piątek, 24 kwietnia 2015

Chapter 10 ~ Koniec ich miłości

Miłość może czasem ranić. Ale to jedyna rzecz.
Jaką znam.

_______________________________
Rozdział z dedykacją dla Rosalie ;*
Mojego kochanego aniołka ♥!


Leon
Pod końcem czerwca,jak i zawsze o tej porze świeciło słońce,które mnie zbudziło swoimi promieniami. Przez co marszczyłem w pewien sposób śmiesznie nos. Zawsze mi to przeszkadzało.
Nie miałem zbytniej ochoty aby otworzyć oczy. Czułem,że jest mi bardzo nie wygodnie i wiedziałem,że na pewno nie śpię w swoim ciepłym łóżeczku. To do jasnej cholery gdzie ja jestem ? Może pora otworzyć oczy,aby się przekonać. Mówiłem sam do siebie w myślach. W końcu udaję się to zrobić. Rozglądam się po pomieszczeniu w którym się znajduję i sumuje,że dosłownie nie jestem u siebie w domu. Zdezorientowałem się,że wczoraj wieczorem oglądaliśmy maraton filmowy u Federico,zasnąłem więc dlatego tu jestem. Jednak chyba nie sam. Przeszło mi przez myśl. Odwracam głowę w lewą stronę,a obok mnie śpi smacznie Violetta,jest wtulona w moje ciało. Jak ślicznie śpi,taki widok mógłbym mieć codziennie,jednak nie jest to takie proste. Nagle słyszę jak po schodach schodzi ktoś,odwracam w tamtą stronę wzrok i widzę promiennie uśmiechniętą Ludmiłę,która jest tylko ubrana w koszulę mojego kumpla,o dużo za wielka jak dla niej. Posyłam również jej uśmiech. Odciągam ciało Violi od mojego i z wielkim trudem udaję mi się wydostać.
- Hej,jak się spało ? - Pyta pełna energii,musiała się wyspać w sumie się jej nie dziwię. Spała w łóżku a nie na twardej kanapie,na dodatek w pozycji siedzącej.
- Nie za wygodnie,ale nie narzekam.- Mówię.
- Słodko spaliście.- Stwierdza Lu i posyła mi uśmiech. Kolejnej osobie muszę to tłumaczyć. Mam dość.
- Ludmiła,błagam cię.- Mówię i posyłam jej proszące spojrzenie. Lepiej aby trzymała język za zębami.
- No co ? Ja tylko mówię prawdę. jak mi nie wierzysz to zapytaj się swojego kumpla.- Oznajmia z uśmiechem wiedząc i tak,że jej chłopak potwierdzi ją w tym przekonaniu. Jestem przegrany.
- Już wolę go nie pytać.- Wzdycham,a blondynka powraca do robienia śniadania.
- Chcesz mi pomóc ? - Dopytuje. Nigdy tak naprawdę nie gotowałem. Posiłki w domu przygotowywała nam gosposia lub mama. Więc raczej jej odmówię,nie chcę jej robić przykrości ale to dla mnie za trudne zadanie. Może kiedyś się nauczę.
- Nie za bardzo umiem.- Oznajmiam a ta tylko przytakuję. Rozumie mnie bogu dzięki.
- Okey,niech ci będzie.- Bąknęła pod nosem.
- Jak ci się układa z Federico ? - Spytałem,a ona spojrzała na mnie.
- Jest świetnie. Nigdy jeszcze nie był tak bardzo kochany. Popatrz co mi dał.- Wskazuję na bransoletkę,którą ma na prawym nadgarstku. Rzeczywiście jest ładna.
- Ma świetny gust.- Przyznaję jej rację. Lu tylko posyła mi uśmiech.
- Nie zaprzeczę. Widzę,że coś cie gryzie. Mów o co chodzi.- Nalega. Zapomniałem,że ciekawość to jej niezbędna cecha.Wzdycham krótko.
- Chodzi o tą sprawę z odwołanym przyjęciem u nas. Chcę znaleźć tą osobę,która to zrobiła. Musi ponieść konsekwencję.- Mówię stanowczym głosem. Nadal jestem strasznie zły,za co co się wczoraj stało. Ludmiła przybrała smutną minę.
- W jaki sposób chcesz to zrobić ? - Pyta. Sam nie wiem co powinienem zrobić,jestem w czarnej dziurze.
- Nie wiem,ale ta osoba musiała zrobić to w firmie.- Nadal się zastanawiam kto maiłby motyw,by zwalić całą winę na Violettę. Czy osoba w firmie z całego serca jej nie na widzi ? Te pytania krążyły mi cały czas w głowie.
- Wezwij najlepszego informatyka. Szybko odnajdzie ci to czego szukasz.- Mówi. tak to jest to. Lu ma rację,muszę to zrobić i to jeszcze dzisiaj.
- Jesteś boska ! - Oznajmiam i przytulam się do niej.
- Ej Verdas łapy precz od mojej ślicznej dziewczyny.- Mówi Fede. Oj jaki zazdrosny. Z resztą sam bym był gdybym miał tak piękną dziewczynę,jak Ferro.
- Cześć kochanie.- Odpowiada mu Lu i całuję go bardzo namiętnie w usta. Zazdroszczę im i to bardzo. Mają prawdziwe szczęście,że są razem i teraz powinni pielęgnować ten związek.
- Nigdy bym ci jej nie odbił. To twoja dziewczyna.- Oznajmiam i przybijam piątkę z przyjacielem.
- Trzymam cię za słowo.- Mówi i ledwo próbuję wstrzymać się od zaśmiania.
- Musisz mi pomóc.- Stwierdzam dość krótko.
- Ale w czym ? - Pyta nie mając pojęcia o co może mi chodzić.
- Później ci opowiem.- Odpowiadam i powracam się do wgapiania się w zakochanych.
~
Po zjedzeniu pysznego śniadania,które przygotowała nam Ludmiła. Chcąc odpocząć po posiłku,usiedliśmy wszyscy na kanapie,rozmawiając na przeróżne tematy. My z Federico zaczęliśmy wymieniać zdania co do piłki nożnej. Ferro znudziła się naszą rozmową i poszła pograć na swoim laptopie. W sumie gdybym był dziewczynę,również znudziłoby mnie słuchanie o bardzo nudnym sporcie jak dla kobiet. Nadal mnie dziwi gdzie tą Castillo wywiało od razu po śniadaniu. Mówiła,że idzie do toalety a nadal z niej nie wraca. Utopiła się ?- Przeszło mi przez myśl. Lecz bardzo szybko odsunąłem od siebie tą myśl. W pewnej chwili chciałem zadzwonić do ojca i powiedzieć,ze raczej dzisiaj nie będzie mnie w pracy. Desperacko zacząłem szukać mojego telefonu po kieszeniach,jednak na marne. Znowu go zgubiłem ? Co nie dawno kupiłem nowy,a musiałem już go zgubić. Niech to szlak. Może moi przyjaciele go widzieli a ja po prostu nie potrzebnie panikuję. Muszę się tylko ich spytać.
- Widzieliście może mój telefon ? - Jestem lekko poddenerwowany,bo jeśli się nie znajdzie. To znowu moja część wypłaty pójdzie na nowe cudeńko. A tego bym nie chciał. Federico tylko wzrusza ramionami na znak,że nie wie. A Ludmiła śmieję się podejrzliwe. Pytam ją wzorkiem typu o co jej chodzi a ta wskazuję na pojawiającą się w salonie Violettę z moim telefonem. O nie tak się nie będę bawić. Dam jej porządną nauczkę,ze nie tyka się własności Leona Verdasa.
- Violetta lepiej będzie jak mi to oddasz.- Mówię z przebiegłym wzrokiem. Ona tylko się śmieję i potrząsa głową,na nie.
- A jak nie ? - Pyta z cwaniackim uśmiechem. Oj już wiem co zrobię.
- To wtedy spotka się słodka zemsta z mojej strony.- Odzywam się do niej. Udaje nie wzruszoną,oj pani Castillo,już z panią nie będzie dobrze i ja o to zadbam.
- Nie boję się ciebie.- Mówi i powraca się do wgapiania w mój telefon.
- To zaraz się przekonamy.- Odpowiadam dość pewny siebie i podchodzę bliżej niej. Violetta cofa się do tyłu zahaczając się o kant stolika,upada na podłogę. Mam wielką ochotę na głośne śmianie się,jednak tego nie robię. Blondynka wybucha głośnym śmiechem razem z Federico. Kładę się na nią i zaczynam ją bardzo mocno gilgotać. Widzę,że już nie może się powstrzymać od śmiania się.
- Leon błagam przestań.- Mówi pomiędzy moimi czynami.
- Jeśli mi oddasz mojego iPhone'a. - Posyłam jej zwycięski uśmiech.
- Oddam tylko przestań.- Wyznaję.
- Ale kary i tak nie unikniesz.- Uśmiecham się chytrze i ponownie zaczynam ją gilgotać. Ta przyjmuję wyraz twarzy niezadowolonej i bardzo złej na mnie.
- Obiecałeś mi coś.- Mówi naburmuszona.
- Nie bądź zła.- Odpowiadam i całuję jej polik niebezpiecznie blisko ust. Co ja robię ?
- Nie będę.- Powiedziała w miarę spokojna. W końcu wstaję jej i powracam do rozmowy z kumplem.
Zostaję z nimi jeszcze z około dwadzieścia minut,żegnam się z wszystkimi i kieruję się w stronę domu rodzinnego. Muszę natychmiast porozmawiać z mamą. Czuję taką wielką potrzebę,pomocy Vilu,że aż nie umiem tego opisać. To tylko przyjacielski gest. Przecież nic nie jest narzeczy. Błagam siebie w duchu abym się nie mylił. Jeżdżąc moim samochodem audi A4,udaje mi się w bardzo szybkim czasie pokonać zakorkowany Nowy York. nie mogę uwierzyć w to jak bardzo zaprzyjaźniłem się z Violettą. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie,które nie należało do najmilszych teraz mógłbym zrobić dla niej wszystko. To bezwarunkowa przyjaźń. po chwili znajduję się pod domem rodziców. Z wielką radością wchodzę na posesje,stwierdzam,że nie będę dzwonił i po prostu wchodzę do środka.
- Cześć mamo. jak się czujesz ? - Pytam moją rodzicielką gdy widzę ją leżącą na sofie.
- Głowa mnie tylko boli,ale wszystko jest w porządku.- Wyznaje cichutko i wstaję do pozycji siedzącej. Bez zastanowienia siadam obok niej i całuję ją w polik. Moja biedna mama.
- To dobrze.- Odpowiadam.
- Nie mogę sobie wyobrazić jak Violetta mogła być tak nie odpowiedzialna.- Odzywa się po chwili,dając mi tym znać,że nie zapomniała o wczorajszym bankiecie. Smutno mi,że tak nadal o Violettcie myśli. Czy moi rodzice nigdy nie umieją zaakceptować faktu,że człowiek się myli ?
- Mamo to nie ona to zrobiła.- Oznajmiam,chcąc usprawiedliwić blondynkę.
- A kto ? Masz inne wyjaśnienie ? - Pyta złośliwe. Błagam daj się przekonać do tego,że to nie ona zrobiła. Chciała,żeby to zabrzmiało w miarę przyzwoicie,jednak tak nie było.
- Nie,ale postaram się znaleźć odpowiednią za to osobę. Jestem umówiony z informatykiem.
- Mądry i kochany mój synuś.- Mówi i delikatnie gładzi mnie po policzku. Tak zależy ci na tej dziewczynie ? - Pyta i oczekuję mojej odpowiedzi.
- Mamo.- Wzdycham krótko.
- Wiem,że zaprzyjaźniłeś się z nią bardzo i wiem,że to dziewczyna Diego. Nie musisz mi tego stale powtarzać.- Śmieje się cicho.
- Nie będziesz na nią zła ? - Bardzo ważne pytanie. Czy tylko usłyszę taka odpowiedz,jaka by mnie zadowalała ? Chyba nie,ale nadzieja umiera ostatnia.
- A mam inne wyjście.- Szepnęła całując moje czoło. Mama chyba zebrała się na jakieś czułości.
- Kocham cię i będę już leciał.- Odpowiadam jej tym samym. Moje uczucia są do niej ciągle nie zmienne,kocham moją rodzicielkę.
- Ja ciebie też synku.- Mówi,a już po chwili wychodzę z domu.

Natalia
Moje życie to jeden wielki błąd. Czy nie mogłabym mieć normalnego życia ? Ciągle tylko planuję z Camilą jakieś intrygi. A chciałabym normalnie w końcu żyć. Być inna,bardziej wolna i niezależna od nikogo. Tylko kto by mnie pokochał ? Taka dziewczyna jak ja nie zasługuje na miłość drugiej osoby. Za dużo wyrządziłam krzywd innym. Stałam się inna kiedy poznałam Camillę i zostałam wykorzystana przez chłopaka. Chciałam się zemścić na cały świat i pomogła mi w tym moja przyjaciółka. Do dziś żałuję popełnionych moich błędów. Może czas pójść inną drogą ? Tą bardziej szczęśliwą. Zagapiając się na papiery, które mam w ręku,czuję jak zderzam się z męskim ciałem. Chyba ten koleś musi pakować.- Podpowiada mi moja podświadomość. Wszystkie kartki wylatują mi z rąk. Czuję się dość niezręcznie w tej sytuacji. Schylam się na chodnik by pozbierać porozrzucane kartki,chłopak czyni to samo co ja. W końcu patrzę się na jego twarz,wydaję mi się być znajomym. Lecz nadal nie wiem skąd mogę go znać.
- Bardzo cię przepraszam. Powinnam uważać jak chodzę.- Mówię lekko zawstydzona moją niezdarnością. Dlaczego muszę mieć taką cechę ? Przez nią tylko spaliłam się jak burak,jeszcze na dodatek przy tak świetnym chłopaku.
- Nie przejmuj się tak. Sam miałem głowę w chmurach. Już jest dobrze.- Próbuje mnie pocieszyć. Od razu uspokajam się z tą myślą. 
- No nie wiem. Nic już nie jest dobrze.- Odpowiadam załamana. On tylko patrzy się na mnie zdziwiony. Same głupoty wygaduję.
- Nie mów tak. Czy my kiedyś już się nie spotkaliśmy ? - Pyta,spoglądając na mnie.
- Dobry żart.- Odpowiadam i śmieję się cichutko. Na pewno się nie poznaliśmy,jeśli to ma być jakiś denny tekst na podryw,to mu się nie udał.
- Ja pytam na poważnie. Byłaś może na urodzinach Diego ? - Drąży temat. Muszę sobie przypomnieć,czy w tym roku byłam na imprezie urodzinowej u młodszego Verdasa.
- Tak byłam z przyjaciółką .- Oznajmiam i pokazuję mu moje perłowe ząbki.
- No właśnie więc stąd cię kojarzę. Jestem Maxi.- Podaję mi dłoń.
- Nie zaprzeczam. A ja Natalia.- Ściskam rękę chłopaka.
- Masz może ochotę na kawę w miłym towarzystwie ? - Pyta z nutką śmiechu. Jak mu się oprzeć ?
-Z wielką chęcią,tylko miałam zanieść te dokumenty Camili.- Mówię. Maxi tylko uśmiecha się do mnie lekko.
- To na co czekasz. zanieś je i możemy iść.- Odpowiada.
- To poczekaj na mnie. zaraz wracam.- Mówię i wymijam go. Zaniosę te papiery Cami i pójdę na kawę z fajnym chłopakiem. Czego mogę chcieć więcej ?
~
W ciągu trzydziestu minut udało nam się dotrzeć do najlepszej kawiarni w mieście. Podczas naszej drogi,udało mi się zamienić z nim kilka słów. Dlaczego ? Nie mogłam się przy nim wysłowić. Zachowałam się jak ostatnia kretynka,ale już taka jestem. Jesteśmy już w tej kawiarni,a ja nadal do niego nie zagadałam. Naprawdę jest mi trudno się przełamać.
- Zastanawia mnie fakt czemu nadal milczysz odkąd tutaj jesteśmy ? - Pyta. A jednak wpadł na ten sam tok myśli co ja. I co ja mam tu teraz powiedzieć. Prawdę ? Nie,nie zrobię tego.
- Nie mam ochoty na nic.- Szepczę cichutko. Odwracając wzrok od niego.
- Przepraszam nie potrzebnie zaproponowałem ci wyjście.- Westchnął a przy tym zamknął oczy,jakby chciał się zapaść pod ziemie. Jednak mu się to nie udało.
- To nie to. Bardzo ci dziękuję. Ostatnio nikt nie ma ochoty ze mną rozmawiać.- Mówię zrozpaczona,brunet gładzi mnie po ramieniu,aby dodać mi otuchy.
- Dlaczego ? Ja mógłbym przez cały czas z tobą gawędzić.- Oznajmia radośnie. Zrobiło mi się naprawdę miło i leciutko uniosłam kąciki moich ust.
- Mówisz tak,żeby mnie pocieszyć ? - Dociekam. Maxi tylko wywraca oczami. Nie myślał tak.
- Wcale tego nie miałem na myśli.- Oddycham z ulgą słysząc jego zapewnienia. Teraz wiem,że jest fajnym mężczyzną.
- Chciałabym móc wyjechać gdzieś daleko.- Odzywam się rozmarzona.
- Chciałabyś ? - Pyta z nutką nadziei. Co ma na myśli ?
- No tak. Dawno nigdzie nie byłam. Chciałabym odwiedzić Paryż.- Odpowiadam szczęśliwa. Przecież każdy może marzyć,to nic złego.
- Twoje marzenie może się teraz spełnić.- Mówi czarująco. Czyżby coś mi proponował ? To niemożliwe,a takie prawdziwe.
- Nie mówisz tego na poważnie ? - Uśmiechnęłam się do niego w bardzo tajemniczy sposób. Nigdy tego nie robię,przy nikim. Tylko Maxi sprawił,że moje życie znowu zaczyna nabierać barw.
- A czy wyglądam na niepoważnego. Leć ze mną,mam dwa bilety i nie mam z kim lecieć.- Na mojej twarzy pojawiają się gorące rumieńce,których brunet nie zdążył zauważyć. Co za szczęście.
- No nie wiem.- Odpowiadam nie pewnie. Czy powinnam zgodzić się na jego zaproszenie ?
- Nie daj się prosić. Sama powiedziałaś mi gdy tutaj szliśmy,że bardzo chciałabyś zmienić swoje życie i odciąć się od intryg Cami. Proszę cię,leć ze mną. Daj sobie pomóc.- Namawiał mnie chłopak.
- Nigdy nie miałam zaufania do chłopaków.- Wyznaję mu i delikatnie spuszczam głowę,by nie patrzeć mu prosto w oczy,bo za bardzo mnie to krępuje.
- Może teraz jest ten moment byś to zrobiła. Uwierz mi w czyste moje intencje.
- Jeśli tak ładnie prosisz. Zgoda pojadę z tobą.-  Zapewniłam go.
- Dziękuje.- Mówi i uśmiecha się do mnie. Bardzo szybko odwzajemniam ten uśmiech.

Violetta
Nie patrząc na ekran mojego iPhone'a,odebrałam go bezmyślnie. Nawet teraz nie wiem kto do mnie dzwonił. Jeny dlaczego jestem taka szybka ?
- Halo ? 
- Cześć Vilu ! - Po drugiej stronie słuchawki odzywa się szczęśliwa Cauviglia.
- No hej Fran. Co tam ? - Pytam.
- A wszystko okey. Masz może jakieś plany na dziś ?
- Nie mam i muszę ci powiedzieć,że się bardzo nudzę.
- No to zapraszam cię na zakupy a potem możemy wskoczyć po jakiś zimny deser. Co ty na to ?
- Kusząca propozycja.- Odzywam się po chwili.
- Skusisz się ?
- A jakbym śmiałą ci odmówić.
- To za dwadzieścia minut będę u ciebie.
- No okey. Czekam.
- Do zobaczenia.- Rozłączam się i kieruję się do mojego pokoju,aby wybrać odpowiedni strój na wyjście z Fran.W końcu decyduję się,że ubiorę się w : biały t-shirt z nadrukiem w czarne serce,który sięga mi do pępka,jeansowe spodenki z wysokim stanem a do tego converse. Dla podkreślenia mojego makijażu,robię kreskę nad okiem czarnym eyeliner'em. Stwierdzam,że wyglądam naprawdę bosko. Więc mogę tak iść na miasto. Gdy kończę przygotowania,słyszę dzwonek do drzwi. To pewnie Francesca. Cała w skowronkach zbiegam na dół i otwieram drewnianą konstrukcję. Nie myliłam się. To moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Jaką śliczną masz koszulkę.- Mówi z zachwytem brunetka. Zamiast się ze mną najpierw przywitać,to ona chwali mój ubiór. Cała Fran. Zawsze tak robi.
- A dziękuję ty również wyglądasz świetnie.- Odpowiadam jej tym samym i uśmiecham się w jej stronę.
- Dzięki.- Całuje mój polik i razem odchodzimy spod mojego domu w kierunku miasta.
- To opowiadaj co u ciebie ? - Pytam bardzo ciekawa.
- Po staremu. Próbowałam namawiać Diego aby skończył z tym ukrywaniem się przed rodzicami ale na marne.- Wzdycha głośno. Współczuję tylko jej. Dlaczego tak porządni ludzie jak państwo Verdas nie mogli zaakceptować iż Fran studiuję muzykę. Jest to dla mnie niepojętne.
- Francesca,może on potrzebuje czasu na przemyślenie parę spraw.- Próbuję wybronić przyjaciela.
- To wiem,ale zrozum,że to dla mnie też jest bardzo trudna sytuacja.- Żali się.
- Poczekaj cierpliwe.- Uspokajam ją. Z natury jest bardzo wybuchową osobą,a teraz jest to jej znacznie nie potrzebne.
- Postaram się poczekać. Na dodatek czuję się śledzona.- Mruknęła wstydliwe. Czy ona powiedziała,że jest śledzona ? W jakim celu ktoś mógłby ją śledzić. Muszę jej pomóc.
- Mam się bać o ciebie ? - Pytam przestraszona tym co powiedziała mi przed chwilą Fran.
- Nie,to nic takiego.- Próbuję się wymigać. Za dobrze ją znam.
- Może powinnaś powiedzieć o tym Diego ?
- Nie,Vilu to tylko mi się zdawało.- Unosi się dość zdenerwowana. Coś musi być na rzeczy.
- Jeśli tak mówisz.- Mówię,nie chcąc prowadzić z nią zawziętej dyskusji.
~
Razem z Fran wędrowałyśmy po całym centrum handlowym od dwóch godzina. Szczerze mam dosyć chodzenia. jak każda dziewczyna lubię trochę zaszaleć na zakupach ale dzisiaj nie mam na nie humoru. Przez tą całą sprawę z bankietem,nie umiem się na niczym skupić. To wszystko przez to.
Z moją przyjaciółką miałyśmy już po dwie torby.
- Teraz Violu ostatnim naszym przystankiem będzie Victoria's Secret.- Mówi uradowana a w jej oczach pojawia się błysk.
- A czy to konieczne ? - Jęknęłam,bo bardzo nie chciało mi się tam iść.
- Nie,ale musimy ślicznie wyglądać dla naszych facetów.- oznajmia.
- Chyba chciałaś powiedzieć,że musisz ładnie wyglądać dla Diego.- Mówię sarkastycznie, ona tylko przewraca oczami. Niech nie robi mi tu żadnych min.
- Słońce przecież ty kiedyś też znajdziesz tego jedynego. Więc nie marudź tylko choć.
W sklepie wybrałam sobie jedną bieliznę,która bardzo mi się spodobała,ale Fran nieźle zaszalała bo kupiła aż z trzy. Wiadomo co będzie robić z brunetem w nocy. Śmieję się cicho. Teraz obie kierujemy się do najlepszej kawiarni na deser lodowy. To będzie dla mnie niezapomniane wyjście. Dzięki niej trochę się rozerwałam.
~
- Mam nadzieję,że będą ci smakować.- Oznajmia pełna radości Francesca i podaje mi lody w pucharku. Wszystko wygląda w miarę smakowicie i oby tak smakowało.
- Zobaczymy.- Uśmiecham się złośliwe w jej stronę,ta tylko udaje niewzruszoną.
- I ? - Pyta bardzo krótko. Muszę przyznać,że jem wyjątkowo dobry deser.
- Jakie są pyszne. Masz gust kochana.- Uśmiechnęłam się czule.
- To wiem.- Mruknęła cicho. Jednak i tak usłyszałam.
- Uwielbiam twoją skromność.- Śmieję się,a moja przyjaciółka razem ze mną.
- Wspaniała z ciebie przyjaciółka.- Odzywa się po chwili. Fran. Wspaniałą z niej dziewczyna.
- Z ciebie również.- Odpowiadam i powracam do jedzenia lodów.

Federico
Od ponad czterech godzin siedzę w gabinecie u Leona i razem z panem Davidem,który jest najlepszym informatykiem w NY próbujemy znaleźć tą osobę,która wysłała odwołanie zaproszenia na bankiet i podała się za Vilu. Jestem w stu procentach pewien,że odnajdziemy ją. Jestem bardzo zaskoczony zachowaniem Verdasa co do Castillo. Jest trochę dziwny,bo za wszelką cenę chcą ją wybronić. Czy możliwe jest to,że zakochał się w dziewczynie swego brata ? Tego nie jestem w stanie stwierdzić. Nagle David klaska ucieszony w dłonie,czyżby wiedział kto to jest ? Również w tej samej chwili do biura wchodzi poddenerwowany Leon. Jestem bardzo ciekaw kim jest ta osoba,ale zarz na pewno się przekonam.
- To kim była ta osoba ? - Pytam bardzo poważnie. Mężczyzna uśmiecha się przebiegle.
- Ta wiadomość może pana Leona nieco wkurzyć.- Odpowiada. Do cholery jasnej kto to jest ? Te same pytanie uciążliwie chodzi mi po głowie.
- Niech pan przejdzie do rzeczy.- Rozkazuje z podniesionym głosem Leon. Wkurzył się.
- Jest to kobieta. Bankiet zniszczyła Camilla Torres.- Mówi powoli abyśmy oboje zrozumieli.
- Co ? - Mówi załamanym głosem Verdas. Ta żmija wszystko zniszczyła. Leon musi podjąć drastyczne kroki. Za dobrze znam mojego kumpla i przeczuwam,koniec ich miłości. Może to i dobrze,Verdas zasługuje na wzajemną miłość. Jestem szczęśliwy,że w końcu Leon przejrzy na oczy i zrozumie jaka jest Torres.Zawistna i zazdrosna.

~*~
Przepraszam cię Rosalie,że dedykuję ci takie moje wypociny.
Ale naprawdę nie miałam pomysłu na dziesiąty rozdział :P

Taka tam dramatyczna końcówka :P
Jak potoczą się losy Cami i Lajona przekonacie się w najbliższym rozdziale XD
No i taka słit scenka z Violą i Leonem :)

Przypominam o konkursie :) Dostałam już cztery prace ale czekam na więcej ;)

Dzisiaj bez szantażu,ale liczę,że wiele osób się wykaże i napisze np.Super.
To będzie dla mnie bardzo dużo znaczyć ;)

Do następnego,Misiaki ♥!

P.S. - Przepraszam was za wszelkie błędy,poprawię je potem ;)






wtorek, 21 kwietnia 2015

LBA :)


Dziękuję wam wszystkim za wszystkie nominacje,które dostałam w ostatnim czasie. Jesteście wspaniali <3
Chciałam na mnie już bardzo dawno odpowiedzieć,jednak zawsze nie miałam zbyt czasu,by to zrobić.
A teraz skorzystam z trzech wolnych dni i zrobię to w tym jednym poście. Jeszce raz bardzo dziękuję.

I.Od Violetta Verdas z : http://jortini-novel.blogspot.com
1.Jak masz na imię ?
~ Na imię mam Magdalena
2.Ile masz lat ?
~ 15 :D
3.Lubisz czytać książki ?
~ Tak i to bardzo,lecz zbytnio nie mam na to czasu.
4.Co cię skłoniło do założenia bloga z opowiadaniami ?
~ Odpowiadałam już kiedyś na to pytanie,ale mogę odpowiedzieć jeszcze raz :P
Pewnym przypadkiem w internecie trafiłam na pewnego bloga ( już nie pamiętam go ) na którym dziewczyna pisała opowiadanie o leonettcie tak się w to wciągnęłam,że postanowiłam sama założyć swojego.Po prostu lubię Violettę.
5.Czytasz mojego bloga ? Jeśli tak,co byś w nim zmienił/a ?
~ Aktualnie nie czytałam jeszcze twojego bloga,ale chyba zacznę ;)
6.Masz ulubiony cytat ? Jaki ?
~ Nie mam tego jednego ulubionego,ale z wielu cytatów,które mi się podobają. Trzymaj ten :
" Bardziej trzeba bać się żywych niż zmarłych "
7.Jesteś "rannym ptaszkiem",czy raczej preferujesz spanie do południa ?
~ Raczej jestem rannym ptaszkiem ;)
8.Grasz na jakiś instrumentach ?
~ Gram na flecie i keyboardzie :D
9.Masz hobby ? Jakie ?
~ Uwielbiam prowadzić bloga,fotografować i kręcić filmiki :P
10.Wolisz koty czy psy ?
~ Psy.
11.Ulubiony aktor/ka i piosenkarz/rka ?
~ Nie mam ulubionych XD

II.Od Patkaa Jorgistas z : http://przyjazn-to-poczatek.blogspot.com
1.Jak masz na imię ?
~ Magdalena
2.Ile masz lat ?
~ 15 :D
3.Do której klasy chodzisz ?
~ Do 2 gim.
4.Kogo najbardziej lubisz z serialu " Violetta" ?
~ kocham Leona *_*
5.Czy masz jakąś pasję ?
~ Tak,między innymi gram na keyboardzie ;)
6.Co lubisz robić wolnym czasie ?
~ Przede wszystkim lubię leniuchować :P
7.Masz jakieś plany na przyszłość ?
~ Mam ich wiele XD
8.Ulubiony blog ?
~ Nie mam XD Koffam wszystkie,które czytam :3
9.Ulubione seriale ?
~ Pamiętniki wampirów,słodkie kłamstewka i TDA :)
10.Masz zwierzątko domowe ?
~ Tak :) Psa ;)
11.Co cię motywuje do pisania bloga ?
~ Mnóstwo pozytywnych komentarzy :)
12.Dlaczego postanowiłaś pisać bloga ?
~ Odpowiedzieć wyżej,pod nominacją od Violetty Verdas XD
13.Na co zwracasz szczególną uwagę una innych blogach ?
~ Zwracam uwagę na fabułę oraz styl pisania :P
14.Film,na którym płakałaś ?
~ Nie pamiętam.
15.Lubisz mojego bloga ?
~ Bardzo lubię ^^

III.Od Pani Pasquarelli z : http://candeggero-fanfiction.blogspot.com
1.Ulubiony film ?
~ Zbuntowana i Niezgodna :D
2.Trzy słowa o swojej klasie ?
~ Zboczeni,fajni i nienormalni :P
3.Jaki język chciałabyś umieć biegle ?
~ Angielski ;)
4.Oglądasz jakieś seriale ?
~ Oglądam mnóstwo ;)
5.Ulubiony aktor ?
~ Nie mam XD
6.Ulubiona aktorka ?
~ Też nie mam.
7.Znienawidzony przedmiot ?
~ Fizyka XD
8.Gdzie najbardziej chciałabyś pojechać ?
~ Teneryfy ♥
9.Jeśli mogłabyś poznać kogoś sławnego kto by to był ?
~ Jorge Blanco i Martina Stoessel :3
10.Ulubiony owoc ?
~ Mandarynka :)

IV.Od Sydney z : http://leonettaamoparasiemprer.blogspot.com
1.Czytasz mojego bloga ? Jeśli tak to co o nim sądzisz ?
~ Czytam <3 Jest cudny ^^
2.Największe marzenie ?
~ Nie powiem bo się nie spełni :P
3.Skąd inspiracja na opowiadanie ?
~ Na nowe opowiadanie inspiracja po prostu chodziła mi w głowie a potem zainspirowałam się serialem ;)
4.Ile już lat za tobą ?
~ 15 ;)
5.Twoja ulubiona książka to ?
~ "Szeptem"
6.Twoje hobby to ?
~ Pisanie bloga :D
7.Najlepszy serial/film ?
~ Słodkie kłamstewka/ Niezgodna ;)
8.Najlepsze wspomnienie ?
~ Mam ich dużo XD
9.Czy jest coś co napędza cię do codziennego życia ?
~ Zapewne tak.
10.Ulubiony owoc ?
~ Mandarynka ;)
11.Najdziwniejszy sen ?
~ Nie pamiętam.

Jeśli kogoś nominację pominęłam,to bardzo przepraszam. Nie nominuję tym razem nikogo.
Do zobaczenia ♥!







sobota, 18 kwietnia 2015

Chapter 9 ~ Porażka

* Musimy walczyć,walczyć za tę miłość...
Jeśli to jest warte posiadania,warte jest też walki...


________________________________
Rozdział z dedykacją dla Olivie :)
Mojej perełki ♥!
~ Tydzień póżniej
Violetta
Obudził mnie uporczywy dzwonek w moim iPhonie. Och to znaczy,że muszę wstać a tak bardzo mi się
nie chcę. Wolałabym zostać w łóżku pod ciepłą kołderką niż wstać. No ale cóż. Patrzę na wyświetlacz telefonu i jest godzina 7. Pora biegać.- Przypominam sobie nagle. Zerwałam się w pośpiechu z łóżka ale na tyle cicho by nie zbudzić Diego. Tak zostałam u niego na noc. Przecież przyjaciele mogą spać razem ? Co nie ? Ja przynajmniej nie widzę w tym żadnego podtekstu. Wyciągnęłam z torby strój sportowy i ubrałam się w niego. Założyłam również swoje buty do biegania z firmy reebok a włosy związałam w koński ogon. Chwyciłam mojego iPhone,włączyłam moją ulubioną składankę i na uszy nałożyłam słuchawki. Cała w skowronkach wybiegłam z apartamentu przyjaciela. Biegłam alejkami Central Parku- tak apartament od rodziców Diego dostaliśmy w dzielnicy Manhattanu. Biegłam dalej pomiędzy alejkami ciągle na wprost,a pod nosem nuciłam moją ulubioną piosenkę. Kocham być w tym stanie. Słoneczko świeci na moją twarz,jedynie co mi zostało to rozkoszowanie się tą pogodą. Ubóstwiam Lato,chyba jak każdy. Jeśli chodzi o tą sytuację pomiędzy mną a braćmi nie wróciliśmy do tej rozmowy chociaż raz. Minął tydzień a my nadal siebie nawzajem unikamy,to dość dziwne. Może nie jesteśmy zbyt dojrzali albo obawiamy się tej właśnie rozmowy. Chętnie bym już z nimi wszystko wyjaśniła. Nie chcę aby ich rodzeństwo zostało stracone,może i przeze mnie ? Kto wie. Jestem pewna,że chcę zakończyć spór. Bo dalej tak nie mogę. Biegłam chyba już około godzinę,gdy za moimi plecami usłyszałam kroki. Postanowiłam je zignorować,lecz jednak przestraszona
przyspieszyłam bieg. Nagle na mojej drodze pojawiła się bardzo znana mi sylwetka. Poczułam bardzo mocny ucisk w sercu. Byłam jak ofiara. To był on,to jest on. Spojrzałam na jego twarz nie wyrażała niczego szczególnego. Zastanawiał mnie fakt,co skłoniło go do zagadania do mnie. Może zaraz się dowiem. Aż boję się z nim porozmawiać,lecz jest to nieuniknione,szczególnie teraz.
- Cześć.- Przywitał się ze mną dość nieśmiało. Mierząc mnie swoim wzrokiem. Robił to kątem oka ale i tak to zauważyłam,bo ślepa nie jestem. 
- Hej.- Odpowiedziałam.
- Chcę za wszystko przeprosić.- Mówi prosto,nie zważając na moją postawę. Westchnęłam cicho.
- Tak ? Jakoś długo się na to zbierałeś.- Odpowiadam sarkastycznie. Mam rację a on przewraca oczami. Olewa moje zdanie. Jak zwykle w takich sprawach.
- Uwierz mi,że jest to dla mnie też trudna sytuacja.- Oj Verdas nie wiem czy mam ci wierzyć. Nie ufam zbyt mocno tobie. Spojrzał na mnie z nadzieją,ze zgodzę się z nim zamienić parę słów.
- Gdybyś wcześniej myślał,nie musielibyśmy rozmawiać na taki temat.- Leon tylko westchnął zrezygnowany. Nic na to nie poradzę na początku zawsze mam twardy charakter,a potem za bardzo miękkie mi serce.
- Dlaczego taka jesteś ? - Pyta a po chwili zaciska usta w jedną linię. Oczekując odpowiedzi.
- Nie rozumiem.- Odpowiadam krótko.
- Każdy człowiek popełnia błędy,nie ma ludzi idealnych. Może i wierz o czym mówię.
- Wiem. Tylko dlaczego wydałeś własnego brata ? - Pytam z nutką ironii w głosie.
- To wszystko przez ojca,byłem tak zły,że po prostu to samo wyszło z moich ust. Ja naprawdę nie chciałem. Nigdy nie zrobiłbym czegoś wobec brata.- Oznajmia mi dość pewnie. Serce podpowiada mi abym mu zaufała,a rozum nie koniecznie jest tego zdania.
- I co mam teraz powiedzieć ? - Pytam zszokowana,a za chwilę na mojej twarzy maluję się delikatny uśmiech. Odwzajemnia go. Czuję się wyjątkowo.
- Nic. Starczy,że zaczniesz się znowu uśmiechać do mnie.- Mówi czule i delikatnie odgarnia mój kosmyk włosów za ucho. Opiekuńczy. To jego wspaniała cecha.
- Na tyle mnie stać. Kochasz Diego,prawda ? - Pytam dość ciekawa. Chłopak odsuwa się w tył. Obserwując mnie bacznie. 
- Tak i zrobię wszystko by był szczęśliwy,chociażbym ja nie mógł być. To będę chciał by on był.- Mówi zacięcie patrząc się w moje oczy. Czułam się dość niezręcznie,jakby te słowa kierował do mnie. Ale to tylko mi się musiało zdawać.
- Co masz na myśli ? - Szepnęłam nie dowierzając w jego słowa.
- Nieważne. Odprowadzić cię do domu ? - Pyta wymijająco. Na pewno nie chcę rozmawiać ze mną na taki temat.
- Wystarczy,że odprowadzisz mnie pod apartament Diego.- Uśmiecham się promiennie.
- No to chodźmy.- Mówi po chwili.
~
Odprowadził mnie pod same wejście do mieszkania. W czasie drogi Leon opowiadał mi o swoim dzieciństwie,jakie przeżył ze swoim bratem. Opowieści były naprawdę fascynujące. Żałuję,że nie mam rodzeństwa,na pewno miałabym też wiele ciekawych przygód. Nie wiem dlaczego tak szybko muu wybaczyłam. Dlaczego jestem taka łatwowierna ? Czy to źle ? Mam tyle pytań a zero odpowiedzi. W moim życiu bardzo często się to zdarza.
- Rozmawiałeś już z Diego ? - Pytam. Zainteresowało mnie to. Chcę wiedzieć,czy to dużo ?
- Tak. Powiedział,że musi mnie również przeprosić. Wyjaśnił mi,że to po prostu była twoja kuzynka.
- Na pewno ? - Kolejne kłamstwo. No nieźle Diego. Musimy dalej w to brnąć. Świetnie to załatwił.
- Właśnie ci to mówię i chciał bym też z tobą o tym porozmawiał.- Oznajmia radośnie.
- Kochany jest.- Mówię z wielkim przekonaniem. Szatyn patrzy się na mnie obojętnie. Czy coś źle powiedziałam ?
- Dobrze,że tak o nim myślisz.- Kamień spadł mi z serca. Myśli podobnie,a więc wszystko jest w porządku. Oddycham z ulgą.
- Mogę cię o coś zapytać ? - Musi mi koniecznie na moje pytanie odpowiedzieć. Bo jest bardzo ważne.
- Wal śmiało.- Kładzie swoją dłoń na kalce piersiowej. Cichutko z tego się śmieję.
- Poznałeś kiedyś Fran ? - I nagle przybiera grobową minę. Poznał ją czy nie ?
- Nie miałem okazji. Kiedy rodzice zaprosili ją do nas do domu to byłem w delegacji.Ale nie musisz się o nic martwić wiem,że ona jest dla niego zamkniętą historią.- Czyli Leon jej nie zna. To wyjaśnia całą sytuację dlaczego jej nie rozpoznał gdy była z jego bratem. Na dodatek wierzy,że Fran już nic nie znaczy dla bruneta. Jest po prostu w wielkim błędzie.
- No tak. Będę już lecieć muszę przygotować się na bankiet.- Mówi ochoczo. Na co ją kiwam znacząco głową.
- Rzeczywiście ja też.
- Cześć.- Całuję mój polik nie bezpiecznie blisko ust i odchodzi z wielkim bananem na ustach.
- Do zobaczenia.- Mówię szeptem i wchodzę do mieszkania. Czas przygotować się na ważną uroczystość dla Verdasów.

Ludmiła
Dziś zdecydowanie jest mój najlepszy dzień w życiu. Federico mój przystojny mężczyzna zaprosił mnie na naszą pierwszą randkę. Muszę przyznać,że bardzo się nią stresuję. Jednak wiem,że wszystko będzie w porządku bo na tą chwilę czekałam całe swoje życie. Czuję się szczęśliwa obok tego jedynego chłopaka. Jest godzina 13 a ja nadal nie umiem się zdecydować co mam ubrać na tą okazję.
Mam wielki dylemat. gdyby była tu Violetta na pewno poradziła mi coś bardzo odpowiedniego,jednak nie chcę zawracać jej głowy,ma ważniejszą sprawę,którą jest bankiet na cześć Leona. W końcu decyduję się na białą sukienkę w kwieciste wzory od AX Paris,do tego w tym samym kolorze torebka z Asos,a buty mam w odcieniu ciemnego różu z Zary. Kiedy sumuję,że mój ubiór jest idealny. Zabieram się za makijaż. Na twarz nakładam krem nawilżający oraz podkład.Policzki muskam delikatnym różowym pudrem na wysokości kości policzkowej,brwi podkreślam leciutko brązową kredką a usta maluję krwisto czerwoną szminką.Rzęsy zakręciłam czarnym tuszem. Wglądam nieziemsko. Ubieram się w przygotowany strój. Do tego zakręcam włosy a paznokcie maluję na czerwień. Teraz pozostało mi tylko czekać na Federico. Oby się nie spóźnił.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie on. Otworzyłam je i przywitałam mojego chłopaka soczystym buziakiem w usta. Stęskniona,to mało powiedziane.
- Czy moja śliczna dziewczyna jest gotowa ? - Pyta z nonszalanckim uśmiechem.
- Zawsze i wszędzie. Tylko powiedz gdzie idziemy ? - Robię maślane oczka,jednak widzę,że w tej sytuacji to na niego nie działa. No szkoda.
- Nie ma mowy. To ma być niespodzianka dla ciebie.- Oznajmia i uśmiecha się do mnie. Szybko odwzajemniam jego gest.
- Skoro tak mówisz,to niech będzie.- Wzdycham a on gładzi mnie po ramieniu.
- Słodka.- Dotyka mojego policzka. Cudowny jest.
- Chodźmy już.- Mówię szybko,brunet kładzie swoją dłoń na mojej talii i razem wychodzimy z mieszkania.
W ciągu 30 minut dojeżdżamy pod najdroższą restaurację w Nowym Yorku. Idealna randka. Federico wychodzi z auta i obchodzi go,by otworzyć mi drzwi. Prawdziwy mężczyzna. Łapię jego dłoń i razem wchodzimy do restauracji. Panuję w niej spokojna atmosfera,taka której nie umiałabym sobie wymarzyć. Dlaczego ten facet dnia z na dzień coraz bardziej mnie zaskakuję. Czuję,że pomiędzy nami jest prawdziwa miłość,a nie ulotne szczęście. Kocham go jeszcze mocniej niż kiedyś.
~
- Ale jestem zmęczona.-powiedziałam kładąc się brzuchem na sofę. Federico położył się obok mnie.
- Jedynie o czym marzę to masaż.- Dodaję lekko masując się po szyi. Na znak,że mnie boli.
- Chcesz ? - Pyta. Nic z tego nie rozumiem.
- Ale co ? - Spytałam zdezorientowana.
- No masaż kochanie.- Mówi i dotyka mojego nosa opuszkami swoich palców.
- Jasne.- Rozpięłam delikatnie moją sukienkę i położyłam się jak wcześniej,a Federico usiadł rozkrokiem na moich pośladkach i odpiął mi mój biały biustonosz. Swoimi delikatni dłońmi zaczął wcierać w moje plecy oliwkę,a później je z miękkością masował. Rozkoszowałam się. Po chwili na mojej szyi poczułam mokre pocałunki mojego chłopaka.
- Jesteś taka śliczna.- Szepnął mi do ucha.Zapiął mój stanik i sukienkę. Wstałam do pozycji siedzącej.
- Kocham cię.- Mówię patrząc mu w jego czekoladowe tęczówki.
- Ja też.- Odpowiedział i przytulił się do mnie.- Mam dla ciebie niespodziankę.- Dodaje a z swojej kieszeni spodni wyciąga czerwone pudełko. Czy on lubi sprawiać kobietą przyjemność ? Znajdowała się tam bransoletka z przywieszką w serduszko. Kochany i tylko mój.
- Dziękuję,jest wspaniałą.- Mówię i cmokam go w usta. On tylko złapał mnie za biodra i zaczął całować mnie po ramieniu. Było mi tak przyjemnie. Odwróciłam się do niego i nasze usta złączyłam w jedność. Po chwili oboje znajdowaliśmy się w jego sypialni.
- Zróbmy to wreście ! - Mówi mi podniecony.
- Federico,musimy się zjawić na bankiecie za dwie godziny.- Przerwałam stanowczo,on tylko spojrzał na mnie. A po chwili uśmiechnął się łobuzersko.
- Zdążymy.- Oznajmia nie przerywając całowania mojego ciała.
- Jak jesteś tego pewny,to działaj.- Klepię go w pośladek. Na co słyszę jego cichy śmiech.
- Zaczyna zdejmować mi sukienkę,a ja z jego koszuli i spodni. Coraz bardziej czuję narastającą erekcję chłopaka. Ja już również jestem bardzo podniecona. Znów wróciliśmy do całowania. Postanowiliśmy,że dziś bez żadnych gier wstępnych. Zanim zdążyłam się zorientować oboje byliśmy już całkiem nadzy. Federico delikatnie się na mnie położył. Po chwili poczułam go w sobie. Nasze ciała stały się jednością. To było najpiękniejsze co mogło mi się przytrafić. Tylko ja i on,najważniejszy mężczyzna w moim życiu odmienił mi życie. To wspaniałe uczucie,prawie nie do opisania.

Camila
Niedługo zacznie się bankiet,po którym cała Violetta wyleci z firmy raz dwa. Wątpię aby nawet Leon po czymś takim wstawił się za nią. Nie będzie mi już więcej suka przeszkadzała. Nieźle to rozegrałam.
Jestem w stu procentach pewna swego zwycięstwa. Dobrze,że w NY mam kontakty,dzięki,którym ta mała więcej mi nie zaszkodzi. Moja uroda też wiele mi pomaga. Sierotka nie długo wyleci.
- Coś tak mało ludzi ? - Pyta poddenerwowany Jorge. Wcale mu się nie dziwę. Lecz więcej ich nie będzie.-Śmieję się do siebie chytrze.
- Spokojnie. Jeszce się pojawią.- Uspokaja go jego żona. Katarina w ogóle nie masz racji.
- Wiecie już ? - Pytam po chwili,udając wstrząśniętą.
- Ale co ? - Zadaje pytanie ojciec Leona.
- Travelli zorganizowali przyjecie konkurencyjne dzisiaj. Wszyscy pojawili się u nich.- Mówię wściekła. Patrząc się z nienawiścią na Violettę.
- Violetta wiedziałaś o tym ? - Pyta naburmuszona matka chłopaków. Teraz całe przedstawienie się zacznie.
- Nie,skąd. Ja przepraszam. - Szepcze zaskoczona Castillo. Musi się wiele jeszcze nauczyć.
- Powinnaś wiedzieć.- Odchodzi wściekła Katarina. Ojeju. Jak mi przykro. A za nią Jorge i Diego.
- To wszystko twoja wina. Dać ci takie ważne zadanie,które umiesz tak łatwo sknocić. Najwyraźniej nie pasujesz do nas. Powinnaś odejść z miarą godności.- Naskakuję na niewinną panienkę. chcę teraz pokazać swoje oblicze.
- Przestań Camilla.- Uprzedza mnie Leon. Jak śmiesz jej bronić. Zawiniła,powinna ponieść konsekwencję sowich czynów.
- No co mam rację. Nigdzie jej nie potrzebujemy. To wszystko przez nią.- Syczę w jego stronę.
- Możesz się uspokoić.- Krzyczy Verdas. Nie będzie tak łatwo.
- Nie podważaj mojego słowa.- Podnoszę głos na niego. Życie,niech się nauczy przegrywać.
- Ja tego nie chciałam.- Castillo zbierają się łzy do płaczu,odbiega od nas. Punkt dla mnie.
- Co ona ci zrobiła ? - Pyta wściekły,gdy zostajemy sami.
- Leoś,kochanie. Twój bankiet się nie udał przez nią.- Próbuję zmanipulować szatynem.
-To nie jej wina.- Oznajmia,przejęty całą sytuacją.
- A czyja ?
- Nie wiem,ale postaram się za wszelką cenę udowodnić,że to nie ona.- Warczy. AJ Leon to boli. Jak możesz tak mówić.
- Zobaczymy.Gdzie idziesz ? - Pytam gdy odchodzi.
- Do Violetty.- Mówi krótko. Jak zwykle ona jest zawsze na pierwszym miejscu.
- Tak,pewnie.Zostaw mnie samą.- Krzyczę rozwścieczona,na tyle by mnie usłyszał. Poniosła porażkę,to dobrze.

Leon

Jak Camila mogła powiedzieć takie słowa do Violetty. Może i się jej nie udało,ale to nie koniec świata. To było jej pierwsze zadanie i mogła popełnić błąd. Zresztą nie żałuję,że przyszli tylko pracownicy firmy. Takie przyjęcie mogłem sobie jedynie wymarzyć. Mówiłem,że mi się podoba,ale oni i tak odwołali je. Nigdy mnie nie słuchają. Robią wszystko pod siebie,aby im było dobrze,a tak nie jest. Znajdę tą osobę,która namieszała z tym bankietem. Wiem,że to było celowo ustalone i za wszelką cenę dowiem się kim była ta osoba i osobiście zwolnię ją z pracy. To nie do uwierzenia,że łatwo oskarżyć kogoś,a odwołać już trudniej. Szukam jej już od jakiś dziesięć minut i nadal nic. Chcę ją pocieszyć. Diego jak to on spieszył się na siłownie,rozumiem go ale dziewczyna też powinna być dla niego ważna. Szczególnie taki skarb jak Violetta. W końcu ją znajduję,siedzi na schodach i głośno szlocha. Siadam obok niej i obejmuje jej kruche ciało,Viola wtula się we mnie,jest cała zapłakana. Nie mogę patrzeć na jej ból. To takie niesprawiedliwe.
- Leon. Uwierz mi to nie ja to zrobiłam.- Chlipie załamana blondynka. Wierzę jej. Żle się z tym czuję,że moja rodzina tak łatwo ją oskarżyła.
- Dobrze wiem,że to nie ty. Obiecuję ci,że znajdę tego kogoś kto to zrobił.- Szepczę jej do ucha. na co ona się wzdryga. 
- Dziękuję.- Mówi i wtula się we mnie. 
- Nie płacz już.- Ścieram jej pojedyncze łzy kciukiem,na co ona cichutko chichocze. Wreście na jej twarzy pojawił się uśmiech,który tak bardzo kocham.
- Miło,że o mnie pomyślałeś.- Uśmiecha się i całuję mój polik. Czuję się onieśmielony. Nie wiem co ona robi ze mną. Ale to naprawdę dziwne.
- Nie chcę byś cierpiała przez co czego nie rozbiłaś.- Wyznaje. Jej oczy tak pięknie błyszczą.
- Tutaj jesteście.- Słyszę zadowolony głos Ferro. Odwracamy się za siebie i widzimy zakochańców,którzy kierują się w naszą stronę.
- Nie wiecie jak was szukaliśmy.- Odzywa się po chwili Pasquarelli.
- Tak ? Musiałem przyjść do Violi.- Odpowiadam mu. Brunet przytakuję głową.
- Kochana nie martw się wszystko się wyjaśni,my nie wierzymy w twoją winę.- Lu gładzi Violę po ramieniu,aby dodać jej otuchy. Nikt nie wierzy w jej winę,a mamie szybko przejdzie. Postaram się o to aby nie była zła na Vilu.
- Dokładnie. Poszli już wszyscy ? - Pytam ciekawy.
- Tak. Chcę was zaprosić do mnie do domu.- Mówi Federico i oczekuję naszej odpowiedzi. Chętnie bym się rozerwał z przyjaciółmi. Ciekawe co Viola na to.
- Ja chyba nie przyjdę. Wybacz mi.- Mówi cichutko i spuszcza głowę na dół. Nie mogę na to pozwolić,by została sama.
- Violetta nie sprzeciwiaj się. Chodź. Zapomnisz o tym.- Próbuję ją w jakiś sposób namówić.
- Nie możesz mi tego zrobić,za bardzo cię lubię.- Dodaję Lu.
- No dobrze. Zgadzam się.- Uśmiecha się do nas. Fajnie,że się zgodziła.
~
Dziewczyny poszły do kuchni by przygotować przekąski na maraton filmowy. A ja z Federico mieliśmy przygotować sprzęt. Zajęło nam to bardzo mało czasu,gdy skończyliśmy usadowiliśmy się a sofie,by trochę pogadać. Jak to mężczyźni.
- Leon co chcesz do picia ? - Pyta Viola z delikatnym uśmiechem wychylając się framugi drzwi.
- Zdecyduję się na twój wybór.- Oznajmiam wesoło i puszczam do niej oczko. Federico tylko przygląda się nam z zaciekawianiem. 
- Tylko,żeby nie było nic na mnie.- Podnosi ręce w geście obronnym. Trochę rozśmieszyła mnie.
- Nie będzie.- Przytakuję i ponowie znika w pomieszczeniu.
- Zakochałeś się,stary.- Mówi uśmiechnięty brunet. Ja tylko patrzę na niego jak na głupiego. Zauważył. To źle.
- To aż tak to widać ? - Pytam skrępowany,tym,że mój kumple odkrył moje uczucie.
- I to bardzo. Powinieneś coś z tym zrobić.- Oznajmia i czeka na moją reakcję. Co mam mu niby powiedzieć. Nie zna mnie w jakiej sytuacji jestem.
- Nie mogę,to dziewczyna mojego brata.- Mówię a mój wzrok jest skierowany na wprost.
- Będziesz się ukrywać z uczuciami ? Uwierz jeśli zakochasz się jeszcze w niej bardziej. To będzie dla ciebie trudne.- Fede czy ja kiedyś ci nie mówiłem,że za bardzo zawsze pomagasz. Wiem to,ale to przetrwam. Nie musi się o mnie martwić. Przecież dam radę.
- Od kiedy jesteś aż tak w tym obeznany ? - Pytam i zaciskam usta w jedną linię.
- Odkąd jestem z Ludmiłą i wiem,że kocham ją ponad wszystko.- Odpowiada. 
- Szczęścia życzę wam i miłości.- Mówię z szczerym przekonaniem.
- Przyda się. Od zawsze ją kochałem i w końcu nie wytrzymałem. Musiałem się przyznać do tego uczucia.
- Sugerujesz coś ? - Poruszam zabawnie brwiami.
- Nie nic. To twoja decyzja,ale będziesz cierpieć.- Odzywa się dość poważnym głosem. Nie będę. Już to sobie obiecałem i mam zamiar tego słowa dotrzymać.
- Pewnie już zamoczyłeś.- Śmieję się głośno,a mój przyjaciel patrzy wściekłym spojrzeniem na mnie.
- Co cie to interesuję.- Mówi wściekle. Czyli już to zrobił. Cały Pasquarelli.
- Nie bulwersuj się tak.- Odzywam się i śmieję. Po chwili przychodzą dziewczyny z przekąskami. Zaczyna się maraton oglądania filmów. W ich towarzystwie wszystko jest świetne.

~*~           ~*~
Ta dam XD Taki jakiś dziwny wyszedł ten rozdział,no ale cóż :P
Macie pierwsze zbliżenie Fedemiły <3 ( miało być w innym rozdziale,opisane bardziej szczegółowo,ale postanowiłam jednak napisać to w tym.)

Camila zniszczyła świetnie zapowiadający się bankiet.Czy Leon dowie się,że to ona ?
Poczekamy,zobaczymy :P

No a Leoś coś tam zaczyna.....

* Cheryl Cole " Fight for this love "

Rozdział 10 = 25 komentarzy :D

Do następnego,kocham ♥!
I przypominam o konkursie ^^

Życzę wszystkim trzecioklasistom powodzenia na egzaminach :)
( Ja niestety piszę za rok :P )




piątek, 17 kwietnia 2015

Ważne ! Nie omijaj !





Organizuję konkurs na one shot'a z okazji 12 miesięcy istnienia bloga,czyli rok bloga !
Myślę,że większość z was weźmie udział. Jest to dla mnie bardzo ważna sprawa.

Zasady :
- Tematyka związana z serialem Violetta,
- Możecie przesyłać opublikowane one shoty na waszych blogach,
- Swoje pracę możecie przesyłać od 17.04.15r. do 12.05.15r. na mój gmail : madzionek124@gmail.com
- Parring bez znaczenia,
- Długość bez ograniczona,
- Anonimy również mogą wziąć udział !,

W razie jakiś niejasności proszę wszystkie pytania kierować na mojego gmaila lub na gg. Chętnie wam odpowiem !
Ogłoszenie zwycięzców pojawi się dokładnie w rok bloga ! ♥
Przykładowy gmail :
Tytuł maila : Konkurs - One Shot
Tytuł opowiadania : * Tytuł twojego OS
Bohaterzy : * wymieniasz imiona,np.Violetta,Leon,Federico itp.
Rodzaj : * dramat,romans itp.
OS : * Tu wklejasz swojego One Shot'a
Podpis : * Twoja nazwa na blogerze *
Kontakt : * Najlepiej nr. gg*
- Zawsze po dostaniu maila będę odpisywać " Dziękuję za wzięcie udziału w konkursie",jeśli nie dostaniecie odpowiedzi w ciągu dwóch dni;wyślijcie mi pracę ponownie :D

Nagrody :
1 miejsce - Publikacja OS na blogu,reklamowanie bloga przez dwa miesiące,możliwość przeczytania 5 rozdziałów przed publikacją,3 dedykację,obserwowanie i komentowanie na podanym blogu oraz trzy dyplomy z wybranymi postaciami przesłane na gmaila :)
2 miejsce - Publikacja OS na blogu,reklamowanie bloga przez miesiąc,możliwość przeczytania 3 rozdziałów przed publikacją,dwie dedykację,obserwowanie i komentowanie na podanym blogu oraz dwa dyplomy z wybranymi postaciami przesłane na gmaila.
3 miejsce - Publikacja OS na blogu,reklamowanie bloga przez 15 dni,możliwość przeczytania 2 rozdziałów przed publikacją,jedna dedykacja,obserwowanie i komentowanie na podanym blogu oraz dyplom z wybraną postacią przesłany na gmaila.

Dla reszty uczestników - niespodzianka ! Mam nadzieję,że przyjdzie do mnie dużo prac :))
Życzę wam powodzenia <3

Informacja 2 - Rozdział pojawi się jutro.



niedziela, 12 kwietnia 2015

Chapter 8 ~ Kocham ją

* Jeśli przeczytałeś/aś ten rozdział zostaw po sobie mały ślad w postaci komentarza.
Będę wam bardzo wdzięczna !

Będę cię kochać jakbym nigdy nie usłyszała "do widzenia".
Jakbym nigdy nie słyszała kłamstwa.Jakbym znalazła 
miłość po raz pierwszy.
____________________________
Rozdział z dedykacją dla Julson ♥

Federico
Jadę po tą wariatkę,choćby nie wiem co ale zamierzam się z nią spotkać. Mam już dość zwykłych nie porozumień między nami. Może to dziwnie zabrzmi,ale będę się starał odbudować naszą relację.
Chcę ją kochać i dawać jej swoją miłość każdego dnia. Czuć się jej potrzebny a przede wszystkim być przy niej. K o c h a m  j ą i jestem tego pewny. Może macie mnie za istnego dupka,lecz nie znacie całej prawdy. Ja nie pocałowałem tej dziewczyny. Jest środek czerwca dobrze,że w samolotach jest klimatyzacja. Inaczej nie wiem jakbym wytrzymał tą podróż. Na szczęście również w Mediolanie mam rodzinę,jeśli Lu nie będzie chciała mnie widzieć to się zatrzymam u wujków na jakiś czas,jednak mam cichą nadzieję,że uda mi się z nią od razu porozmawiać. Adres jej rodziców nie trudno było zdobyć są sławni w całym Mediolanie,może dlatego,że pani Ferro jest najlepszą projektantką ubrań. Kobietą mody.
~
- Co ty tu robisz ? - Pyta zszokowana blondynka otwierając drzwi. Nie jest zadowolona z tego,że przyjechałem. Ja tylko jestem tutaj aby walczyć o swoje uczucia. Mówią,że na miłość nigdy nie jest za późno i w to wierzę.
- Przyjechałem po pewną śliczną dziewczynę,a wiem,że tu pomieszkuję.- Mówię uśmiechnięty,aby zniszczyć tą napiętą sytuację,posyłam jej uśmiech,którego nie odwzajemnia. Z resztą czego się spodziewałem ? Może tego,że przymnie mnie z otwartymi ramionami.
- Skąd i od kogo wiesz,że tu jestem ? - Pyta zła i patrzy na mnie tak,że jeśli by mogła chętnie udusiła by mnie tu na miejscu. To mi się w niej podoba. Jej energiczny charakter. 
- To jest teraz nie ważne. Ważna jesteś ty i to co chcę ci powiedzieć.- Oznajmiam dość pewnie.
- Nie chcę z Tobą rozmawiać. Idż stąd. Moja rodzina obchodzi ważne święto a ty jesteś tu nie mile widziany.- Krzyczy mi prosto w twarz. Nie powiem z lekka mnie to zabolało.
- Może niedługo będę należeć do tego grona.- Poruszam zabawnie brwiami co ją  jeszcze  bardziej irytuję. Zołza. Uwielbiam to.
- We śnie możesz zawsze,a w rzeczywistości możesz pomarzyć.- Wytka do mnie język.
- I nie tylko o tym.- Mówię mając na myśli moje sny erotyczne z jej udziałem. Może kiedyś wam o nich opowiem. Musicie mi uwierzyć na słowo,że są tak cudowne,że aż realne.
- Idż,bo zacznę krzyczeć.- Nakazuje i próbuje mnie popchnąć w tył.
- Lu słońce kto przyszedł ? - Słyszę ciepły,kobiecy głos,który dobiega z środku domu. To pewnie tej wariatki mama. Aż mam ochotę poznać moją przyszłą teściową. Pewnie jest tak śliczna jak jej córka.
- Nikt ważny.- Krzyczy wymijająco Lu. Czuję się urażony,jak mogę być nikim ważnym. Po chwili w drzwiach zjawia się również kobieta. Jest wysoką,o długich włosach blondynką. Nie jest prawdziwą włoszką,bo to widać.
- Jak to nikt ? Miło mi cię poznać. Jestem Maria Ferro.- Podaje mi rękę,którą z wielką przyjemnością ściskam. Piękna z niej kobieta,chociaż ma tyle lat to nadal wygląda pięknie.
- Miło mi panią poznać. Federico Pasquarelli,chłopak Ludmiły.
- Chłopak ? - Pytają obie. Są zdziwione. Tylko Lu zaciska pięści.
- Tak. Kochanie nie mów,że nic nie powiedziałaś swojej mamie ? - Zwracam się do dziewczyny i łapię ją w tali. Lecz ona szybko zrzuca moją rękę. 
- Mamo nie wierz jemu. On nie jest moim chłopakiem.- Warczy. Posyłając mi zabójcze spojrzenie.
- To jak wytłumaczysz to co tu robi ? - Pyta ciekawa. Oczekując odpowiedzi od swojej córki.
- Ymmmm.- Zastanawia się. Pewnie nie wie co ma powiedzieć. Na jej miejscu sam nie wiedziałbym co mam zrobić.
- No właśnie.- Szepnęła pod nosem pani Ferro.
- Mam coś dla pani.- Mówię i z kieszeni mojej marynarki wyjmuję czerwone pudełko,w którym jest złota bransoletka. - Wszystkiego Najlepszego.- Wręczam jej czerwone pudełeczko. Widzę,że w jej oczach pojawia się błysk,podoba się jej. To dobrze.
- Oj nie musiałeś.- Macha ręką.-Co za przystojniak z ciebie.Zapraszam was do stołu.- Odchodzi do nas założę się,że do gości,którzy są w jadalni.
- Co ty wyprawiasz ? - Pyta gdy jej mama znika za filarem. Spokojnie. Wiem co robię. Niech się tak Lu nie martwi,bo zmarszczki jej wyskoczą.
- Chcę porozmawiać.- Odpowiadam jej. Ta tylko wzdycha cicho.
- Nie mamy o czym.Leć do New Yorku do swojej dziwki.- Mówi to z taką nienawiścią. Teraz mam pewność,że widziała mnie i Paulę. Muszę jej to wyjaśnić.
- Przestań.- Stwierdzam krótko.
- Po tym dniu znikasz z mojego życia.- Grozi mi i kieruję się w stronę chichotów ludzkich,bez wahania podążam za nią. To będzie ciężka rozmowa. Sumuję.

Diego
Kolejna nudawa i bardzo męcząca niedziela w moim życiu. Rodzice jak zwykle zaprosili mnie i Violettę na obiad. Próbowaliśmy się od tego wymigać,ale na próżno. Ubłagali nas i jak to my nie mogliśmy im odmówić. Moja siostra ma jednak dzisiaj fajnie,wczoraj przyjechała do niej chrzestna i zabrała ją na dzień atrakcji. Mała cieszyła się nie bywale,szczęściara z niej. Myślałem nad tym jak zakończyć fikcyjny związek z przyjaciółką,ale na żaden sensowny pomysł nie wpadłem. Może dlatego,że boję się podjąć aż tak zawzięte kroki. Boję się konsekwencji,które na pewno są.
- Ciocia ? - Pytam zszokowany. Co ona tu robi ? Ostatnio nie pamiętam kiedy u nas była. Za pewne było to bardzo dawno temu.
- No witaj kochany.- Podchodzi do mnie jak zwykle uśmiechnięta i muska mój polik. Jest moją najukochańszą ciocią.Po chwili podchodzi do nas moja mama.
- Katarina. Prześlicznie wyglądasz.- Komentuję ciotka i obcałowuję ją po policzkach. Ach ta ciocia ! Zawsze była taka całuśna.
- A ciocia to zawsze taka wesoła.- Powiedział Leon uśmiechając się delikatnie w stronę cioci.
- Leon. Jak ty wyrosłeś.- Zachwyca się. Przywykłem,że jej ulubieńcem był mój brat. Chociaż nigdy nie pozwoliła mi tego odczuć. Jednak ja wiedziałem swoje.
- Jak dawno cioci u nas nie było.- Wydusił z siebie szatyn. Stęskniony. Raczej zdezorientowany.
- Katarina postanowiła urządzić rodzinne spotkanie i pomyślałam,że nie może mnie na nim zabraknąć.- Odzywa się. To wszystko dzięki mamie. 
- No tak. Cała mama.- Mówię z przekonaniem. Ciotka tylko posyła mi uśmiech.
- Rodzinne spotkanie ? - Zabiera głosu nie dowierzająca Viola,w to co słyszy. Zaraz zacznie się przesłuchanie na temat kim jest moja dziewczyna. 
- Tak. Kim jest ta piękna dziewczyna ? - Pyta. No jakbym przewidział zachowanie starszej siostry mamy.
- To jest Violetta.- Odpowiada dumna mama. Czyżby aż tak była zachwycona moją Violettą.
- Moja przyszła synowa.- Dodaje z wielkim uśmiechem. Już wiem jakie palny mają co do nas rodzice,tylko nie wiem jak zareagują gdy powiem im wszystko o relacjach moich z Vilu. Moje obawy powiększają się z dnia na dzień. A to jest cholernie trudne.
- Miło mi.- Ciotka Laura podaje dłoń Vilu.- Mi również. - Moja dziewczyna ściska dłoń cioci.
- Laura moja wspaniała matka chrzestna.- Mówi z zachwytem ojciec gdy pojawia się koło nas w salonie. Jak zwykle nienagannie ubrany.
- Jorge. Witaj. Zawsze jestem wzruszona gdy cię widzę.- Śmieję się. Tata jak przystało na prawdziwego mężczyznę całuje ją w dłoń.
- To na pewno będzie wspaniała niedziela.- Odpowiada ojciec. Oby taka była.- Mówię sobie w myślach.
- To ja pójdę po deser.- Oznajmia Vilu i po chwili znika w drzwiach prowadzących do kuchni.
- Kto to jest ta Violetta ? - Pyta ciekawa jak zwykle ciotka. Ciekawość to jej cecha. Mówią,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Możliwe,że tam wyląduję.
- Fantastyczna dziewczyna.- Odpowiada jej Leon i uśmiecha się pod nosem.
- A rodziców jej znacie ? - Oj cioteczko. Dalej drążysz ten temat. Przecież Vilu to normalna dziewczyna. Więc jakie ma obawy co do niej ?
- No jeszcze nie było okazji ich poznać.- Mówi wymijająco mama. Widać,że chciała przyznać rację ciotce. Lecz za bardzo się wstydziła tego,że nie poznała jeszcze państwa Castillo. Wcale się jej nie dziwię.
- To bardzo dziwne.- Komentuję ciotka. I w tym momencie przychodzi Vilu z tacą,na której ma deser.
- Proszę o to budyń.- Podaje wszystkim z wielkim uśmiechem. Lubię ją za to. Jest optymistką i zawsze nią była. W końcu blondynka siada na swoje miejsce.
- Rysuję pani ? - Pyta ciocia Laura widząc szkic,który Castillo narysowała na serwetce.
- Tak troszeczkę.- Mówi nie śmiało. Oj skromność to jej pierwsza cecha.
- Mogę zobaczyć ? - Vilu nic jej nie odpowiada tylko podaję jej serwetkę.- Śliczny rysunek. Bardzo ładnie pani rysuję.Słuchajcie mam ochotę na herbatę.- Mówi w pośpiechu. Porywcza. Jak nigdy.
- To ja przyniosę.- Vilu razem z Leonem mówią równocześnie i oboje wstali do stołu stając obok siebie.
- Czekajcie.- Mówi Ciocia Laura i wyciąga ze swojej torby aparat. Pewnie chcę im zrobić zdjęcie.
- Och jaka ładna para. Obejmij ją przecież ją kochasz.- Dodaje ucieszona ciocia. W tej chwili zachciało mi się bardzo śmiać,a rodzicom zbladła mina pewnie nie było im do śmiechu.
- Ale Violetta jest dziewczyną Diego.- Mówi wściekle ojciec. ta tylko przyjmuję postawę zakłopotania.
- Tak ? O przepraszam,ale tak nie wyglądało.- Odpowiada lekko przestraszona. Co ona w nich widziała ? Pewnie przywidziało się jej coś. Między moim bratem a Vilu nie ma żadnego uczucia i jetem o tym na sto procent przekonany.
- To ja pójdę po herbatę.- Mówi speszony Leon i po chwili znika w drzwiach kuchni.
- Diego,chodź do gabinetu musimy porozmawiać.-  Warczy wściekle ojciec. Co znowu zrobiłem nie tak ? Zaraz się tego dowiem. Lecz nie sądzę,że ta rozmowa będzie należała do miłych.
- Sami ? - Pytam dość poważnie.
- Sami. To ważne.- Odpowiada.
Jeny jaki jest on zły. Na pewno ciotka Laura musiała go leciutko wkurzyć,jak to ona. Ojciec wydaję się być trochę poddenerwowany. Przepraszam wszystkich i odchodzę od stołu. 

Ludmiła
- Federico przejdziemy się ? - Pytam się chłopaka. 
- Tak. Z wielką przyjemnością.- Uśmiecha się w moją stronę i odchodzi od stołu.
- Dzieci tylko wróćcie na kolację.- Uprzedza nas moja mama. Oj mamo ja wrócę nie wiem czy z nim.
- Wrócimy proszę pani.- Odpowiada za mnie Fede. No chyba ty nie wrócisz.- Mówię sobie w myślach.
- Bez obaw chcę pokazać jemu miasto i to tyle.- Mówię z wielkim przekonaniem by nam uwierzyli.
- Życzymy wam miłego zwiedzania.- Odpowiada nam cała zebrana rodzina na urodzinach mamy.
- Dziękujemy.- Odpowiadamy na równi. Muszę jak najlepiej udawać. Chwytam jego dłoń i splatam z moją. Widzę po minie Federico,że jest zaskoczony moim gestem. I tak miało być. Mama i reszta mojej rodziny patrzy w nas jak w obrazek,przy obiedzie powiedzieli nam,że bardzo do siebie pasujemy. Może mają rację.
~
- Wiesz po co tu przyjechałem ? - Pyta Fede, za pewne chcę przerwać tą nieznośną ciszę pomiędzy nami. Spacerujemy już od pół godziny a nawet nie zamieniłam z nim jednego słowa.
- Nie. Zastanawia mnie to cały czas odkąd tu jesteś.- Odpowiadam mu. On tylko wzdycha. Chcę coś mi powiedzieć,ale nie wie jak. Za dobrze go znam.
- Nie jesteś zła,że wtedy powiedziałem,że jestem twoim chłopakiem ? - Patrzy się na mnie i zaciska usta w jedną linię czekając na moją odpowiedź.
- Przeszło mi i nie potrafię się na ciebie gniewać. To powiesz mi po co tu jesteś ?
- Chcę wyjaśnić ci to wydarzenie,które widziałaś przed moim domem.- Oznajmia beznamiętnie. Czyżby zależało mu na mnie ? Nie wiem co mam o tym myśleć. Przyjechał tu tylko po to.
- Nie musisz mi nic wyjaśniać. Rozumiem,że kochasz tamtą dziewczynę.- Mówię szeptem nie patrząc na niego. Jest mi troszkę przykro,ale muszę się pogodzić z faktem,że mnie nie kocha.
- To nie tak....- Zaczyna mówić lecz ja mu szybko przerywam.
- A jak ?
- To nie ja ją pocałowałem. To ona zaczęła mnie przepraszać,robić dziwne minki i na koniec powiedziała,że widzi dla nas cień szansy no i wtedy pocałowała mnie. Wierzysz mi ? - Mówi na jednym wydechu i marszczy w śmieszny sposób brwi. Mam ochotę śmiać,jednak tego nie robię.
- No nie wiem.- Mruknęłam pod nosem.
- To ciebie właśnie kocham.- Oznajmia szczęśliwy,patrzę na niego nie dowierzając w to co właśnie przed chwilą powiedział. On mnie kocha ? Czyżby marzenia się spełniały ?
- Co powiedziałeś ? - Pytam nie dowierzając. Taki przystojniak jak on mnie kocha ? To nie możliwe.
- Kocham cię Ludmiło. Jesteś dla mnie wszystkim. Uwielbiam twój uśmiech,chichot,twoje oczy są tak bardzo śliczne a twoje czerwone usta zachęcają do całowania cię przez wieczność.- Wyznaje.
- Jak to mnie kochasz ? Przecież przez pewien czas naszej przyjaźni zbywałeś mnie ?
- Zachowałem się wtedy nie rozsądnie. Myślałem,że takim sposobem odsunę się od ciebie i zapomnę o tym,że moje serce cię kocha. Nie chciałem aby nasza przyjaźń została zniszczona.- Mówi kojącym głosem. Nigdy nie pomyślałabym,że jest we mnie zakochany. Zawsze odbierałam sprzeczne sygnały a tu taka wielka niespodzianka.
- To bardzo piękne co powiedziałeś. Ja też ciebie kocham.- Oznajmiam mu szeptem jakbym bała się tego co właśnie teraz mówię.
- Miło mi to słyszeć moja wariatko.- Mówi i wbija się dość brutalnie w moje usta,miażdżąc mi język. Pieścił bardzo delikatnie moje podniebienie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.- Już nie płacz.- Kciukiem próbuje zetrzeć moją łzę,która spływała samotnie po moim policzku.
- To łzy szczęścia mojego szczęścia.- Mówię nadal pociągając nosem. Ten tylko obdarza mnie chichotem.
- Zostaniesz moją dziewczyną ? - Pyta z wielkim uśmiechem i klęka na prawe kolano,trzymając moją dłoń w swoich rękach.
- Oczywiście.- Mówię z wielką przyjemnością. To najlepszy dzień w moim życiu. Jestem dziewczyną Federico Pasquarelli największego przystojniaka zaraz po Leonie. Brunet podchodzi do mnie,a ja wtulam się w jego tors. Jest mi tak przyjemnie a to dopiero początek naszej miłości.

Violetta
- Diego dlaczego jesteś taki poddenerwowany ? - Pytam chłopaka gdy wychodzi cały zdenerwowany z gabinetu ojca. Ta rozmowa musiała nie należeć do przyjemnych. Jestem ciekawa o co im poszło.
- Wszystko wyjaśnię ci w domu. Idziemy.- Mówi krótko. Zakłada swoje buty i łapie mnie za rękę.
- Gdzie się wybieracie ? Zachowuj się jak przystało.- Mówi pan Verdas gdy pojawia się obok nas.
- Ja nie wchodzę do waszego życia z butami.- Krzyczy. Mężczyzna tylko kiwa głową z dezaprobatą na reakcję jego młodszego syna.
- Diego co tak krzyczysz chcesz aby ciocia wszystko słyszała.- Nagle pojawia się Leon. Również zażenowany zachowaniem Diego. Nie wiem co w niego wstąpiło ? Lecz wiem,że ta wina leży po obu stronach.
- Nie jedynie co teraz chcę,abyście dali mi święty spokój.- Mruknął. Ciężki charakter ma mój przyjaciel. Ale nie chcę się wtrącać do ich rozmowy,to by bardziej pogorszyło sprawę.
- Nie mam już na ciebie sił.- Odzywa się ojciec i odchodzi od nas.
- Co w ciebie wstąpiło ? - Pyta zaskoczony szatyn.
- Myślałem,że jesteśmy braćmi.- Szepcze w stronę Leona,który jest oszołomiony jego słowami.
- Bo nadal tak jest.- Odpowiada z wielką pewnością. O co tutaj chodzi ? Nic z tego nie rozumiem.
- Chyba już nie. Mieliśmy być w jednej załodze a ty stawiasz ojca przeciwko mnie. Nie myślałem,że możesz się do tego posunąć.- Wypowiada te słowa Diego z wielkim rozczarowaniem. Co takiego zrobił Leon ? Nadal nie wiem,ale czuję,że niedługo się tego dowiem.
- A jak miałem zareagować widząc cię z inną kobietą niż Violetta. Miałem patrzeć jak jesteś wobec niej nie szczery. Zachowujesz się również podle.- Odkrzykuje mu Leon. A więc o to poszło. Szatyn widział swojego brata z Francescą. Dobrze,że jej nie rozpoznał,bo byłby większy problem. Tylko dlaczego tak bardzo martwi go co ze mną ? Niech przestanie wciskać nosa w nie swoje sprawy.
- Nie wtrącaj się.- W końcu postanawiam się odezwać. Czyżby właśnie starszy Verdas spojrzał na mnie z rozczarowaniem ? Nie,niech nie odwraca kota ogonem. To jego wina.
- Violetta,ja chcę dla was jak najlepiej.- Odpowiada patrząc mi prosto w oczy. Jednak ja szybko odwracam wzrok. Nie chcę go słuchać.
- A robisz wszystko na odwrót.- Warczę. Razem z Diego wychodzimy od państwa Verdas z gracją.
- Nie chciałem aby tak to wyszło.- Słyszę zrozpaczony głos Leona. Wiem,że chciał nam pomóc ale tylko sprawił nam wielki problem. Zastanawiam się tylko dlaczego powiedział to swojemu ojcu. Był zły ? Wiem,że zachował się również dziecinne. Myślałam,że brat bruneta jest w porządku,a jednak się myliłam jest egoistą. Czuję do niego nie chęć.

*_*

Hejka kochani przychodzę do was z rozdziałem wyjątkowo w niedzielę.
Dlatego iż nie miałem zbyt wiele czasu w tym tygodniu aby napisać rozdział.
Myślę,że wybaczycie mi to.

Kolejną sprawą jest wiadomość do anonimów ! Bardzo miło czytało się wasze 
komentarze,jednak proszę o nie spamowanie pod rozdziałami. Bo będę musiała
z tym coś zrobić,a tego nie chcę bo wiem,że wiele osób czyta bez konta.

Zaskoczeni tym,że mamy Fedemiłę ? Pewnie niektórzy z was powiedzą,że to za szybko.
Lecz chcę was uprzedzić,że Federico i Lu znają się od dzieciństwa,a na dodatek oboje
 ukrywali swoje uczucia do siebie. Czy wreście ta dwójka ma szansę na miłość ?
Poczekamy i zobaczymy :P

Jeśli ktoś myślał,że między Violą a Leonem wszystko będzie kolorowe to się pomylił.
Mały zgrzyt pomiędzy nimi ;/ Kogo w końcu jest ta wina ? Nikt nie wie.

Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Do następnego !








piątek, 3 kwietnia 2015

Chapter 7 ~ Mediolan

* Założę się,że zaczniesz mnie kochać.Jak tylko ja pokocham kogoś innego.
Kogoś lepszego niż ty.

__________________________________
Rozdział z dedykacją dla Olcia Oleńka ♥!

Leon
- Cześć.- Mówię radośnie widząc pracującą Castillo. Nie wiem czemu zagadałem,ale czułem wewnętrzną potrzebę. Musiałem zamienić z nią,chociaż słowo. Nie wiem co się ze mną dzieje.
- No cześć.- Odpowiada,lecz nie patrzy na mnie. Jest zajęta rysowaniem.
- Przeszkadzam ? - Pytam i unoszę brew. Oby powiedziała nie. Verdas co z tobą ?- Co robisz ?
- Projektuję nową dekorację i nie przeszkadzasz.- Spogląda na mnie i uśmiecha się.
- Słuchaj wpadnij do mnie na chwilę.Chcę z tobą porozmawiać.
- Możemy iść.- Oznajmia beznamiętnie i wstaję z krzesła.
- To dobrze.- Mówię i razem zmierzamy do mojego gabinetu.Gdy docieram do niego zaczynam pierwszy.
- Muszę ci pogratulować zrobionego image nowego działu promocji. Idealnie wszystko dopracowałaś.
Wyszło cudownie. Chcę abyś zaczęła pracę nad większymi projektami w klinice. Co ty na to ?
- Leon nie przesadzaj,to nic takiego a ponadto pomagał mi Diego,więc to nasza zasługa.
- Nie przesadzam. Diego mówił,że dokończył projekt a całość zaprojektowałaś ty. To wiele znaczy.
- Naprawdę nie musisz mi dziękować. To moja praca.- Mówi i przegląda kartki swojego projektu.
- Nie bądź taka.- Odzywam się do niej. Tylko co ja robię. Chcę na siłę kogoś zmusić chyba do rozmowy. Widać,że ma dość mojej nachalności. Sam mam siebie dość.
- Jaka niby ? - Pyta niewzruszona i zaciska usta w jedną linię.
- Taka zimna w stosunku do mnie.- Chwytam ją za rękę i gładzę opuszkami moich palców. Wzdryga się. Od mojego dotyku,wychodzi jej gęsia skóra,czy coś to znaczy ? Jest zawstydzona tą całą sytuacją.
- Nie jestem. Mam ciężki dzień. To tyle.- Mówi wymijająco i uwalnia się od mojej dłoni.
- Przepraszam,że o tym pomyślałem.Myślisz,że kobieta może zmienić uczucie mężczyzny ?
- Słucham ?Nie przejmuj się,wszystko jest okey.- Próbuje mi coś wmówić,lecz wiem,że coś ukrywa.
- Nie to nic ważnego.Rzęsa.- Oznajmiam,gdy zauważam ją na jej policzku.
- Co ? - Pyta zdziwiona.
- Rzęsa,klepnij ją w policzek i pomyśl życzenie.- Śmieję się,a ona bezskutecznie próbuję ją klepnąć.
- Niestety.- Mówię z drwiącym uśmiechem.- Poczekaj muszę ją usunąć.- teraz ona zaczyna się głośno śmiać a ja razem z nią. Co my wyprawiamy ?
- I życzenie się nie spełni.- Mówi smutnym głosem,zbliżam się bardzo blisko niej i zatapiam się w jej tęczówkach. Jakie ma śliczne oczy. Dwie małe iskierki. Gdy mam się zbliżyć jeszcze bardziej bliżej niej,drzwi się otwierają i wchodzi nie zadowolony ojciec z tego co przed chwilą zastał. W szybkim momencie odskakujemy od siebie. Viola bez słowa wychodzi speszona. Jestem na siebie taki zły. Akurat tata musiał widzieć tą całą scenkę.
- Nie zapominaj,że Violetta jest dziewczyną twojego brata.- Mówi chłodno i z taką wściekłością.
- Nie zapominam.Dobrze by było gdyby on też pamiętał.- Unoszę swój głos. Niosą mnie nerwy.
- O czym mówisz ? - Pyta dość zaciekawiany.
- Widziałem jak wczoraj pod szpitalem był z inną kobietą,szli pod rękę.
- Z kim był ? - Pyta wstrząśnięty tym co usłyszał ojciec. Nie wiem kim ona była. Lecz na sto procent wiem,że nie była to Violetta. Ta dziewczyna była brunetką.
- Tego nie wiem. Musisz porozmawiać ze swoim synem.- Mówię ciekły i wychodzę. czemu ja mam być ten stale idealny ? Nie chcę tego. Co ja poradzę na to,że mam mętlik w głowie. Nie jestem idealny,bo nikt nie jest i każdy popełnia błędy.

Ludmiła
Podjęłam już decyzję. Wyjeżdżam. Chcę się odciąć od rzeczywistości,na tyle ile mogę. Mediolan. Jak na razie to włoskie miasto jest moim celem. Spotkanie z rodzicami,po tak długich nie odwiedzinach. Może się okazać bardzo dobrą rzeczą. Wiele razy mój tata,dzwonił do mnie mnie pytając kiedy przyjadę. To jest dobra okazja. Mianowice moja mama w tę niedzielę obchodzi swoje urodziny. Zrobię im wielką niespodziankę. Na pewno wszyscy się ucieszą. Muszą ugościć swoją jedynaczkę jak najlepiej potrafią. To żegnaj Nowy Yorku a witajcie Włochy. Kieruję się do odprawy. I już po półgodzinie siedzę w samolocie. Czeka mnie bardzo długa podróż. Aż 9 godzin lotu i będę w rodzinnym mieście.
~*~
- Ludmiła ? Moje słońce.Co ty tutaj robisz ? - Pyta roześmiana od ucha do ucha kobieca głowa rodziny Ferro. Moja matka zawsze była pełna życia. Chciałam się od niej tego nauczyć lecz nie mogłam. Za dużo się nacierpiałam.
- Przyjechałam was odwiedzić.- Mówię i wtulam się w ciało rodzicielki.
- To wspaniale. Zawsze marzyłam o takiej niespodziance na urodziny.- Świetne dołeczki uśmiechają się do mnie. Moja mama. Takiej bliskości potrzebowałam. Rodzina,to co w życiu jest najważniejsze.
- Nie zapomniałam o nich.- Wpatruję się w jej wyraz twarzy,który się nie zmienia. Skąd ona bierze tyle radości,przy jej wieku ? Może wie,że nie warto się przejmować. W końcu kończy te 48 lat.
- Wiem.Dobrze,że przyjechałaś.- Gładzi mnie po ramieniu.
- Wspaniale.Jest tata ? - Pytam. Najbardziej chyba stęskniłam się za moim ojczulkiem. Gdy byłam mała byłam jego oczkiem w głowie do kiedy nie wyjechałam z Mediolanu,lubił mnie kontrolować. Teraz się zmienił. Jest bardziej wyrozumiały i przestał być opiekuńczy.
- Załatwia sprawy biznesowe na mieście.- Mówi zwięzłe i krótko. Jak to ona.- Opowiadaj co u ciebie ?
- Po staremu.- Mówię wymijająco. Nie chcę rozmawiać o sprawach sercowych z nią. Będę tylko słyszała a nie mówiłam. Nie chcę przez to przechodzić.
- Nie masz tam nikogo w Nowym Yorku ? - Stara się dociekać. Och mamo musisz być taka ?
- Mamo ! Nie chcę rozmawiać na takie tematy.- Unoszę głos. Jestem cała zdenerwowana.
- Czyli jest ktoś ? - Pyta. Czy ona nie może przestać ? K o b i e t a.
- Przestań.Nie mam nikogo.- Ponoszę mnie nerwy i wymachuję w przedziwny sposób rękoma.
- To co cię tam trzyma ? Wiesz dobrze,że również świetną pracę dostałbyś tutaj.
- Tam mam kochanych przyjaciół.- Mówię,a na mojej twarzy wreście wychodzi uśmiech.
- Nie jest to wymówką.- Zaprzecza mi.
- Dobrze to wiem. Gdzie mam zanieść walizki ?
- Do twojego pokoju.Nic nie zmienialiśmy od ostatniej twojej wizyty.
- Dziękuję.Pójdę się położyć bo jestem zmęczona.
- To leć skarbie.- Mówi a po chwili znika w drzwiach prowadzących do jej krainy. K u c h n i.

Otwieram mojego macbook'a i loguję się na swoją pocztę.Nowa wiadomość,od Vilu.Jestem ciekawa co takiego pisze. Klima bezmyślnie.

Do : Ludmiła Ferro
Od : Violetta Castillo
Temat : Gdzie jesteś wariatko ? :P
~ Cześć Lu bardzo się o ciebie martwię. Chciałam spędzić z tobą dzisiejszą sobotę,a nie ma cię. Gdzie jesteś ?

Do : Violetta Castillo
Od : Ludmiła Ferro
Temat : Jestem cała.
~ Violu,wszystko jest ze mną w porządku. Postanowiłam odpocząć od wszystkich problemów. Jestem w Mediolanie u rodziców. Możesz być spokojna. Przesyłam ci całusy.

Do : Ludmiła Ferro
Od : Violetta Castillo
Temat : Czuję ulgę :)
~ Nie wiesz jak się cieszę. Baw się i odpoczywaj to dobrze ci zrobi. Nie wnikam w twoje problemy. Pogadamy jak wrócisz.Trzymaj się.

Zamykam laptopa i po chwili zasypiam. Z głęboki myślami o moim życiu.

Camila
- Wiesz chciałbym aby ta kolacja była nie zapomniana dla Leona.- Mówię dość przesłodzonym głosem. Niech wie,że szatyn jeszcze należy do mnie. Niedługo stanę z nim na ślubnym kobiercu.
- Tak wiem.Przecież ten kolejny wielki sukces trzeba oblać.- Odpowiada. Aż jest mi nie dobrze,gdy muszę jej słuchać. Naiwna. Jak wszystkie dziewczyny,które próbowały się podstawiać do Leona. Już ich nie ma i na pewno szybko nie wrócą. Dla niej mam specjalną niespodziankę.
- Dobrze,myślisz.W końcu w nim należy przyszłość naszej kliniki.- Przytakuję jej. Chcę wydać się w miarę szczera. Muszę zdobyć jej zaufanie,a reszta przyjdzie z czasem.
- Myślę,że to świetny pomysł.- Uśmiecha się w moją stronę. Uśmiechał się póki jeszcze możesz -podpowiada mi moja podświadomość. Nie chcę jej w życiu państwa Verdas. I ona to zrozumie.
- No to świetnie.I właśnie dla ciebie jest to zadanie.- Oznajmiłam i upiłam łyka latte.
- Ja ? Na pewno się nie pomyliłaś ? - Czego ona tu nie rozumie ? Wybrałam ją,bo jest do tego bardzo potrzebna. Pomogę jej wylecieć. Prędzej czy później mi się to uda. Mój plan idzie w dobrym kierunku. Raz na zawsze zrobię z nią porządek.
- Wiem co robię.- Oznajmiam i śmieję się krótko. Taka niewinna. Za mało wie o życiu.
- Tylko nie wiem czy dam radę.- Mówi nie przekonana. Oj słońce ty miałabyś nie dać rady ? To jakaś kpina.- Powtarzam sobie w myślach.
- No oczywiście,że dasz radę.Kochanie,wszystko o tobie wiem.- Odpowiadam dumnie. Motywacja to moje ja.
- Skąd ? Raczej nie wiesz o mnie nic.- Mówi z sarkazmem. Ty Violcia nie pozwalaj sobie. Ja tutaj ustalam zasady. Co za dziewczyna. Ugh mam już jej dość.
- Nie bądź taka złośliwa.Jak chcesz to mogę ci pomóc ? - Pytam z złośliwym uśmiechem,którego ona nie zauważa.
- Mogłabyś ? - Pyta pełna nadziei. Podoba mi się tutaj moja rola. Jestem wielka.
- Pewnie.czego nie robi się dla Leona.- Powiedziałam rozmarzona,a ona spuściła głowę. Czyżby zabolało ? Och jak mi przykro. On jest mój.
- No może chociażby uda mi się mu odwdzięczyć.- Mówi z uśmiechem. Odwdzięczyć ? Co on dla niej zrobił ?
- Mogę wiedzieć o czym mówisz ? - Staram się ukryć moją złość i wściekłość. Jeśli bym mogła rozszarpałabym ją.
- Wczoraj przyjechał do firmy,bo skręciłam kostkę i bardzo mi pomógł.- To Verdas tam popędził. Zapłacą mi oboje za to. Tak śpieszno mu do młodej,już ja mu wybiję ten pomysł z głowy.
- Tak ? Nie wiedziałam.Co z niego za bohater.
- Jest wspaniały.- Oznajmia. Zapomnij już nie będziesz miała tak kolorowo. Zrobię wszystko byś cierpiała. W s z y s t k o.
Violetta
Zbieram wszystkie dokumenty z mojego biurka,aby dokończyć moją papierkową robotę w domu razem z Diego. Uwierzcie,nawet sobotę mam zawalaną pracą. Cóż tak bywa. W końcu pracuję w sławnej w całym Nowym Yorku klinice piękna. Musimy dbać o image firmy. Inaczej nikt by do nas nie przyszedł,na żaden zabieg. Po dzisiejszym spotkaniu z Camilą mam lekkie obawy co do niej. W pewnych momentach naszego spotkania wydawała się nie szczera. A może ma taki wyraz twarzy ? Nie wiem co mam o niej myśleć. Po głowie chodzi mi jeszcze jedno imię. L e o n. Ten facet dzisiaj pomieszał mi bardzo w głowie. Co miał na myśli mówiąc,że kobieta może zmienić uczucia mężczyzny ? Czy te słowa kierował odnośnie do mnie ? Nie wiem. Dzisiaj niczego nie jestem pewna.Gaszę lampkę,która jest na biurku i kieruję się do wyjścia z kliniki. Nagle drzwi do mojego biura otwierają się. Jestem przestraszona. Czyżby to włamywacz ? Co powinnam zrobić ?
A może to nikt zły ? W tym momencie miałam 100 myśli na minutę. Nigdy nie byłam tak przerażona jak teraz. Nogi mam jak z waty. Boję się. Robię krok w tył i po omacku szukam guzika od lampki.
Kiedy go znajduję oświetlam gościa. Przymruża oczy. Sylwetkę ma mężczyzny. Po paru próbach zgadnięci kim jest odkrywam,że to Federico Pasquarelli we własnej osobie. Co za miła niespodzianka.
- Czyś ty do reszty zgłupiał ? - Krzyczę na niego. To tylko on. Ale narobił mi wielkiego strachu.
- Przepraszam. Ja nie chciałem cię nastraszyć.- Mówi ze skruchą. Cały on.
- Przez ciebie o mało bym zemdlała. Musisz skradać się jak złodziej ? - Pytam z pretensją. Nie umie normalnie wejść jak człowiek ?
- Widziałem,ze tu jesteś. Chcę z tobą porozmawiać.- Wyjaśnia,po czym siada na obracane krzesło.
- O czym ?
- O Ludmile. Nie wiesz co z nią jest ? - Pyta i marszczy czoło,czekając na odpowiedź i co ja mam mu powiedzieć. Lu chyba mnie nie zabije.
- Wiem,ale nie jestem pewna czy mogę ci powiedzieć.- Burczę. Nie jestem pewna czy dobrze będzie gdy wyjawię mu miejsce gdzie znajduję się blondynka.
- Błagam cię mów co z nią.Jest cała ? - Marti się to widzę,również zależy mu na niej. Więc czemu by im nie pomóc ? Kochają się to widać. Lecz potrzebują dać sobie szanse.
- Żyję. Po co jej szukasz ? - Muszę się upewnić,że nie ma na myśli zrobienia czegoś złego.
- Chcę naprawić swój błąd. Wczoraj popełniłem go.- Mruknął spuszczając głowę na dół.
- Miała z tobą porozmawiać.- Oznajmiam a na jego twarzy wkrada się delikatny uśmiech. Cieszy go to.
- Debil ze mnie. Gdzie jest ona ?
- Obiecaj mi,że nie zrobisz nic głupiego.- Federico tylko przytakuje moim słowom.
- Obiecuję. Mów.- Oznajmia mi to z takim przekonaniem,że nie mam już żadnych obaw co do niego.
- Jest w Mediolanie u rodziców.- Mówię cicho i widzę,że jest tym zaskoczony.
- Muszę do niej jechać.- Mówi poważnie.- Jesteś kochana.- Całuję mój polik.
- Federico co chcesz robić ? - Krzyczę gdy tylko chłopak opuszcza w pośpiechu mój gabinet. Kręcę głową dezaprobatą. Co chce zrobić ?
- Dziękuję ci bardzo.- Odkrzykuję mi,lecz nie to co chciałam usłyszeć. Oby nie wymyślił czegoś bezmyślnego. Chociaż znam go krótko to wiem jaki jest gdy targają nim emocje.


*_*

Jak widzicie nadal nudy w opowiadaniu.Ale nie długo akcja rozkręci się o 180 stopni.
I nie będzie aż tak kolorowo,będzie bardzo dużo zwrotów i upadków.I czy miłość
przetrwa próbę ? Tylko kogo miłość,tego dowiecie się w najbliższych rozdziałach :)
Camila zaczyna działać,a jej zemsta dopiero nabiera kolorów ;P
Nie powiem nic więcej ;>

A na dniach pojawi się zakładka z bohaterami :))


* Ciara I Bet

Chciałabym was bardzo serdecznie zaprosić na bloga Olci Oleńki,która założyła nowego bloga.
Jeśli będziecie mieli chęci,to wpadnijcie.Link do bloga

Rozdział 8 = 24 komentarze i więcej :>
Wiem,że stać was na więcej :D

Do następnego,kocham was ♥!