środa, 8 października 2014

Rozdział 6 " Ja nie chcę żebyś mnie odprowadzał."

Było w nich coś niezaprzeczalnie pięknego.. Byli razem, beztrosko szczęśliwi. Potrzebowali siebie wzajemnie, żeby normalnie funkcjonować... Myśleli, że tak będzie do końca świata i o jeden dzień dłużej.. Dopiero dziś to zrozumiała - na pytanie stawiane im wtedy przez życie odpowiadała za nich Naiwność.  

Violetta
Gdy dotarłam pod dom Justina.Zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem.Po kilku sekundach otworzyła mi drzwi mama mojego chłopaka,miała czerwone,spuchnięte ozy od płaczu,może w pracy jej coś nie wyszło albo umarła im bliska osoba-pomyślałam i stwierdziłam,że nie będę się o to wypytywać.Ich sprawa nie moja.
- Dzień dobry pani Lauro.Czy jest w domu Justin ?-Zapytałam z łagodnością w moim głosie,aby jej nie poddenerwować innym tonem głosu.Nic mi nie odpowiedziała,postanowiłam dalej się jej wypytać,stała
za drzwiami jakby zahipnotyzowana.Nie zareagowała na moje pytanie.
- Może jest chory dlatego dzisiaj nie pojawił się w szkole ?- Dalej zaczęłam drożyć temat Justina.
Chciałam wiedzieć co się stało
- Violu,ale Justina nie ma.- W końcu otworzyła swoje usta i jedna samotna łza płynęła po jej policzku.
Zaniepokoiłam się trochę jej stanem.
- Wyszedł gdzieś ?
- Najlepiej będzie jak porozmawiamy w środku. Wejdź.-Gestem zaprosiła mnie do środka.
- Dobrze.-Weszłam do salonu i usiadłam się na sofę w tym samym czasie przyszła pani Maria.
- Chcesz coś do picia ? - Zapytała się grzecznie.
- Nie dziękuję.Chcę się dowiedzieć co się dzieje z moim chłopakiem.-Oznajmiłam jej a ona usiadła
 na przeciwko mnie,na fotelu.
- Wiesz pewnie,że nasza rodzina ostatnio przeżywa ciężki okres,ja rozwiodłam
się z moim mężem a Justin.....-Zaskoczyła mnie wypowiedz Mari,przecież Justin ani słowem nie wspomniał,że jego rodzice się rozwiedli,nic mi nie powiedział,wołał sam sobie to przemyśleć.
- Współczuję pani i nie wiedziałam,że państwo się rozwodzą.
- A Justina zabrał ze sobą,przekupił go lepszym życiem.Musieli
wyjechać dzisiaj kiedy byłam w pracy.-Powiedziała i rozpłakała się.
- Jak to ? Dlaczego zostawił mnie,uciekł...-Powiedziałam to z taką nienawiścią do jego osoby i
czułam,że łzy same zaczynają mi cieknąć ciurkiem.
- Myślałam,że wiesz o tym.-Wyszeptała i spuściła głowę na dół.
- Nie przepraszam ale ja nic nie wiedziałam.A gdzie teraz mieszka ?- Dociekałam się.
- Nowym Yorku ale nie znam jego adresu,straciłam syna.-Wybełkotała.
- Niech pani będzie dobrej myśli. Na pewno wszystko się wyjaśni.
Ma jakiś tam przyjaciół ?- Spytałam się już opanowana aby pani Maria nie czuła się niczemu winna.
- Chyba Emily Rey córka szefa mojego męża.
- Aha,dobrze do widzenia.-Pożegnałam się z Marią,nie chciałam już więcej niczego słuchać na temat tego buraka,dla mnie on już nie istnieje,w jednej chwili moje wszystkie uczucia,które darzyłam jego znikły jak za mgłą,nie kocham go już to mówił mi rozum,a serce podpowiadało coś innego.Znalazł już sobie nową panienkę Emily,szczęścia im życzę.
- Do zobaczenia Violu.
*-*
Kiedy weszłam do domu,trzasnęłam mocno drzwiami.Łzy lały mi się ciurkiem.
Miałam rozmazany makijaż.W salonie byli moi wszyscy przyjaciele,pewnie świętowali
rozpoczęcie roku,gdy mnie zobaczyli ucichli.
- Młoda co się stało.-Spytał się Federico.
- Violu !!!-Ja nic im nie odpowiedziałam tylko pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Po chwili ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Violcia,mogę wejść.-Szatyn spytał się z chrypką w głosie,był moim przyjacielem musiałam go wpuścić.
- Wchodź,Leon.-Krzyknęłam przez łzy, a drzwi do mojego królestwa otworzyły się.
- Co się stało ? Pamiętasz co mówiłem zawsze możesz mi zaufać.Powiedz.-Nalegał Leon,byłam
wdzięczna za to,że jest przy mnie.On jest cudownym przyjacielem.
Chodzi o Justina ?-Kiedy Leon wypowiedział jego imię momentalnie mocno się w
 niego wtuliłam i jeszcze bardziej złapałam większego doła.
- .Justin..on....mnie..zostawił...-Wyszeptałam.
- Jak to ? Jak mógł ?-Wkurzył się szatyn.
- Wyjechał..na stałe.....do NY....z tatą...i....nic mi...nie powiedział.
- Nie płacz,widocznie nie był ciebie wart.Jesteś śliczna wiesz.- Opuszkami swoich palców starł moje
krople łez a ja zaśmiałam się.
- Leon przestań mi prawic komplementy.-Walnęłam go lekko w bok.
- Ja mówię prawdę.I na dodatek dzięki mojej osobie pojawił się na twojej twarzy uśmiech.-Powiedział bardzo pewny siebie,uśmiechnął się tak,żę pokazał rząd swoich zębów.Ma śliczny uśmiech.
-Zostaniesz ze mną.-Spytałam nagle.
- Pewnie.-Oznajmił i przytulił mnie bardziej do swojego torsu.
-Obiecasz mi coś.
- Obiecam,tylko powiedz co.
- Nic nie powiesz moim rodzicom,nie chcę aby się martwili.
- A Federico ?
- Możesz mu powiedzieć.Dziękuję.-Szepnęłam mu do ucha i leciutko pocałowałam jego policzek.
- Za co mi dziękujesz ?
- Za to,że jesteś przy mnie.Mój przyjacielu.
-Zawsze będę moja ty przyjaciółko.
Leon
Violetta przed chwilą usnęła na moich kolanach.Wstałem i delikatnie położyłem ją na łóżku.
Jeszcze przykryłem ją kołdrą i wyszedłem z jej pokoju.Nie rozumiałam jak  Justin mógł ją tak
skrzywdzić wydawało mi się,że są wspaniałą parą, ale on tylko leci na kasę,nic więcej go nie obchodzi.Zaczaruję każdą dziewczynę i po kilku latach ją rzuca,co za facet.Kiedy schodziłem
na dół zobaczyłem zmartwionych rodziców Violetty i Federica.Jestem przekonany,że dowiedzieli
się od moich przyjaciół,co przed chwila stało się Violetcie.
- Leon,co się stało naszej córce.Bardzo się o nią martwimy.-Zaczęła tą rozmowę pani Angie.
- Przepraszam państwa bardzo chciałbym powiedzieć,ale musicie mnie zrozumieć.Obiecałem Violi,że
nie powiem.Myślę,że jak będzie gotowa to sama wszystko powie.
- Ale jak to,jesteśmy jej rodzicami i chyba mamy prawo to wiedzieć.- Pan German chyba porządnie
 się wkurzył,miał do tego powody.
- German uspokój się,uszanujmy decyzję Violetty.-Angie starała się uspokoić swojego męża.
- No dobrze,ale Leon zaopiekuj się naszą córką.-Zgodził się,pewnie nie chciał wywoływać
jakiegoś konfliktu.
- Zaopiekuję się nią jak własną siostrą,chociaż jej nie mam.
- Ufam Tobie i Federico kazał Ci przekazać,że z chłopakami czeka na Ciebie w Resto.
- Okey,do widzenia.
- Do widzenia Leonie.-Odprowadzili mnie do drzwi i pożegnali miłym uśmiechem.
*-*
Gdy doszedłem do Resto zauważyłem chłopaków.Siedzieli przy jednym stoliku w barze.
- Hej wam.-przywitałem się z chłopakami i z każdym z nich daliśmy sobie po piątce.
- Leon mów co z moją siostrą jest.-Wkurzył się ostro Federico.
- Fede spokojnie nerwy tu i tak nic nie dadzą.-Chciałem uspokoić mojego przyjaciela.
- Czyli jednak coś się stało.
- Leon ma rację,musisz ochłonąć.-Przyznał mi rację Maxi.
- Spoko,rozumiem.
- Jest to bardzo delikatna sprawa.Musicie mi przysiąść na naszą przyjaźń,że nikomu nie powiecie.
-Słowo harcerza i naszej przyjaźni.
- Ok. Justin jej chłopak teraz chyba już były.Wyjechał z tatą do NY i nawet z Violą się nie 
pożegnał nic jej nie powiedział.
- Zabiję gnoja,obiecał mi,że jej nie zdradzi ani nie złamie serca.Mogłem coś zrobić.
- Fede nie obwiniaj się.-Starał się go pocieszyć Diego.
- No co ? Powinniśmy go odnaleźć i zatłuc.
- Przestańcie.Musimy teraz pomyśleć o naszej przyjaciółce i siostrze Federica.
Lepiej będzie jeśli nie będziemy jej o nic wypytywać.Bądźmy, wspierajmy ją to
 wystarczy dopóki poczuję się lepiej.
- Jesteś wspaniały.Opiekuj się nią dobrze,a ja dam ci bardzo fajną nagrodę.-Poruszył bardzo
śmiesznie brwiami. Fede i dał znak jakiś chłopakom.
- Jaką ? - Spytałem bardzo ciekawy.
- Pozwolę Ci się z nią spotykać.
- Że co ? - Nie mogłem uwierzyć w to co moje uszy usłyszały,on jest jakiś nieogarnięty.
- Myślisz,że nie było widać przejmowałeś się nią bo ci na niej zależy.
- Wcale nie i wybij to sobie z głowy.
- Chłopcy co teraz robimy ? - Nagle zapytał się pełen emocji Andres.
- Jest już późno na siódmą mam kolację.Będę szedł.-Oznajmiłem im.
- Na razie.
- Do jutra.
Camila
Szłam sobie parkiem i rozmyślałam o Violi,biedulka z niej.Nienawidzę tego Justina ,najpierw
błaga ją na kolanach aby została jego dziewczyną a później zostawia ją przy bliższej lepszej okazji.Tego wszystkiego dowiedziałam się od Brodueya,który niedawno do mnie zadzwoni.Wiem jedno muszę Violi pokazać,że przyjaźń jest najważniejsza i,że zawsze jestem dla niej.Tak samo Lu,Naty i Fran.Jesteśmy przyjaciółkami i nic tego nie zmieni.
- No proszę jednak się spotykamy.-Gdy uniosłam w górę twarz zobaczyłam go, Sebastiana
chłopaka z lotniska.Tylko nie on~Pomyślałam
- Dlaczego ty zawsze wchodzisz mi w drogę.-Wykrzyknęłam.
- Uważasz,że wtedy na lotnisku to była moja wina.- Spytał i zaśmiał się.
- W zupełności,a teraz przejdź bo chcę iść do domu.
- Mogę Cię odprowadzić.Popatrz na mnie takiemu przystojniakowi się nie odmawia.
-Nie,o popatrz ja nie chcę żebyś mnie odprowadzał.
- A to dlaczego śliczna ?
- Nie mów tak do mnie.I tak w ogóle mam chłopaka.
- Posłuchaj mnie uważnie.Chłopak nie ściana da się przesunąć.
- Ale moich uczuć nie.-wyminęłam go sprytnie i poszłam w kierunku mojego domu.
Za kogo on się uważa.Niech spada na bambus,a mnie zostawi w spokoju.Jest bezczelny.
Od teraz jestem moim wrogiem,number one.Nienawidzę go.
~#~                 ~#~
I jest szósteczka.Jestem ciekawa jak wam podoba się rozdział.
Mi nawet przypadł do gustu.Camila znowu na swojej drodze spotkała Sebe.
Zdradzę,że nieźle namiesza ;) dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.

Przepraszam,że rozdział dodany tak późno,siły wyższe..

Rozdział 7 = 6 komentarzy...




7 komentarzy:

  1. Boski boski boski ;)
    Nareszcie rozdzialik ;)
    Kochaaam... <3
    Zapraszam do mnie--->leoenettaaq.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przysięganie na przyjaźń kojarzy mi się stricte z dziewczynami. Albo na paluszek :) Seba. Dziwny pan, to jest zuy człowiek, zuy. Dieguś <3 Widzisz - na cały rozdział wychwyciłam. Leonetta... Cóż mówić. Ja i Leonetta... Chyba się wstrzymam, bo mnie znienawidzisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzialik :) Bardzo miło się go się czytało ^^
    Justin już nie chodzi do szkoły :)
    Violetta dowiedziała się tego od dziewczyn ;(
    Smutno mi z losu mamy Justina i Violi :( ryczę...
    Leoś pocieszył Vilu <3
    Może między nimi coś zaiskrzy ♥
    Czekam na kolejny tak boski rozdział jak ten :)
    Buziaczki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ;3
    Violetta dowiedziała się,że Justin wyjechał ;(
    Szkoda mi Violi,tak go kochała a on postąpił jak ostatnia świnia ;(
    Leon pocieszał Vilu ^^ Taki kochany słodziak <3
    Czuję,że Leonetta wisi w powietrzu ;)
    Federico wkurzony na tego frajera Justina ;/
    Fede już chcę swojego najlepszego przyjaciela zeswatać
    z jego siostrą,oj nie ładnie ;p
    Cami znowu wpadła na tego Sebę,czuję,że nieźle namąci.
    Czekam na next *-* Z dedykiem dla mnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski<3
    Leoś taki opiekuńczy <3
    Leonetta<3
    Czekam na nexta XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Super <3
    Zaczęłam czytać te opowiadanie i tak mnie wciągnęło
    że nie mogę doczekać się next :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie zachęta ;)
Madzia Vilovers