszesz takie cudowne nexty, że aż się nadziwić nie mogę po prostu . Ty się bierz za drugiego bloga, skarbie , bo masz do tego wielkie możliwości :]
      Bardzo dziękuję z całego serca za to niesamowite miejsce ;*
      Ja piszę takie idiotyczne komentarze, a ty mimo wszystko zawsze o mnie pamiętasz *-*
      Nie wiem jak mam wyrazić ten mój dług wdzięczności ♥
      Leon pomimo rozmowy z Vils i tak wyjeżdża. Smuteczek .
      Chlip, chlip . Co to będzie bez niego, mój Leloś kochany ;(
      Niech ta Srofia się odczepi od Verdasa , bo mnie popamięta .
      Łapy przy sobie ty fałszywa żmijo, słyszysz ? . No nieźle, gadam do bohatera xD
      Luśka była u lekarza na USG, razem z Fedusiem . Nie mogą się doczekać swojego maleństwa , które niedługo przyjdzie na świat .
      Czekam na twoje kolejne dzieło ^-^

      Kocham ♥
      Maggie

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno wracam -.-
      Ale dopiero wczoraj wróciłam z wakacji. xx
      I ty skarbeńku o tym wiesz. :*
      No więc i tak ci wyślę tą pocztówkę xDD
      Rozdział śliczny ^.^
      Verdas to idiota i ciota.
      Tyle w temacie.
      Zdenerwował mnie cham. :(
      Fran, wiedziałam, że będziesz działać :))
      Dzięki twojej wizycie u Leona, zrobiłaś mu chaos w głowie XD
      I dobrze mu tak :*
      FRAJER i TYLE :P
      Tsa Verdas, Francesca też zdążyła cię poznać ;)
      Niech ta Sophie się od Leona od*ierdoli :P
      Bo mam już jej dość -.-
      I niech sobie za dużo nie wyobraża.
      Bo głupek kocha tylko Violettę.
      A nie chce się do tego przyznać. MŁOT ^^
      U Fedemiły jak słodko *.*
      Oj Fede nie powinieneś zapominać! ;P
      Wizyta u ginekologa ^^
      Przyszli rodzice :3
      Jakie cudne pożegnanie z przyjaciółmi :)
      Verdas będzie chrzestnym ^.^
      Ale i tak na to nie zasługuje ;)
      Dobrze, że Fran powiedziała Violi, że Leon wyjeżdża :*
      Cudna przyjaciółka <33
      Przyjęcie pożegnalne bez Violetty? :(
      Co za chamstwo -.-
      Na dodatek ta relacja matki Leona i Diego.
      Niech ta kobieta się leczy. wariatka ;)
      Najlepszy jest pan Jorge ^^
      Dzięki niemu V. może spokojnie pogadać z szatynem :*
      Leon miałeś zostać -.-
      Ciota jest z ciebie i tyle xDD
      Violetta powiedziała mu, że go kocha ♥
      I on też by jej powiedział, gdyby ta franca nie weszła -.-
      Idiotka :(
      Violetta dobrze pomyślałaś ♥
      Leon jest w wielkiej dupie. ^^
      Czekam na next kochana ^.^
      Do następnego :***
      Pozdrów Adasia :))

      Usuń
    2. Ojoj, ale się rozpisałam xDD
      To wszystko przez Verdasa :P

      Usuń
  5. Yghghhh...
    Sophie to idiotka!
    Nie dość, że ona mnie mega wkurza, to jeszcze Leon zaczął się zachowywać jak totalny palant -,-
    Impreza pożegnalna bez V... -,-
    Chamstwo po prostu -,-
    I jeszcze ta porąbana matka -,-
    Ja bym radziła odejść Violetcie z pracy jak najszybciej -,-

    Genialnie piszesz, potrafisz wydobyć z człowieka takie emocje, że... *_*
    Rozdział genialny :)
    Czekam :)

    Zapraszam :)
    leoneettaamor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Cześć Madzia! ♥
      Postanowiłam skomentować go w nudną niedzielę.
      Od bardzo długa tak szybko nie wracałam. Co nie? xD
      Musisz mi wybaczyć, bo teraz się dla ciebie postarałam i jestem. :D
      Żabciu umiesz nam dać tyle emocji, że jestem z ciebie bardzo dumna. Skarbie jesteś niesamowitą pisarką. xx
      Leon jest zwykłym chamem -.-
      I jeśli ktoś myśli, że jest inaczej. To jest w niego zapatrzony jak w obrazek. :(
      Kretyn. ;)
      Violetta moje biedactwo -.-
      Jestem z tobą duszyczko.
      Fran wzięła w sprawy w swoje ręce :D
      Dobrze, że wygarnęła Leonowi co to myśli.
      Fedemiła <3
      Nie mogę się doczekać aż będą w trójkę.
      Madziu, zdradzisz płeć ich dziecka? <3
      Collins wszystko zniszczyła -.-
      Suka.
      Czekam na next :3
      Do następnego. ♥
      Kocham cię bardzo :*

      Usuń
  7. Kochana<33333 Kolejny genialny rozdział <33333 Widać że masz talent.:) Mam nadzieje że Leon i Violeta szybko się zejdą:).Leon zachowuje się jak totalny dupek a przecież sam nie był do końca w porządkuTak bardzo zakochany,a jak Vilu go błaga to nic go nie rusza:) Prawdę mu powiedziała Fran- jest tchórzem i ucieka ale to działa tylko na chwilę i nie załatwi sprawy.Uważam że powinien zrezygnować, zostać i walczyć o uczucie do Vilu.Ta panienka jest straszna ale fajnie że Leoś jej nie chce:) Na miejscu Vilu jeśli Leoś wyjedzie< A mam cichą nadzieje że zmieni zdanie i jednak zostanie>:).To bym zrezygnowała z tej pracy:) Matka Leona masakra pokazuje jej bardzo swoją niechęć, więc bez Leośka nie ma sensu tam zostawać.Fran super przyjaciólka kochana że porozmawiała szczerze z Leośkiem a jak zacząl sobie uświadamiać pewne rzeczy już myślałam że zrezygnuje z wyjazdu:) A tu nici:( Impreza pożegnalna bez Vilu co to ma być?. Ferduś kochany będzie tęsknił za przyjacielem i Ludmii<33333 Fajnie że ten ojciec Leona i Diego nie ma żalu do Vilu i pomógł Vilu porozmawiać z Leonkiem i widać że darzy ją sympatią.Z niecierpliwością czekam na next i pogodzoną Leonettę<33333.I nie waz się kochana;)**** żeby Colins coś popsuła pomiędzy Leonetą albo jakaś inna panna:) Duża bużka dla Ciebie kochana:):);)****** Dzięki za Twoją wspaniałą wobrażnię kochana<33333333 Pozdrawiam<33333

    OdpowiedzUsuń
  8. Może wrócę :)
    Żart, wrócę ;*
    Kerry (Niedawno Rox xy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!
      Cudowny rozdział ;*
      Tylko szkoda, ze jednak León wyjeżdża -,-
      Nawet się Lajonetta nie pożegnała! No jak to? Przecież miało być tak Pięknie! On miał powiedzieć, ze ją kocha, powiedzieć, ze jest dla niego ważniejsza i , że zostanie. A tymczasem? Ach... Głupia lala wpada i miesza tam gdzie nie ma! Biedna V... Na pewno nie będzie już chciała tam pracować.. (ja też bym nie chciała...)
      Feder i Lu byli na USG :)
      Jak fajnie ;*
      No i rzeczywiście faceci... Musicie poczekać ;* !
      A co do Fran... Ona zawsze wie jak kogo do czego przekonać i jak zrobić mętlik :)
      Dobrze, ja już kończę to coś...
      Życzę weny i czekam na next ;*
      Kerry :)

      Usuń
  9. Verdas wyjeżdża. Nie zamierza zmienić zdania.
    Cholerna Sophie! Juz mnie to babsko irytuje.
    Rozmowa Vils i Leona. Do przyjemnych to ona znowu nie należala. Heh :-)
    Ciekawe co będzie dalej. Czekam na next :-) Buziaczki :* ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział bardzo fajnie się czytało.
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No to tak...
    Rozdział cudowny, taki jaki lubię! *_*
    11/10 ❤
    Nie mogę się doczekać, aż dzidziusie przyjdą na świat ;))
    Boże ta Collins, jezu nie wytrzymam!!! Ta kobieta nie zniszczy Leonetty!!!
    Oni teraz oboje udają, ale kochają się nad życie i prędzej czy później coś się wydarzy! *_*
    A Katarina, to się może wypchać!!! Jorge górą!!!
    Więc ja czekam na nexta i chciałam powiedzieć, że bardzo mi przykro, bo już się u mnie nie pojawiasz ;c
    Pozdrawiam! ;**
    Justaaa xd

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zawsze rozdział cudowny :*
    Czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały! :*
    Postaram się jeszcze wrócić i napisać coś więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. Rozdział bardzo śliczny :))
      Leon jesteś najgorszym dupkiem -.-
      Violetta jestem z tobą :*
      Fedemiła *.*
      Już nie mogę się doczekać, aż będą w trójkę ^^
      Ciekawe czy będzie chłopiec czy dziewczynka ;)
      Diecesca ♥
      Czekam na next :****

      Usuń
  15. Oliwia nie ma miejsca i Oliwia to rozumie, bo straaasznie się opuściła w komentowaniu, ale od następnego rozdziału wracam na stare tory.
    czekam, słońce ♥
    Nie zapomnij, że Cię kocham ;*
    Olivie ♥

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie zachęta ;)
Madzia Vilovers